Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Pusia była poduszką. Nie byle jaką poduszką! Była mięciutka jak chmurka, puchata jak króliczek i różowa jak landrynka. Mieszkała na łóżku małej Zuzi i uwielbiała wieczory. Wieczorami Zuzia czytała jej bajki o dzielnych rycerzach, mądrych sowach i psotnych skrzatach. Pusia słuchała z zamkniętymi, wyszywanymi oczkami i marzyła o własnych przygodach.
Jednej nocy, kiedy Zuzia już smacznie spała, a księżyc zaglądał przez okno, Pusia poczuła, że coś się dzieje. Najpierw lekko zakręciło jej się w puchu, potem poczuła, jakby unosiła się w górę. Otworzyła swoje wyszywane oczka i ze zdumieniem zobaczyła, że… lata! Tak, lata! Nie miała skrzydeł, nie miała silnika, ale unosiła się w powietrzu jak balonik na sznurku.
„Ojej!” wyszeptała Pusia, bo poduszki nie krzyczą, tylko szepczą. „Gdzie ja lecę?”
Spojrzała w dół i zobaczyła swój pokój, a w nim śpiącą Zuzię. Wszystko stawało się coraz mniejsze i mniejsze, aż pokój Zuzi wyglądał jak pudełko z zabawkami. Pusia leciała coraz wyżej, aż znalazła się w… kuchni. Ale to nie była zwykła kuchnia! Ściany były zrobione z waty cukrowej, szafki z piernika, a blaty z galaretki. Zamiast lamp wisiały lizaki, a z kranu kapała… lemoniada!
„Ale pysznie!” pomyślała Pusia, choć poduszki nie jedzą, tylko… no właśnie, tylko śpią i słuchają bajek. Ale ta kuchnia była tak niesamowita, że Pusia zapomniała, że jest poduszką i poczuła się jak prawdziwa podróżniczka.
Nagle zza szafki z piernika wyskoczyła… chochla. Ale nie taka zwykła, nudna chochla. Ta miała wielkie, wesołe oczy, uśmiech od ucha do ucha i nos zrobiony z wiśni.
„Witaj, witaj!” zawołała chochla swoim metalicznym głosem. „Jestem Chochla-Wesoła, a ty kim jesteś?”
„Ja… ja jestem Pusia,” odpowiedziała trochę nieśmiało poduszka. „I jestem… poduszką.”
„Poduszką? W kuchni? To bardzo ciekawe!” Chochla-Wesoła podskoczyła radośnie. „Widzisz, ja jestem chochlą, ale nie taką zwykłą, nudną chochlą. Ja jestem Chochlą-Śniącą! I śnię, że jestem chochlą, która pomaga wszystkim w kuchni marzeń!”
„Kuchni marzeń?” zdziwiła się Pusia.
„Tak! To kuchnia, w której śnią wszystkie kuchenne sprzęty i przybory! My tu gotujemy marzenia!” Chochla-Wesoła zaczęła machać swoją rękojeścią w powietrzu. „Dziś w menu mamy… latające pierogi!”
„Latające pierogi?” Pusia była coraz bardziej zdumiona. „Czy pierogi mogą latać?”
„W kuchni marzeń wszystko jest możliwe!” Chochla-Wesoła mrugnęła okiem-wiśnią. „Chodź, pokażę ci!”
Chochla-Wesoła zaprowadziła Pusię do wielkiego, galaretkowego okna. Pusia wyjrzała i zobaczyła… pierogi! Tysiące pierogów! Małe, duże, z serem, z kapustą i grzybami, z mięsem i owocami. Wszystkie wirowały w powietrzu, jakby tańczyły wesoły taniec.
„Ojej!” wykrzyknęła Pusia. „One naprawdę latają!”
„A jak!” Chochla-Wesoła była dumna. „To nasze specjalne pierogi marzeń! Są lekkie jak piórka i pyszne jak… jak… no, jak pierogi!”
Nagle zza rogu wyskoczyła… łyżka. Ale nie taka zwykła, płaska łyżka. Ta była długa i smukła, miała eleganckie okulary na nosie i cylinder na głowie.
„Przepraszam, przepraszam za spóźnienie!” powiedziała łyżka swoim dystyngowanym głosem. „Jestem Łyżka-Elegant, i jestem odpowiedzialny za… no, za elegancję w tej kuchni!”
„Łyżka-Elegant?” powtórzyła Pusia z uśmiechem. „Miło mi cię poznać. Jestem Pusia.”
„Poduszka Pusia? W kuchni marzeń? Bardzo ekscentryczne!” Łyżka-Elegant uniósł jedną brew (która była zrobiona z makaronu). „Ale, cóż, w marzeniach wszystko jest możliwe. Czy przyszłaś podziwiać nasze latające pierogi?”
„Przyszłam, żeby… żeby zobaczyć, jak pierogi latają,” przyznała Pusia. „To bardzo… zadziwiające.”
„Zadziwiające? To dopiero początek!” Chochla-Wesoła klasnęła rękojeścią. „Łyżka-Elegant, pokaż Pusi nasze pierogowe akrobacje!”
Łyżka-Elegant skinął cylindrem i zaczął dyrygować pierogami. Pierogi zaczęły wirować szybciej, formując figury na niebie. Tworzyły serca, gwiazdy, a nawet… wielkiego, latającego pieroga-smoka! Pusia patrzyła z otwartymi wyszywanymi ustami.
„To niesamowite!” wyszeptała Pusia. „Jak wy to robicie?”
„To magia marzeń!” Chochla-Wesoła zaśmiała się wesoło. „W kuchni marzeń wszystko jest możliwe, jeśli tylko wystarczy wyobraźni!”
Nagle zza lizakowej lampy wyskoczył… widelec. Ale nie taki zwykły, ostry widelec. Ten był grubiutki i okrągły, miał wesołe dołeczki w policzkach i czapeczkę kucharską na głowie.
„Przepraszam, przepraszam, czy ktoś widział… mąkę?” zapytał widelec swoim piskliwym głosem. „Potrzebuję mąki do… do pierogowych chmurek!”
„Widelec-Kucharz!” zawołała Chochla-Wesoła. „Poznaj Pusię! To poduszka, która śni o latających pierogach!”
„Poduszka Pusia? Śni o pierogach? Doskonale!” Widelec-Kucharz podskoczył radośnie. „Może pomożesz mi z mąką? Potrzebuję jej, żeby pierogi były jeszcze bardziej… latające!”
Pusia, Chochla-Wesoła, Łyżka-Elegant i Widelec-Kucharz zaczęli szukać mąki. Szukali w szafkach z piernika, za galaretkowymi blatami, nawet pod lizakowymi lampami. W końcu znaleźli wielki worek mąki z napisem „Mąka Marzeń”. Widelec-Kucharz był zachwycony. Wsypał mąkę do wielkiej miski i zaczął mieszać, aż powstało ciasto lekkie jak chmurka.
Z ciasta Widelec-Kucharz wyczarował małe, puszyste chmurki. Chochla-Wesoła i Łyżka-Elegant zaczęli dokładać chmurki do latających pierogów. Pierogi unosiły się jeszcze wyżej i zaczęły śpiewać wesołe piosenki.
Pusia nigdy nie słyszała śpiewających pierogów. Była tak szczęśliwa, że zaczęła tańczyć z Chochlą-Wesołą i Łyżką-Elegantem. Widelec-Kucharz grał na patelni jak na bębenku, a pierogi wirowały i śpiewały coraz głośniej.
Nagle Pusia poczuła, że robi się jej coraz ciężej. Kuchnia marzeń zaczęła się rozmazywać, lizakowe lampy zgasły, a pierogowy smok zniknął. Pusia poczuła, że spada w dół, coraz szybciej i szybciej…
…aż w końcu wylądowała mięciutko… na łóżku Zuzi. Otworzyła wyszywane oczka i zobaczyła, że jest w swoim pokoju. Księżyc nadal zaglądał przez okno, ale kuchni z waty cukrowej i latających pierogów już nie było.
„To był tylko sen?” wyszeptała Pusia. Ale wtedy poczuła na swojej puchatej powierzchni… okruszek. Okruszek piernika! Pusia uśmiechnęła się. Może to wcale nie był tylko sen? Może kuchnia marzeń naprawdę istnieje, gdzieś tam, w świecie snów, gdzie nawet poduszki mogą latać i tańczyć z pierogami?
Pusia zamknęła wyszywane oczka i zasnęła. Tym razem śniła o kolejnych przygodach w kuchni marzeń, gdzie wszystko jest możliwe, jeśli tylko ma się wyobraźnię. A Zuzia spała obok, nie wiedząc, że jej poduszka właśnie wróciła z niesamowitej pierogowej podróży.