Plama z Soku na Bluzce i Nocna Wyprawa do Pralki

Plama z Soku na Bluzce i Nocna Wyprawa do Pralki

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Franek miał ulubioną białą koszulkę. Nie była to zwykła biała koszulka, o nie! Na samym środku miała nadruk wesołego, trochę głupkowatego dinozaura, który jechał na deskorolce.

Franek kochał tę koszulkę miłością wielką i prawdziwą. Zakładał ją na specjalne okazje, takie jak wizyta u babci, wyjście na lody albo… wtorkowe popołudnie, kiedy po prostu miał na nią ochotę.

I właśnie w takie jedno wtorkowe popołudnie, tuż przed kolacją, stało się nieszczęście. Wielkie Nieszczęście przez duże „N”. Franek pił sok z czarnych porzeczek, swój ulubiony, ciemnofioletowy i bardzo, bardzo smaczny.

Trzymał kubek ostrożnie, naprawdę ostrożnie, ale jego łokieć miał chyba inne plany. Nagle, niespodziewanie, łokieć szturchnął kubek, a kubek, jak zaczarowany, przechylił się w locie.

Chluuuup! Ciemnofioletowa fala soku wylądowała prosto na białej koszulce Franka. Dinozaur na deskorolce nagle wyglądał, jakby wpadł w błoto po samą szyję.

Oczy Franka zrobiły się wielkie jak spodki. A potem jeszcze większe. Z kącików pociekły dwie łzy, a z gardła wydobył się dźwięk przypominający syrenę strażacką.

Mooooja koszuuuulka!” zawył Franek, patrząc z przerażeniem na fioletową katastrofę na swoim brzuchu.

Mama przybiegła natychmiast, jak superbohaterka na wezwanie.

„Ojejku, Franeczku, co się stało?” spytała, przytulając go mocno.

„Dinozaur… on… on utonął w soku!” wyłkał Franek, wskazując palcem na mokrą plamę.

Mama obejrzała koszulkę z troską.

„Oj, rzeczywiście, plama jest spora. Ale nie martw się, skarbie. Mamy na to sposób.”

Franek pociągnął nosem.

„Jaki sposób? Magiczny?”

„Prawie,” uśmiechnęła się mama. „Mamy superbohatera od brudnych ubrań. Nazywa się Pralka.”

Franek zmarszczył brwi. Pralka? To duże, białe pudło w łazience, które czasem buczy i trzęsie się jak galaretka?

Mama zdjęła z Franka zabrudzoną koszulkę i zaniosła ją do łazienki. Wrzuciła ją do wielkiego, okrągłego brzucha pralki.

„Teraz nasza bohaterka zajmie się tą plamą,” powiedziała mama, wsypując pachnący proszek i wlewając niebieski płyn. „Rano koszulka będzie jak nowa. Zobaczysz.”

Franek nie był do końca przekonany, ale mama wyglądała na pewną siebie. Po kolacji i myciu zębów, leżał już w swoim łóżku.

Światła były zgaszone, w pokoju panował miły półmrok, a przez okno zaglądał księżyc.

Ale Franek nie mógł zasnąć. Myślał o swojej koszulce. O dinozaurze uwięzionym w fioletowej plamie. I o tej pralce… Jak ona to robi? Czy w środku mieszkają małe ludziki z gąbkami i szczoteczkami?

Nagle usłyszał cichy dźwięk dochodzący z korytarza. Takie… bulgotanie. A potem ciche szumienie.

Pralka! Zaczęła swoją misję ratunkową!

Franek wytężył słuch. Bul… bul… bul… A potem… szuuuu… wirrr… wirrr…

Wyobraził sobie pralkę jako wielkiego, białego robota. W jej brzuchu, w wodzie i pianie, koszulka z dinozaurem wirowała jak na karuzeli. Może pralka śpiewała jej kołysankę do czysta?

„Muszę to zobaczyć,” pomyślał Franek. Ciekawość była silniejsza niż senność.

Bardzo, bardzo cichutko wysunął się spod kołdry. Stopy postawił na zimnej podłodze. Brrr!

Na paluszkach, jak mały szpieg, wymknął się z pokoju. Korytarz w nocy wyglądał inaczej. Cienie tańczyły na ścianach, a stara szafa przypominała śpiącego olbrzyma.

Podłoga zaskrzypiała pod jego stopą. Iiiik!

Franek zamarł. Czy obudził śpiącego olbrzyma? Nasłuchiwał przez chwilę. Cisza. Tylko z łazienki dobiegało miarowe buczenie pralki.

Odetchnął z ulgą i ruszył dalej. Skrzypiąca deska była jak pułapka, którą udało mu się ominąć.

Stanął przed drzwiami łazienki. Były lekko uchylone. Zajrzał do środka.

Pralka stała pośrodku, lekko drżąc. Przez okrągłe okienko w jej drzwiach widać było wirujący chaos – wodę, pianę i… coś białego z kolorowym akcentem. To była jego koszulka!

Franek przycisnął nos do zimnej szyby drzwi. Pralka buczała teraz głośniej, jakby nabierała rozpędu. Wirrr… wirrr… Szuuuu!

Wyglądało to, jakby pralka toczyła walkę z plamą. Może używała specjalnych, tajnych ruchów karate, żeby wygonić fioletowy sok?

Franek uśmiechnął się do siebie. To było całkiem zabawne. Pralka – superbohaterka w akcji.

Nagle pralka zaczęła zwalniać. Buczenie stało się cichsze, wirowanie wolniejsze. Woda zaczęła znikać, jakby pralka ją wypiła.

Bęben zatrzymał się. W środku, przyklejona do ścianki, leżała jego koszulka. Wyglądała na bardzo mokrą, ale… czy plama zniknęła?

Franek nie mógł dokładnie zobaczyć w półmroku.

Pralka wydała z siebie ostatnie, ciche kliknięcie. Jakby mówiła: „Misja zakończona”.

Franek poczuł ulgę. Jego koszulka była bezpieczna. Pralka naprawdę dała radę!

Cichutko, jak przyszedł, wrócił do swojego pokoju. Znów ominął skrzypiącą deskę i wślizgnął się pod kołdrę.

Teraz czuł się spokojny i senny. Wiedział, że rano jego dinozaur znów będzie czysty i gotowy na nowe przygody.

Zamknął oczy i zasnął, śniąc o wielkiej, białej pralce w pelerynie superbohatera, która walczy z armią kolorowych plam, używając piany i wirujących kopnięć.

A rano? Rano koszulka leżała złożona na krześle. Była czyściutka, pachnąca, a dinozaur na deskorolce uśmiechał się do Franka bez śladu fioletowej plamy. Misja pralki zakończyła się pełnym sukcesem!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *