Wielka Ucieczka Pana Ziewnięcia z Buzi Amelki

Wielka Ucieczka Pana Ziewnięcia z Buzi Amelki

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Amelka leżała w swoim łóżku, które było miękkie jak pianka i pachniało truskawkowym płynem do płukania.

Na zewnątrz księżyc wyglądał przez okno jak wielkie, srebrne ciasteczko, a gwiazdki mrugały do niego wesoło.

Mama dała Amelce buziaka na dobranoc, zgasiła dużą lampę i zostawiła tylko małą, nocną lampeczkę w kształcie uśmiechniętego grzybka.

„Śpij dobrze, Skarbie,” szepnęła Mama i zamknęła cichutko drzwi.

Ale Amelce wcale nie chciało się spać. Oczy miała otwarte jak pięciozłotówki i liczyła pluszowe owieczki na półce. Jedna, dwie, trzy… cztery…

Nagle poczuła coś dziwnego. Coś bardzo, bardzo rozciągliwego i upartego, co zaczęło łaskotać ją w środku buzi.

O nie! To był ON. Pan Ziewnięcie!

Amelka wiedziała, że Pan Ziewnięcie tylko czeka, żeby wyskoczyć z jej buzi na wolność i narobić zamieszania w pokoju.

„Ani mi się śni!” pomyślała Amelka i mocno zacisnęła usta. Zrobiła minę, jakby próbowała podnieść szafę.

Ale Pan Ziewnięcie był sprytny. Zaczął się rozpychać. Najpierw delikatnie, jak mały kotek, a potem coraz mocniej, jakby był nadmuchiwanym balonem.

Amelka czuła, jak jej policzki robią się okrągłe. Spróbowała myśleć o czymś bardzo ekscytującym, żeby zapomnieć o ziewaniu. O zjeżdżalni na placu zabaw! O rowerowej wycieczce! O lodach czekoladowych!

Nic z tego. Pan Ziewnięcie był uparty jak stary osiołek.

Zaczął ją łaskotać w gardle piórkiem niewidzialności. Amelka poczuła, jak jej oczy robią się mokre, a kąciki ust same zaczynają się podnosić.

„Nie dam się!” szepnęła przez zaciśnięte zęby. Zacisnęła też powieki, jakby to miało pomóc.

Pan Ziewnięcie naparł z całej siły. Rozciągnął jej buzię od środka tak, że Amelka poczuła się jak hipopotam przed obiadem.

Jeszcze chwila… jeszcze momencik…

BACH! A raczej… ZIIIIIIIIEW!

Pan Ziewnięcie triumfalnie wyskoczył z buzi Amelki! Był prawie niewidzialny, taki przezroczysty i rozciągliwy, jak duch zrobiony z gumy do żucia.

Przeleciał przez pokój jak mała rakieta, śmiejąc się cichutko (brzmiało to jak szelest papierka po cukierku).

Amelka otworzyła oczy i patrzyła z niedowierzaniem.

Pan Ziewnięcie zrobił fikołka w powietrzu, odbił się od ściany i poleciał w stronę okna.

Zatańczył w smudze księżycowego światła, które wpadało do pokoju. Wyglądał jak migocząca mgiełka.

Potem podfrunął do śpiącego na dywanie kota Mruczka i delikatnie połaskotał go w wąsy. Mruczek tylko poruszył nosem przez sen i zamruczał głośniej.

„Panie Ziewnięcie, wracaj!” szepnęła Amelka, trochę zła, a trochę rozbawiona.

Ale Pan Ziewnięcie jej nie słuchał. Podleciał do półki z książkami i udawał, że czyta bajkę o smoku. Przewracał niewidzialne strony swoimi rozciągliwymi palcami.

Następnie spróbował wyszeptać coś gwiazdkom przez szybę. Wyglądało to bardzo śmiesznie, bo przykładał swoją niewidzialną buzię do zimnego szkła.

Gwiazdki na niebie zamrugały jeszcze weselej, jakby chichotały z jego wygłupów.

Amelka westchnęła. Ten Pan Ziewnięcie był naprawdę niesforny.

Ale po kilku minutach szalonych lotów i fikołków, Pan Ziewnięcie zaczął zwalniać. Już nie latał tak szybko. Robił się jakby mniejszy i mniej rozciągliwy.

Wyglądał na zmęczonego swoimi przygodami.

Powoli, jak piórko unoszone wiatrem, podleciał z powrotem do łóżka Amelki.

Spojrzał na nią swoimi niewidzialnymi oczkami, które teraz wyglądały na bardzo śpiące.

Amelka poczuła, jak w jej buzi pojawia się kolejne ziewnięcie. Tym razem było inne – mniejsze, spokojniejsze, takie… przytulne.

Nie walczyła z nim. Otworzyła buzię szeroko… ZIIIIEW…

Pan Ziewnięcie delikatnie wślizgnął się z powrotem do środka, jakby wracał do swojego ciepłego domku.

Nagle Amelce zrobiło się bardzo, bardzo sennie. Jej powieki stały się ciężkie jak kamyczki.

Przytuliła swojego pluszowego misia i zamknęła oczy.

Po chwili do pokoju zajrzała Mama. Uśmiechnęła się, widząc śpiącą Amelkę.

Nie wiedziała nic o wielkiej ucieczce Pana Ziewnięcia.

Ale księżyc za oknem wiedział. I gwiazdki też wiedziały. Mrugnęły do siebie porozumiewawczo, chowając sekret nocnej przygody małego, niesfornego Ziewnięcia.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *