Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Antek był chłopcem bardzo ciekawskim. Wszystko go interesowało: dlaczego trawa jest zielona, czy mrówki śpią w nocy i skąd biorą się gwiazdy na niebie. Ale najbardziej w ostatnim czasie intrygowały go… szurające dźwięki. Te dziwne, ciche szurania dochodziły z jego pokoju, tuż po zgaszeniu światła i położeniu się do łóżka.
Antek miał niebieskie kapcie z miękkimi uszami, które wyglądały trochę jak małe króliki. Bardzo je lubił i zawsze grzecznie ustawiał je pod łóżkiem przed snem. I właśnie wtedy, gdy gasła lampka nocna, zaczynało się… szur, szur, szur… Czasami cichutko, prawie niesłyszalnie, a czasami głośniej, jakby ktoś czołgał się po dywanie.
Pierwszej nocy Antek pomyślał, że to pewnie mysz. „Ojej!” – pomyślał z lekkim strachem, bo choć był ciekawski, to myszy jakoś szczególnie nie lubił. Wyobraził sobie małą, szarą myszkę, która wchodzi do jego pokoju w poszukiwaniu okruchów ciasteczek. Następnego dnia dokładnie posprzątał pod łóżkiem i upewnił się, że nie ma tam żadnych smakołyków dla myszy. Ale szuranie nie ustało!
Kolejnej nocy Antek pomyślał, że to może wiatr. „Może wiatr hula pod drzwiami?” – zastanawiał się, nasłuchując. Ale okna były zamknięte, a firanki spokojnie wisiały. Wiatr na pewno nie był winny. Szur, szur, szur… dźwięk wciąż się powtarzał.
Antek zaczął kombinować. „Może to duchy?” – przemknęło mu przez myśl. Zrobiło mu się trochę zimno na plecach. Duchy w jego pokoju? To brzmiało trochę strasznie, ale też… ekscytująco! Może duchy przyszły pobawić się jego zabawkami? A może chcą mu coś powiedzieć? Antek postanowił być odważny i zapytać. Cichutko, prawie szeptem, powiedział do ciemności: „Halo? Duchu? Jesteś tam?” Cisza. Tylko szur, szur, szur…
Następnej nocy Antek postanowił działać bardziej sprytnie. Zamiast pytać duchów, postanowił… podsłuchiwać! Położył się w łóżku, zgasił lampkę i udawał, że śpi. Czekał cierpliwie, z uszami nastawionymi jak radary. Szur, szur… zaczęło się. Antek leżał nieruchomo i nasłuchiwał. Dźwięk dochodził jakby… spod łóżka! Dokładnie z miejsca, gdzie stały jego niebieskie kapcie.
„Kapcie?” – pomyślał Antek z niedowierzaniem. „Czy to możliwe, że to moje kapcie szurają?” To brzmiało absurdalnie! Kapcie nie szurają same z siebie, prawda? Ale… co innego mogło to być?
Antek postanowił to sprawdzić. Bardzo ostrożnie, żeby nie spłoszyć tajemniczego szuracza, zsunął się z łóżka i na palcach podszedł do łóżka. Przyklęknął i zajrzał pod nie. W ciemności niewiele było widać, ale po chwili jego oczy przyzwyczaiły się do mroku. I co zobaczył? Nie uwierzycie!
Jego niebieskie kapcie… chodziły! Tak, tak, chodziły! Jeden kapeć cicho szurał po dywanie, a drugi… drugi gonił go, podskakując na miękkiej podeszwie! Wyglądało to tak, jakby kapcie grały w berka! Antek przecierał oczy ze zdumienia. Czy to mu się śniło? Ale nie, to działo się naprawdę! Jego kapcie, te zwykłe, niebieskie kapcie, ożywały w nocy i bawiły się w jego pokoju!
Antek cicho zachichotał. To wcale nie były duchy ani myszy! To były jego psotne kapcie! Z ciekawością obserwował, co robią dalej. Kapcie przestały biegać i zaczęły… wąchać! Tak, tak, kapcie wąchały dywan! Jeden kapeć podszedł do zabawkowego samochodu i zaczął go obwąchiwać. Potem drugi kapeć podszedł do klocków i też je powąchał.
„Chyba szukają czegoś ciekawego!” – pomyślał Antek z uśmiechem. Nagle jeden z kapci, ten z dłuższymi uszami, zatrzymał się przy książce leżącej na podłodze. Podniósł ją (jakimś cudem, bo kapcie nie mają rąk!) i zaczął… przeglądać strony! Drugi kapeć przyszedł mu z pomocą i razem przewracały kartki, oglądając obrazki. Wyglądały jak mali, ciekawi czytelnicy!
Antek nie mógł powstrzymać śmiechu. To było tak zabawne i niespodziewane! Jego kapcie były nocnymi odkrywcami! Postanowił do nich dołączyć. Cichutko wstał i zawołał szeptem: „Hej, kapcie! Co tam robicie?”
Kapcie, zaskoczone, zamarły w bezruchu. Spojrzały na Antka swoimi… no, kapcie nie mają oczu, ale jakoś tak na niego spojrzały, jakby były zaskoczone i trochę przestraszone. Antek podszedł bliżej i usiadł na dywanie. „Nie bójcie się, to ja, Antek. Wasz właściciel!”
Kapcie chyba zrozumiały, bo jeden z nich podskoczył do przodu, jakby chciał się przywitać. Antek delikatnie pogłaskał go po miękkim uszku. „Jesteście niesamowite! Nie wiedziałem, że kapcie mogą być takie ciekawe!”
Od tej nocy Antek i jego kapcie zostali najlepszymi przyjaciółmi. Wieczorem, przed snem, Antek już nie ustawiał kapci grzecznie pod łóżkiem. Zostawiał je na środku pokoju, żeby miały więcej przestrzeni do nocnych przygód. Czasami nawet zostawiał im małą książeczkę lub zabawkę, żeby miały coś ciekawego do odkrycia. A szurające dźwięki? Te już nie były tajemnicze. Były wesołym szelestem nocnej zabawy. I Antek zasypiał z uśmiechem, wiedząc, że jego kapcie właśnie wyruszają na kolejną, szurającą przygodę.