Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Tymek miał dzisiaj małą przygodę.
Biegał po podwórku szybciej niż wiatr, aż tu nagle… Bęc! Potknął się o wystający korzeń starej jabłonki.
Kolano trochę bolało i pojawiła się czerwona kreseczka.
Na szczęście mama miała supermoce i magiczne plasterki.
Wybrał ten najfajniejszy – w kolorowe rakiety kosmiczne.
Teraz, wieczorem, leżał już w swoim łóżku.
Księżyc zaglądał przez okno, a na szafce nocnej świeciła mała lampka w kształcie gwiazdki.
Tymek podciągnął kołdrę pod samą brodę i spojrzał na swoje kolano.
Plasterek z rakietami wyglądał bardzo poważnie, jakby szykował się do ważnej misji.
„Ciekawe,” pomyślał Tymek, „czy taki plasterek może coś słyszeć?”
Przecież ma w środku taką miękką poduszeczkę. Może to jest jego ucho?
Tymek wytężył słuch.
W domu było już cicho. Mama i tata oglądali coś w salonie, ale dźwięki dochodziły stamtąd bardzo stłumione.
Słychać było za to coś innego.
Skrzyp… Skrzyp…
To stara szafa w rogu pokoju.
„Słyszysz, Plasterku?” szepnął Tymek do swojego kolana. „To szafa opowiada historie o starych ubraniach, które w niej mieszkają.”
Plasterek nic nie odpowiedział, ale Tymkowi wydawało się, że jedna z narysowanych rakiet lekko zadrżała.
Potem usłyszał cichutkie mruczenie.
Mruuu… Mruuu…
To Kłębuszek, jego rudy kot, spał zwinięty w kłębek na dywanie u stóp łóżka.
„A to Kłębuszek śni o myszkach zrobionych z wełny,” zachichotał cicho Tymek. „On zawsze tak mruczy przez sen. Słyszysz, jaki jest zadowolony?”
Nagle za oknem zawiał wiatr.
Szszszuuuu… Huk!
Gałąź starej jabłonki zastukała w szybę.
Tymek troszkę się wzdrygnął.
„Ojej, Plasterku, słyszałeś? To chyba wiatr chciał nam zajrzeć do pokoju. Albo może to ta jabłonka przypomina, żebym uważał na jej korzenie?”
Spojrzał znów na plasterek. Rakiety kosmiczne wyglądały teraz bardzo odważnie.
„Ty się chyba nie boisz wiatru, co? Jesteś przecież kosmiczny.”
Z kuchni dobiegł cichy, jednostajny szum.
Bzzzzzzzz…
„A to lodówka,” domyślił się Tymek. „Ona nigdy nie śpi. Pilnuje, żeby mleko było zimne na śniadanie i żeby lody nie zamieniły się w zupę.”
„Pewnie nuci sobie lodówkową kołysankę. Ciekawe, czy słyszysz jej piosenkę, Plasterku?”
Leżał tak przez chwilę, nasłuchując.
Kap… Kap… Kap…
Coś kapało w łazience.
„O, to kran,” szepnął. „Pewnie zapomniałem go dobrze zakręcić po myciu zębów. Kran gra nam teraz na kropelkowych bębenkach.”
Wyobraził sobie małe kropelki wody, które podskakują w umywalce jak na trampolinie.
Nawet ciche tykanie zegara na ścianie brzmiało inaczej, gdy słuchało się go razem z plasterkiem.
Tik… Tak… Tik… Tak…
„Zegar liczy gwiazdy na niebie,” wymyślił Tymek. „Albo może liczy, ile snów przyśni mi się dzisiaj w nocy?”
Przymknął oczy.
Już nie czuł się sam w ciszy.
Miał swojego małego, kosmicznego towarzysza na kolanie, który słuchał razem z nim wszystkich nocnych dźwięków.
Nawet tych najcichszych i najbardziej tajemniczych.
Może plasterek słyszał też, jak rosną mu włosy? Albo jak cichutko pracują jego myśli?
Uśmiechnął się do tej myśli.
Nocne odgłosy przestały być dziwne czy straszne.
Były jak cicha muzyka, jak kołysanka grana przez dom i przez świat za oknem.
A plasterek na kolanie był jak mały, dzielny astronauta, który odbywał nocną misję nasłuchową.
Tymek poczuł, jak robi się coraz bardziej senny.
Kołdra była ciepła, poduszka miękka, a mruczenie Kłębuszka działało usypiająco.
„Dobranoc, Plasterku,” szepnął jeszcze, ziewając szeroko.
„Słuchajcie sobie grzecznie z Kłębuszkiem i szafą, a ja już lecę do krainy snów.”
I zanim zegar zdążył policzyć kolejną minutę, Tymek już spał, śniąc o podróżach między gwiazdami na plasterkowej rakiecie.
A plasterek? Cóż, pewnie słuchał dalej. W końcu miał ważną misję.