Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W Dolinie Szeptów, gdzie rosły drzewa o liściach szeleszczących najpiękniejsze kołysanki, mieszkała mała Zosia.
Dolina ta nie była zwyczajna – gwiazdy spadały tu czasem z nieba, zamieniając się w błyszczące, kolorowe kamyki. Zosia zbierała je do swojego małego koszyczka, bo każdy kamyk miał swój sekretny, cichy blask.
Jednak ostatnio, coś się zmieniło. Sny mieszkańców Doliny Szeptów stały się niespokojne. Motyle budziły się z drżeniem skrzydełek, a wiewiórki chowały się głębiej w dziuplach, niespokojne.
Zosia zauważyła, że nawet rzeka, zwykle leniwa i srebrzysta, teraz płynęła szybciej, jakby się spieszyła.
Zaniepokojona, Zosia poszła do Dziadka Dęba, najstarszego drzewa w Dolinie. Jego kora była pomarszczona jak mapa, a w każdym sęku kryła się mądrość wieków. „Dziadku Dębie,” wyszeptała Zosia, „sny nam się popsuły. Co się dzieje?”
Dziadek Dąb zaszumiał liśćmi jakby westchnął. „To Łapacz Snów,” powiedział cicho, „znad Wzgórza Marzeń. On zbierał nasze sny i dawał nam spokojne noce. Ale coś się zepsuło. Jego kod magiczny się pomieszał.”
Łapacz Snów był starą, plecioną konstrukcją z gałązek i pajęczych nici, wiszącą na szczycie Wzgórza Marzeń. Zosia nigdy tam nie była, bo Wzgórze Marzeń wydawało się jej trochę straszne, owiane mgłą i tajemnicą.
„Musisz znaleźć kod,” szepnął Dziadek Dąb, „kod utkany z dźwięków Doliny. Posłuchaj uważnie.”
Zosia, choć trochę się bała, postanowiła pomóc. Wyruszyła na Wzgórze Marzeń. Serca biło jej szybciej, a cienie drzew wydawały się tańczyć. Ale Zosia przypomniała sobie o Dziadku Dębie i jego mądrości. Zaczęła słuchać.
Najpierw usłyszała szum wiatru w trawach – „szszszsz”. Potem brzęczenie pszczółek zbierających nektar – „bzzzzz”.
Następnie cichy plusk wody w strumyku – „plum plum”. I na końcu, delikatny śpiew świerszczy w krzakach – „cyk cyk”. Zosia zamknęła oczy i powtórzyła cicho: „szszszsz, bzzzzz, plum plum, cyk cyk.” Te dźwięki wydawały się układać w melodię.
Doszła do Łapacza Snów. Był splątany i matowy, a zwykle błyszczał delikatnym światłem. Zosia delikatnie dotknęła go palcem i wyszeptała kod dźwięków: „szszszsz, bzzzzz, plum plum, cyk cyk.”
Wtedy stało się coś magicznego. Łapacz Snów rozbłysnął ciepłym, złotym światłem. Pajęcze nici zaczęły lśnić, a z gałązek popłynęła cicha, kojąca muzyka.
Mgła nad Wzgórzem Marzeń rozstąpiła się, a Zosia poczuła, jak strach odpływa. W Dolinie Szeptów znowu zapanował spokój.
Kiedy Zosia wróciła do domu, księżyc świecił jasno, a gwiazdy migotały wesoło. Usłyszała, jak motyle śpią spokojnie, a wiewiórki chrapią cichutko w dziuplach.
Nawet rzeka płynęła teraz leniwie i srebrzyście, nucąc cichą kołysankę. Zosia wiedziała, że dzięki kodowi dźwięków, sny w Dolinie Szeptów znowu będą piękne i spokojne.
A ona zasnęła z uśmiechem na twarzy, marząc o gwiazdach i sekretnych kodach.