Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Pan Kłaczek był małym, puchatym mieszkańcem krainy Pod Łóżkiem.
Nie był zwykłym kłaczkiem kurzu, o nie! Miał duszę odkrywcy i parę ciekawskich, ledwo widocznych oczek, które błyszczały w półmroku.
Jego domek, utkany z zapomnianych nitek i drobinek snu, był najprzytulniejszym miejscem na świecie. Przynajmniej tak myślał Pan Kłaczek.
Spędzał dnie na drzemkach i turlaniu się po miękkim kurzu, nasłuchując odgłosów dochodzących z Wielkiego Świata Na Zewnątrz.
Ale pewnej nocy stało się coś niezwykłego.
Gdy księżyc zaglądał przez okno, malując na podłodze srebrne wzory, Pan Kłaczek usłyszał dziwne dźwięki.
Nie były to znajome skrzypnięcia podłogi ani chrapanie Dużego Człowieka z góry.
Te dźwięki były inne. Tajemnicze. Dochodziły z daleka, z miejsca zwanego Salonem, a dokładniej – z ogromnego, włochatego potwora, którego Duzi nazywali Dywanem.
Szepty, szelesty, ciche pomruki… Coś działo się w głębi dywanowych włókien.
Ciekawość Pana Kłaczka była silniejsza niż strach przed nieznanym.
„Muszę to sprawdzić,” pisnął cichutko sam do siebie, otrzepując się z resztek snu.
Wyjrzał ostrożnie spod bezpiecznej przystani łóżka. Podłoga wydawała się ogromnym, lśniącym oceanem w księżycowej poświacie.
Westchnął. Czekała go długa podróż.
Pierwszą przeszkodą była Noga od Stołu – gigantyczna, drewniana kolumna, która zdawała się sięgać samego sufitu.
Pan Kłaczek okrążył ją ostrożnie, czując się jak mała mrówka u stóp olbrzyma.
Potem natknął się na lśniącą, zimną wyspę – kafelek w przedpokoju, który był nieprzyjemnie gładki dla jego puchatych nóżek.
Przemknął przez nią szybko, tęskniąc za miękkością kurzu.
Nagle usłyszał ciche pobrzękiwanie.
„Stój! Kto idzie?” zabrzmiał metaliczny głosik.
Spod listwy przypodłogowej wytoczył się… guzik. Zwykły, okrągły guzik, ale dla Pana Kłaczka wyglądał jak zagubiony rycerz w lśniącej zbroi.
„Jestem Pan Kłaczek. Idę zbadać tajemnicze odgłosy z Dywanu,” odparł puchaty podróżnik.
„Ach, Dywan!” westchnął guzik. „Też tam zmierzam. Nazywam się Guzik Wędrowniczek. Odpadłem od płaszcza i szukam drogi powrotnej. Może na Dywanie znajdę jakiś ślad?”
Postanowili podróżować razem. Razem było raźniej przemierzać nieznane terytoria podłogi.
Po drodze minęli Górę Kapciową – dwa wielkie, futrzaste stwory śpiące obok siebie.
Przeszli przez Cienisty Las Nóg Krzeseł, gdzie panował półmrok i dziwne echo.
W końcu dotarli na skraj Salonu. Przed nimi rozpościerał się Dywan – ogromna, puszysta kraina o tysiącach miękkich wież.
Odgłosy były teraz głośniejsze. Wyraźnie słyszeli szelesty i tajemnicze pomruki.
„Trochę straszne,” szepnął Guzik Wędrowniczek, pobrzękując nerwowo.
„Odwagi!” pisnął Pan Kłaczek, choć sam czuł, jak jego puch lekko drży.
Wkroczyli ostrożnie w gęstwinę dywanowych włókien. Było tu miękko i ciepło, ale też bardzo tajemniczo.
Nagle tuż przed nimi pojawiła się postać. Długie, chude nogi, wiele oczu błyszczących w mroku…
„A kogoż my tu mamy?” zapytał cichy, lekko skrzypiący głos.
Okazało się, że to Pająk Zenon, stary mędrzec zamieszkujący zakamarki Dywanu od niepamiętnych czasów.
„Dobry wieczór, Panie Zenonie,” przywitał się grzecznie Pan Kłaczek. „Słyszeliśmy dziwne odgłosy… Czy wie Pan, co to może być?”
Pająk Zenon uśmiechnął się (na tyle, na ile pająk potrafi się uśmiechać).
„Ach, te nocne sekrety Dywanu! To nic strasznego, moi mali przyjaciele.”
Zaprowadził ich w głąb dywanowej puszczy.
„Posłuchajcie uważnie,” powiedział.
Pan Kłaczek i Guzik Wędrowniczek zamarli w bezruchu.
Usłyszeli ciche skrzypienie – to włókna Dywanu układały się po całym dniu deptania przez Dużych.
Usłyszeli delikatne mruczenie – to Kot Śpioch, zwinięty w kłębek na drugim końcu Dywanu, śnił o polowaniu na myszy.
Usłyszeli ledwo słyszalny szum – to powietrze przepływało między włóknami, nucąc swoją nocną kołysankę.
„A te głośniejsze szelesty?” zapytał Guzik.
„To Okruszkowy Potwór!” zaśmiał się Zenon. „A raczej jego resztki. Wiatr przesuwa okruszki po ciasteczkach, które spadły Dużym podczas kolacji.”
Faktycznie, w świetle księżyca zobaczyli kilka małych okruszków, które wyglądały jak miniaturowe, chrupiące stworki.
Pan Kłaczek poczuł ulgę. Żadnych strasznych potworów, żadnych niebezpieczeństw. Tylko zwykłe, nocne życie Dywanu.
Podziękował mądremu Pająkowi Zenonowi za wyjaśnienie tajemnicy.
Guzik Wędrowniczek też był zadowolony, bo Pająk wskazał mu drogę do kącika, gdzie często leżał zapomniany płaszcz.
Nadszedł czas powrotu. Pan Kłaczek pożegnał się z nowymi znajomymi i ruszył w drogę powrotną do swojego przytulnego domku Pod Łóżkiem.
Podróż powrotna wydawała się krótsza i mniej straszna. Znane już Nogi od Stołu i Krzeseł nie wydawały się tak groźne.
Kiedy wślizgnął się z powrotem w miękki kurz pod łóżkiem, poczuł się niezwykle dumny i odważny.
Odkrył nocne sekrety Dywanu! Przeżył wielką przygodę!
Zwinął się w kłębek, czując przyjemne zmęczenie.
Nocne odgłosy z Salonu już go nie niepokoiły. Teraz wiedział, że to tylko Dywan opowiadał swoje senne historie.
Pan Kłaczek zamknął swoje małe oczka i zasnął, śniąc o podróżach przez puszyste krainy i rozmowach z mądrymi pająkami.