Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Tymek mieszkał w domu, który był starszy niż jego Dziadek, a może nawet starszy niż Dziadka ulubiony fotel. A to już naprawdę coś!
Dom miał wiele ciekawych zakamarków, tajemnicze strychy i piwnicę, do której Tymek wchodził tylko trzymając Mamę za rękę.
Ale najciekawszą rzeczą w całym domu były schody.
Drewniane, szerokie schody prowadzące na piętro, gdzie Tymek miał swój pokój.
Schody te miały pewną niezwykłą cechę – uwielbiały skrzypieć.
Skrzypiały rano, gdy Tata schodził na śniadanie, próbując stąpać jak najciszej.
Skrzypiały w południe, gdy Mama wnosiła pranie.
Skrzypiały wieczorem, gdy Tymek biegł na górę umyć zęby.
Skrzyp, trzask, jęk – każdy krok wywoływał całą symfonię dźwięków.
Pewnego wieczoru, gdy Tymek leżał już w łóżku, a w domu panowała cisza, usłyszał znajome skrzypnięcie.
Ale to było inne skrzypnięcie. Nie takie zwykłe, jak gdy ktoś wchodził.
To było krótkie „Iik!”. A potem dłuższe „Trzaaask…”. A potem znów „Iik! Iik!”.
Brzmiało to prawie jak… rozmowa?
Tymek uniósł głowę z poduszki. Nadstawił uszu.
Cisza.
A potem znów: „Trzaaask… Iik!”.
„Czy schody… mówią?” pomyślał Tymek, a jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
Następnego dnia Tymek postanowił zbadać sprawę.
Usiadł na najniższym stopniu i czekał.
Gdy Tata zszedł na dół, schody zaskrzypiały głośno: „BUM-TRZASK-JĘK!”.
„To pewnie znaczy Dzień Dobry, Tato!” pomyślał Tymek.
Gdy Mama wniosła siatkę z zakupami, schody jęknęły przeciągle: „Uuuu-iiiik-trask!”.
„A to pewnie znaczy: Ciężkie te zakupy, Mamo!” domyślił się chłopiec.
Postanowił spróbować nawiązać kontakt.
Wieczorem, gdy miał iść spać, stanął przed schodami.
„Halo, Schody?” szepnął.
Schody milczały.
Tymek postawił stopę na pierwszym stopniu.
„Iik!” odpowiedział stopień.
„Czy… lubicie tu stać?” zapytał Tymek, wchodząc na drugi stopień.
„Trzaaask…” jęknął drugi stopień.
„Aha, czyli tak sobie,” zinterpretował Tymek. „A może chciałybyście pójść na spacer?”
Wszedł na trzeci stopień.
„SKRZYP!” odpowiedział głośno trzeci stopień.
„Rozumiem, raczej nie,” zaśmiał się Tymek. „Trudno chodzić na spacery, jak się jest schodami.”
Przez kilka następnych dni Tymek prowadził swoje badania.
Zauważył, że schody skrzypią inaczej w zależności od pogody. W deszczowe dni były bardziej jękliwe.
Skrzypiały też inaczej w zależności od tego, kto po nich chodził. Kroki Taty były ciężkie i rytmiczne („BUM-TRASK, BUM-TRASK”). Kroki Mamy lżejsze i szybsze („ik-ik-trzask, ik-ik-trzask”).
A kroki Tymka? Były najbardziej różnorodne! Czasem biegł („ik-ik-ik-skrzyp!”), czasem skakał po dwa stopnie („BUM!-cisza-TRZASK!”), a czasem schodził powoli, zastanawiając się nad czymś ważnym („iik… trzaaask… iiiik…”).
Postanowił podzielić się swoim odkryciem z rodzicami przy kolacji.
„Mamo, Tato, wiecie, że nasze schody mówią?” oznajmił uroczyście, nabijając kluskę na widelec.
Tata uniósł brew. „Mówią? A co takiego mówią, ciekawy jestem?”
Mama uśmiechnęła się ciepło. „Naprawdę, Tymku? Co ci powiedziały?”
„No… na przykład, że zakupy były ciężkie. I że nie chcą iść na spacer,” wyjaśnił Tymek z pełną powagą.
Tata zachichotał. „To bardzo stare schody, synku. Drewno pracuje, rozszerza się i kurczy, dlatego skrzypi.”
„Ale one skrzypią RÓŻNIE!” upierał się Tymek. „To jest ich język!”
Mama pogłaskała go po głowie. „To bardzo ciekawe, kochanie. Może masz rację, może mają swój własny, tajemniczy język.”
Tymek wiedział, że rodzice nie do końca mu wierzą. Ale on wiedział swoje.
Pewnej nocy obudził go dziwny dźwięk. Nie było to zwykłe skrzypienie.
To było ciche „skrob-skrob… iik… skrob…”.
Tymek wstał po cichutku i na palcach podszedł do drzwi pokoju.
Uchylił je lekko.
W korytarzu było ciemno, tylko smuga księżycowego światła padała na schody.
A na środkowym stopniu… siedziała mała, szara myszka!
Skrobała coś pazurkami, a stopień odpowiadał jej cichutkim „iik”.
Myszka podniosła łepek, zastygła na chwilę, a potem szybko przemknęła w ciemność.
„A więc to tak!” pomyślał Tymek z zachwytem. „Schody rozmawiają nie tylko z nami, ale też z myszkami!”
Od tamtej pory Tymek słuchał skrzypienia schodów z jeszcze większą uwagą.
Już nie próbował zadawać im pytań.
Zrozumiał, że ich język nie polega na odpowiedziach.
Ich język był opowieścią.
Opowieścią o tym, kto idzie spać, kto wstaje rano, kto niesie ciężkie zakupy, a kto jest małą myszką szukającą okruszków.
Schody były jak pamiętnik domu, zapisujący każdy krok, każdy dzień.
I Tymek, słuchając ich skrzypienia przed snem, czuł się bezpiecznie.
Był częścią tej opowieści. A stare, skrzypiące schody były jego sekretnymi przyjaciółmi, które opowiadały mu historie domu szeptane językiem drewna.
„Dobranoc, Schody,” szepnął, wtulając się w poduszkę.
„Iiiik… trzaaask…” odpowiedziały cicho schody, jakby mówiły: „Dobranoc, Tymku.”