Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Noc otuliła świat miękkim, granatowym kocem, a na szybę w pokoju małego Tymka zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Puk, puk, stuk, stuk – grały cichutką kołysankę.
Dwie z tych kropli, całkiem niesforne i pełne energii, wylądowały tuż obok siebie na samej górze szyby. Jedna była okrąglutka i radosna, nazwijmy ją Kropelka Pluśka. Druga, nieco bardziej podłużna i zamyślona, to Kropelka Ciapuś.
– Ścigamy się na dół! – zawołała Pluśka, ledwo łapiąc równowagę na szklanej powierzchni. – Kto pierwszy na parapecie, ten wygrywa… hmm… całą tę szybę!
Ciapuś spojrzał w dół. Droga wydawała się długa i pełna niewiadomych. Spojrzał też przez szybę do środka pokoju. W łóżku spał mały chłopiec, otoczony pluszowymi misiami. Na stoliku nocnym świeciła mała lampka w kształcie gwiazdki.
– Dobrze – zgodził się Ciapuś. – Ale bez pośpiechu. Trzeba uważać.
– Uważać? Nuda! – zaśmiała się Pluśka i ruszyła w dół, ślizgając się z radosnym pluskiem. Zostawiała za sobą cienki, mokry ślad.
Ciapuś westchnął i powoli potoczył się za nią. Od razu zauważył coś ciekawego. Przyklejona do szyby, tuż na ich trasie, siedziała duża, puszysta ćma ze złożonymi skrzydłami. Wyglądała na bardzo śpiącą.
– Omińmy ją! Szybciej! – syknęła Pluśka, próbując wyminąć intruza z lewej strony.
Ale Ciapuś zatrzymał się tuż przed ćmą. Jej futerko delikatnie drżało od chłodu.
– Przepraszam, pani Ćmo – szepnął grzecznie Ciapuś. – Czy wszystko w porządku? Nie przeszkadzamy?
Ćma leniwie uchyliła jedno czułko, które wyglądało jak mała, pierzasta antena.
– Mmmm? Kto śmie zakłócać mój sen na najlepszej, suchej plamie pod dachem? Ach, to tylko wy, mokre stwory. Idźcie już, idźcie, bo mi futerko namoczycie – mruknęła i z powrotem schowała czułko.
– Widzisz? Trzeba było ją ominąć! Tracimy czas! – Pluśka niecierpliwie podskoczyła.
Delikatnie ominęli śpiącą ćmę i ruszyli dalej. Pluśka pędziła jak szalona, a Ciapuś turlał się wolniej, podziwiając zabawki Tymka rozrzucone na dywanie.
Nagle Pluśka gwałtownie zahamowała.
– Ojej! Co to? Jakaś przeszkoda! – zawołała.
Na ich drodze stała mała, czerwona biedronka w czarne kropki. Kręciła się w kółko, wyraźnie zagubiona.
– Zgubiłam drogę do domu! – płakała cichutko biedronka, którą nazwiemy Zgubką. – Wszystko jest takie mokre i śliskie, a ja nie wiem, gdzie jest szpara w oknie, przez którą wleciałam!
Pluśka już chciała ją wyminąć, mrucząc coś o wyścigu, ale Ciapuś delikatnie ją popchnął.
– Musimy jej pomóc – powiedział stanowczo. – Wyścig poczeka. Pamiętasz, jak sami lecieliśmy w dół z wielkiej chmury? Też nie wiedzieliśmy, gdzie wylądujemy.
Pluśka zawahała się, ale spojrzała na przestraszoną biedronkę i zmiękła.
– No dobrze. Ale jak jej pomożemy?
– Poprowadzimy ją! – zdecydował Ciapuś. – Będziemy płynąć powoli obok niej i wskażemy jej drogę w stronę uchylonego okna. Widzę je stąd, tam po lewej!
I tak zrobili. Płynęli powolutku, jedna kropla z jednej strony biedronki, druga z drugiej, tworząc dla niej bezpieczny korytarz. Biedronka Zgubka poczuła się pewniej i ruszyła za nimi.
Po chwili dotarli do niewielkiej szpary przy ramie okna.
– Dziękuję wam, kochane kropelki! – zawołała biedronka, wdrapując się do środka. – Jesteście najlepsze!
– Nie ma za co! Uważaj na siebie! – odkrzyknął Ciapuś.
– No, teraz możemy już pędzić! – Pluśka znów nabrała rozpędu.
Ślizgali się dalej, mijając smugi na szybie, które Ciapuś wyobrażał sobie jako górskie pasma, a Pluśka jako nudne przeszkody. Łączyli się na chwilę z innymi kroplami, tworząc większe strumyki, by zaraz znów się rozdzielić.
– Ciekawe, skąd przybyły te inne krople? – zastanawiał się Ciapuś.
– Pewnie z tej samej chmury co my! Z naszej wielkiej, chmurzastej rodziny! – odparła Pluśka, nie zwalniając tempa.
Zbliżali się już do parapetu. W pokoju Tymek poruszył się przez sen i przewrócił na drugi bok. Krople na chwilę zamarły, obserwując go w ciszy.
– Chyba śni mu się coś miłego – szepnął Ciapuś.
Pluśk! Chlap! Wreszcie obie krople wylądowały na parapecie, rozpryskując się w małej kałuży, która już tam czekała.
– Wygrałam! Byłam pierwsza o pół chlupnięcia! – krzyknęła Pluśka, choć tak naprawdę wpadły do kałuży niemal równocześnie.
Ciapuś uśmiechnął się łagodnie.
– Myślę, że oboje wygraliśmy. Dotarliśmy na dół i pomogliśmy komuś po drodze. To był naprawdę udany wyścig.
Połączyli się z innymi kroplami w kałuży, czując, jak ogarnia ich senność. Szum deszczu za oknem stawał się coraz cichszy, jak kołysanka nucona przez noc.
– Dobranoc, Pluśko – mruknął Ciapuś, rozpływając się w wodnej gromadce.
– Dobranoc, Ciapusiu – odpowiedziała Pluśka, już prawie śpiąc. – Jutro nowy wyścig?
Ale Ciapuś już nie odpowiedział. Razem z Pluśką i innymi kroplami zasnęli na parapecie, śniąc o podróżach po szklanych taflach i o wielkich, puchatych chmurach na niebie.