Wesoły Grzebyk Gwidon i Nocne Rozplątywanie Snów

Wesoły Grzebyk Gwidon i Nocne Rozplątywanie Snów

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

W małej, przytulnej łazience, tuż obok kubeczka ze szczoteczką do zębów w kształcie uśmiechniętego hipopotama, mieszkał sobie grzebyk.

Nie był to jednak zwykły, nudny grzebyk. O nie! To był Grzebyk Gwidon, grzebyk o lśniących, równych ząbkach i bardzo wesołym usposobieniu.

Przez cały dzień Gwidon miał ważne zadanie – rozczesywał długie, czasem trochę splątane włosy swojej małej właścicielki, Hani.

Hania bardzo lubiła Gwidona, bo nigdy jej nie ciągnął, a jego ząbki delikatnie masowały jej głowę.

Ale Gwidon miał sekret. Kiedy Hania zasypiała, a w całym domu gasły światła, on… ożywał!

Nie tak, żeby biegać po całym mieszkaniu, co to, to nie. Gwidon był dystyngowanym grzebykiem.

Po prostu lubił sobie trochę pomyśleć i porozmawiać z innymi mieszkańcami łazienkowej półki – mydłem Mydlanym Zenkiem i pastą do zębów Miętową Felicją.

Jednak pewnej nocy Gwidon zauważył coś niepokojącego.

Hania, która zazwyczaj spała jak suseł, wierciła się w swoim łóżeczku.

Przez uchylone drzwi łazienki Gwidon słyszał jej niespokojne westchnienia i mamrotanie przez sen.

„Ojej,” mruknął do siebie Gwidon, prostując swoje ząbki. „Wygląda na to, że Hania ma poplątane sny!”

Mydlany Zenek, który właśnie drzemał w mydelniczce, otworzył jedno pieniste oko.

„Poplątane sny? A co to takiego?” zabulgotał sennie.

„To takie sny,” wyjaśnił Gwidon, który wiedział wszystko o plątaniu i rozplątywaniu, „które zaplątały się jak niesforne kosmyki włosów po całym dniu zabawy w piaskownicy. Są niewygodne i drapią w głowę od środka!”

Miętowa Felicja, zawsze gotowa do działania, wysunęła swoją tubkę. „Trzeba coś z tym zrobić! Może miętowe orzeźwienie pomoże?”

Gwidon pokręcił swoją grzebieniową główką. „Dziękuję, Felicjo, ale to zadanie dla specjalisty od rozplątywania. Czyli dla mnie!”

I chociaż Gwidon nigdy wcześniej nie opuszczał łazienki nocą, poczuł, że musi pomóc Hani.

Ostrożnie, ząbek za ząbkiem, zsunął się z półki na miękki dywanik.

Było to trudniejsze niż rozczesywanie najbardziej upartego kołtuna!

Przemknął cichutko przez przedpokój, mijając śpiące kapcie taty, które pochrapywały jak dwa włochate stwory.

W pokoju Hani panował półmrok, rozświetlany jedynie przez małą lampkę-gwiazdkę.

Hania nadal niespokojnie przewracała się na łóżku.

Gwidon wspiął się po narzucie, co było jak wspinaczka na wielką, puszystą górę.

W końcu stanął na poduszce, tuż obok ucha Hani.

I wtedy to zobaczył.

Świat snów Hani unosił się nad jej głową jak delikatna, kolorowa mgiełka. Ale zamiast być gładki i spokojny, był… straszliwie splątany!

Latające kucyki miały ogony zaplątane w długie nitki spaghetti.

Śpiewające kwiaty utknęły w chmurze z waty cukrowej, która wyglądała na bardzo lepką.

A pluszowy miś Hani próbował grać na trójkącie, ale jego łapki były związane tęczową wstążką z wielką, niesforną kokardą.

„O rety!” szepnął Gwidon. „Tu jest gorzej niż myślałem! Prawdziwy senny kołtun!”

Nie tracąc czasu, Grzebyk Gwidon wziął się do pracy.

Zaczął delikatnie, ząbek po ząbku, rozczesywać splątane nitki snów.

Najpierw uwolnił kucyki ze spaghetti, które natychmiast radośnie pogalopowały po niebie z makaronu.

Potem ostrożnie rozplątał lepką watę cukrową, a kwiaty zaśpiewały mu wdzięczną piosenkę o porannej rosie.

Najtrudniejsza była tęczowa wstążka na łapkach misia.

Była zawiązana w supeł tak mocny, jakby zrobił go sam Węzeł Gordyjski na wakacjach.

Gwidon musiał użyć całej swojej siły i sprytu.

Przeciągał ząbki, delikatnie podważał, aż w końcu… udało się!

Wstążka rozwiązała się z cichym szelestem, a miś mógł wreszcie zagrać swoją melodyjkę na trójkącie – czystą i dzwoniącą.

Gdy Gwidon rozplątał ostatni supełek, cała mgiełka snów Hani stała się gładka, przejrzysta i spokojna.

Kolory płynnie przechodziły jeden w drugi, postacie poruszały się swobodnie, a w powietrzu unosiła się cicha, kołysząca melodia.

Hania przestała się wiercić. Jej oddech stał się równy i spokojny.

Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

Gwidon poczuł ogromną satysfakcję, ale też zmęczenie.

Rozplątywanie snów było o wiele bardziej wyczerpujące niż rozczesywanie włosów!

Ostrożnie zsunął się z poduszki, zjechał po narzucie i poczłapał z powrotem do łazienki.

Wspiął się na swoje miejsce na półce, tuż przed wschodem słońca.

Mydlany Zenek i Miętowa Felicja spojrzeli na niego z podziwem.

„I jak?” zapytała Felicja szeptem.

„Rozplątane,” mruknął Gwidon, ziewając szeroko wszystkimi swoimi ząbkami.

„Każdy, nawet najmniejszy supełek snu, jest teraz na swoim miejscu.”

I zasnął, śniąc o gładkich, lśniących włosach i spokojnych, uporządkowanych snach.

Rano, kiedy Hania obudziła się wyspana i radosna, sięgnęła po Gwidona.

„Dzień dobry, Gwidonku,” powiedziała, przeczesując włosy. „Ale miałam dziś piękne sny! Takie… gładkie!”

Gwidon tylko uśmiechnął się w duchu.

Nikt nie musiał wiedzieć o jego nocnej przygodzie.

Wystarczyło mu, że Hania znów miała spokojną noc, a jej sny były idealnie rozczesane.

Bo przecież od tego są najlepsi przyjaciele i najlepsze grzebyki na świecie.

Dobranoc.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *