Pan Ziewnik i Fabryka Dobrych Snów

Pan Ziewnik i Fabryka Dobrych Snów

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Daleko, daleko, za siódmą chmurką i ósmym pagórkiem z waty cukrowej, znajdowała się Fabryka Dobrych Snów.

Nie była to zwykła fabryka z kominami i hałasem. O, nie! Ta fabryka lśniła wszystkimi kolorami tęczy, a zamiast dymu, unosiły się z niej delikatne mgiełki pachnące poziomkami i ciepłym mlekiem.

W środku uwijał się Pan Ziewnik. Był to jegomość o dobrotliwym uśmiechu, lekko przygarbiony od noszenia ciężkich worków z sennymi marzeniami i miał oczy tak niebieskie jak letnie niebo tuż przed drzemką.

Jego głównym zadaniem było mieszanie składników na idealne sny dla dzieci na całym świecie.

Miał do pomocy małe, błyszczące Iskierki Szeptuchy, które zbierały dla niego najpiękniejsze wspomnienia dnia, drobinki śmiechu i pyłek księżycowy.

Były też Chmurki Chichotki, puszyste jak baranki, które przechowywały najweselsze żarty i łaskotki, gotowe do dodania do radosnych snów.

Pewnego wieczoru Pan Ziewnik czuł się wyjątkowo zmęczony. Ziewnął tak potężnie, że aż Iskierki Szeptuchy zatrzepotały ze zdziwienia, a kilka Chmurek Chichotek zachichotało nerwowo.

„Och, wybaczcie, moi drodzy” – mruknął, przecierając zaspane oczy. – „Dziś jakoś wyjątkowo chce mi się spać”.

Podszedł do wielkiego, bulgoczącego kotła, w którym przygotowywał porcję snów dla dzieci z małego miasteczka nad rzeką.

Miał dodać szczyptę „Słodkiego Lenistwa”, miarkę „Kolorowych Przygód” i kropelkę „Spokojnej Nocy”.

Sięgnął na półkę po słoiczki. Ziewnął ponownie, tak szeroko, że prawie połknął małą Iskierkę (na szczęście zdążyła uskoczyć).

I wtedy właśnie stało się coś nieoczekiwanego.

Zamiast słoiczka z „Kolorowymi Przygodami”, jego zaspana ręka chwyciła słoik z napisem „Latające Kapcie Niezwykłej Mocy”. A zamiast kropelki „Spokojnej Nocy”, przez pomyłkę wlał całą chochlę „Radosnego Chichotu” prosto od rozbawionych Chmurek.

„Gotowe!” – oznajmił Pan Ziewnik, nieświadomy swojej pomyłki. Zamieszał miksturę wielką, srebrną łyżką, ziewając przy tym po raz trzeci.

Mgiełka snów uniosła się z kotła i popłynęła przez specjalne rury prosto do sypialni dzieci w miasteczku.

W swoim łóżeczku mały Antek właśnie zasypiał, przytulając starego misia Barnabę.

Nagle, w jego śnie, Barnaba wstał, założył maleńki cylinder i zaczął opowiadać dowcipy! Śmiał się tak głośno, że aż łóżko Antka podskakiwało w rytm misiowego chichotu.

Antek śmiał się przez sen, zastanawiając się, skąd jego miś zna tyle kawałów.

Po drugiej stronie ulicy, w pokoju z różowymi zasłonkami, spała Basia.

Jej sen zaczął się normalnie – płynęła łódką po spokojnym jeziorze. Ale nagle łódka zamieniła się w gigantyczny, puchaty kapeć! A jezioro… cóż, jezioro stało się morzem truskawkowej galaretki!

Basia, siedząc na latającym kapciu, unosiła się nad galaretkowym morzem, a wiatr (który pachniał bitą śmietaną) rozwiewał jej włosy.

Inne dzieci też miały dziwne sny. Ktoś śnił, że jego kredki same rysują na ścianach tańczące warzywa, a ktoś inny śnił, że jego piżama potrafi grać na harmonijce!

W Fabryce Snów Pan Ziewnik właśnie parzył sobie kubek ciepłego kakao, gdy przyleciały do niego zaniepokojone Iskierki Szeptuchy.

„Panie Ziewniku… coś jest… nie tak…” – szeptały cichutko. – „Dzieci… chichoczą… kapcie… latają…”

Pan Ziewnik zmarszczył brwi. Podszedł do kotła i powąchał resztki sennej mikstury.

Poczuł wyraźny zapach… starych kapci i niekontrolowanego chichotu.

„Ojejku!” – jęknął, łapiąc się za głowę. – „Pomyliłem składniki! Te biedne dzieci mają teraz sny pełne latających kapci i chichoczących misiów!”

Musiał szybko coś zrobić, zanim dzieci obudzą się zmęczone od nadmiaru śmiechu i dziwacznych przygód.

„Szybko, Iskierki! Potrzebujemy podwójnej porcji „Kojącej Kołysanki” i esencji „Ciepłego Kocyka”!” – zarządził, nagle zupełnie rozbudzony.

Razem z Iskierkami i kilkoma uspokojonymi Chmurkami (które obiecały już nie chichotać tak głośno), Pan Ziewnik przygotował nową, super-uspokajającą porcję snów.

Musiał być bardzo ostrożny, żeby znów czegoś nie pomylić. Sprawdzał etykiety dwa, a nawet trzy razy.

Kiedy nowa, delikatna mgiełka snów była gotowa, wysłał ją specjalnym, ekspresowym tunelem do miasteczka.

Nowa porcja snów delikatnie otuliła śpiące dzieci.

Sen Antka zmienił się. Miś Barnaba przestał opowiadać dowcipy, zamiast tego przytulił się mocno i zaczął cichutko mruczeć kołysankę.

Basia łagodnie wylądowała swoim kapciem na miękkiej chmurce, a morze galaretki zamieniło się w spokojne, błękitne jezioro jak dawniej.

Nad ranem dzieci obudziły się wypoczęte i szczęśliwe. Pamiętały swoje dziwne, śmieszne sny, ale czuły się wspaniale.

Antek opowiedział mamie o dowcipnym misiu, a Basia o latającym kapciu. Rodzice uśmiechali się, myśląc, że dzieci mają po prostu bujną wyobraźnię.

W Fabryce Snów Pan Ziewnik siedział w swoim fotelu, popijając poranną herbatkę.

Był zmęczony, ale zadowolony, że udało mu się naprawić swoją pomyłkę.

„Następnym razem” – mruknął do siebie, ziewając lekko – „najpierw wypiję kakao, a dopiero potem będę mieszał sny. I żadnych latających kapci przed północą!”

Iskierki Szeptuchy zachichotały cichutko, a Pan Ziewnik uśmiechnął się do nich. Wiedział, że kolejna noc przyniesie nowe sny do przygotowania. I miał nadzieję, że tym razem będą dokładnie takie, jakie powinny być. Chociaż… odrobina chichotu i latający kapeć od czasu do czasu chyba nikomu nie zaszkodzą? Ziewnął po raz ostatni i przymknął oczy, marząc o spokojnej drzemce.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *