Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Kajtek uwielbiał wieczorne kąpiele.
No, może nie samą kąpiel, ale pianę! Gęstą, pachnącą pianę, która piętrzyła się jak śnieżne zaspy w wannie.
Dziś wieczorem postanowił pobić rekord.
Wlał do wody nie jedną, ale dwie nakrętki płynu do kąpieli o zapachu gumy balonowej.
Chlup! Chlup!
Woda zabulgotała radośnie, a piana zaczęła rosnąć i rosnąć.
Wkrótce wanna wyglądała jak wielka chmura, z której wystawała tylko głowa Kajtka.
„Ho ho!” zaśmiał się chłopiec, czując się jak król piankowego zamku.
Zanurzył rękę w pianie, tworząc tunele i jaskinie.
A potem zaczął robić to, co lubił najbardziej – strzelać do bąbelków.
Pstryk! Pstryk!
Zwykle pękały z cichym sykiem, zostawiając mokry ślad na jego palcu.
Ale dziś… coś było inaczej.
Kajtek dotknął palcem dużego, opalizującego bąbelka.
Zamiast pęknąć, bąbelek odskoczył lekko, jak gumowa piłeczka.
„Bęc!” – wydał z siebie cichy, sprężysty dźwięk.
Kajtek zmarszczył brwi. Spróbował jeszcze raz.
Puk! Bąbelek znów odskoczył.
„Dziwne,” mruknął Kajtek.
Zaczął dźgać inne bąbelki. Małe, duże, średnie.
Wszystkie reagowały tak samo – odbijały się od jego palca, lekko drżąc.
Niektóre nawet zachichotały cichutko, jakby łaskotało je jego dotknięcie.
„Chichichi!”
Kajtek otworzył szeroko oczy. Czyżby bąbelki… chichotały?
Spróbował złapać garść piany. Zamiast rozpłynąć się w dłoniach, bąbelki pozostały zwarte, sprężyste, jak małe, kolorowe galaretki.
Były dziwnie cięższe niż zwykła piana.
Jeden wyjątkowo duży bąbel, mieniący się wszystkimi kolorami tęczy, zakołysał się tuż przed nosem Kajtka.
„Hej! Uważaj trochę!” – powiedział bąbelek cieniutkim, bulgoczącym głosikiem.
Kajtek aż podskoczył w wodzie, robiąc wielki plusk.
„Ty… ty mówisz?” wyjąkał, wpatrując się w bąbelek.
„No pewnie, że mówię!” odparł bąbelek, lekko się nadymając. „I nie lubię, jak mnie ktoś tak szturcha bez powodu.”
„Ale… bąbelki nie mówią! I pękają!” zaprotestował Kajtek.
„Zwykle tak,” zgodził się bąbelek. „Ale dziś postanowiliśmy zrobić sobie wolne od pękania. Mamy dość! Ciągle tylko pstryk i pstryk! Chcemy zobaczyć coś więcej niż tylko łazienkę.”
Nagle cała wanna piany zaczęła cicho szemrać i bulgotać.
„Tak! Chcemy zobaczyć świat!” pisnął mały, różowy bąbelek.
„Podobno masz rakietę na lampce!” dodał inny, zielonkawy.
Kajtek był kompletnie zaskoczony, ale też zaintrygowany.
Gadające, niepękające bąbelki? To było coś!
„Ale zaraz kończę kąpiel,” powiedział. „Mama zaraz zawoła, że czas spać.”
„Nie szkodzi!” zawołał tęczowy bąbelek, który wydawał się być przywódcą. „Pójdziemy z tobą!”
„Ze mną? Ale jak?” zdziwił się Kajtek.
„Po prostu nas zabierz!”
Kajtek rozejrzał się po łazience. Jego wzrok padł na plastikowe sitko do piaskownicy, które czasem zabierał do kąpieli.
„Mam pomysł!”
Ostrożnie nabrał sitkiem porcję sprężystych, gadających bąbelków.
Były lekkie, ale czuł ich delikatny ciężar.
„Trzymajcie się!” powiedział i ostrożnie wyszedł z wanny.
Owinięty ręcznikiem, z sitkiem pełnym podekscytowanych bąbelków, ruszył do swojego pokoju.
„Wow!” szepnęły bąbelki na widok kolorowych ścian, zabawek na półkach i wielkiego łóżka.
„A to co?” zapytał jeden, wskazując na pluszowego misia.
„A tam? Rakieta!” pisnął inny, patrząc na lampkę nocną.
Kajtek delikatnie wysypał bąbelki na dywan.
Zaczęły podskakiwać i toczyć się po pokoju, jak małe, żywe piłeczki.
Bęc! Bęc! Chichichi!
Jeden wylądował na klocku LEGO, inny próbował przeczytać książkę do góry nogami, a tęczowy lider odbił się od ściany i przykleił do sufitu, kołysząc się lekko.
Kajtek śmiał się do rozpuku. To była najdziwniejsza i najśmieszniejsza kąpiel w jego życiu.
Nagle usłyszał głos mamy zza drzwi: „Kajtek! Wychodź już z tej wanny! Czas do łóżka!”
„Ojej,” szepnął Kajtek do bąbelków. „Mama idzie. Musicie wracać.”
Bąbelki nagle posmutniały.
„Już?” zapytał mały, różowy.
„Ale tu jest tak fajnie!” dodał zielony.
„Wiem,” powiedział Kajtek. „Ale jeśli tu zostaniecie, wyschniecie i znikniecie na zawsze. W łazience, w wodzie, będziecie bezpieczne.”
Spojrzał na tęczowego bąbelka na suficie.
„Obiecuję, że jutro znów naleję dużo płynu i przeżyjemy kolejną przygodę, dobrze?”
Bąbelki spojrzały po sobie.
„No dobrze,” westchnął tęczowy lider, odklejając się od sufitu z cichym „Plum!”. „Ale obiecujesz?”
„Obiecuję!” zapewnił Kajtek.
Zaczął delikatnie zbierać bąbelki z powrotem do sitka.
„Do łazienki, marsz!” powiedział szeptem.
Wrócili do łazienki. Kajtek ostrożnie wysypał bąbelki do pustej już prawie wanny, tuż przy odpływie.
„Do zobaczenia jutro!” powiedział, machając im na pożegnanie.
„Pa pa!” odpowiedziały chórem bąbelki, jeden po drugim znikając w odpływie z cichym bulgotaniem.
Kajtek umył zęby i wskoczył do łóżka.
Leżał chwilę, uśmiechając się do siebie.
Czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? Czy bąbelki naprawdę mówiły i nie chciały pękać?
Zamknął oczy, wyobrażając sobie tęczowe, chichoczące kuleczki.
Zasnął, marząc o kolejnej kąpieli pełnej niespodzianek i sprężystych, niepękających przyjaciół.