Muszka Pliszka, Co Zasnęła na Poduszce Antka

Muszka Pliszka, Co Zasnęła na Poduszce Antka

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Pliszka była muszką. Ale nie taką zwykłą, ospałą muchą, co to tylko siedzi na suficie i myśli o niebieskich migdałach. O nie! Pliszka była muszką wyścigową, odkrywczynią i smakoszkiem okruszków.

Jej dzień zaczynał się bardzo wcześnie, gdy tylko pierwszy promyk słońca połaskotał ją w czułki. Frrrr! I już jej nie było.

Najpierw leciała do kuchni. Kuchnia była jak park rozrywki dla muszki Pliszki. Tyle zapachów! Tyle możliwości!

Lądowała na brzeżku słoika z dżemem truskawkowym, który ktoś niezdarnie zostawił otwarty. Ach, ten słodki, lepki raj! Tylko trzeba było uważać, żeby nie wpaść do środka na dobre.

Potem robiła kilka rundek honorowych wokół lampy, udając samolot akrobatyczny. Bzzzz! Ostry skręt w lewo! Bzzzz! Pętla! Uważała tylko na pająka Stefana, który mieszkał w rogu i nie lubił hałasu.

Następnie odwiedzała parapet w dużym pokoju. Stała tam doniczka z wielkim zielonym kwiatkiem. Pliszka uwielbiała spacerować po jego liściach, które były dla niej jak ogromne, zielone parki.

Czasami spotykała tam biedronkę Alę. Ala była miła, ale trochę nudna. Ciągle tylko liczyła swoje kropki.

Największą przygodą było jednak wylecenie przez otwarte okno na dwór. Świat na zewnątrz był taki wielki! Trawa wyższa niż Pliszka, a kwiaty pachniały tak mocno, że aż kręciło się w muszej główce.

Latała zygzakiem, ścigała się z pszczołami (choć one zawsze były szybsze) i próbowała usiąść na nosie psa sąsiadów, Burka. Ale Burek zawsze zdążył kichnąć, zanim Pliszka znalazła wygodne miejsce.

Taki dzień pełen wrażeń potrafi zmęczyć nawet najbardziej energiczną muszkę.

Gdy słońce zaczęło chować się za horyzontem, a świat zrobił się pomarańczowo-fioletowy, Pliszka poczuła, że jej małe skrzydełka stają się ciężkie jak z ołowiu.

Bzzzz… bzzz… jej lot był coraz wolniejszy. Już nie robiła pętli ani ostrych skrętów. Marzyła tylko o tym, żeby gdzieś na chwilkę przysiąść.

Wleciała przez uchylone okno do pokoju, którego jeszcze nie znała. Pachniało tu inaczej niż w kuchni czy dużym pokoju. Trochę kredkami, trochę gumką do ścierania, a trochę… snem.

To był pokój chłopca o imieniu Antek.

Pliszka rozejrzała się. Na biurku leżały kredki jak kolorowe patyczki. Na podłodze stał wielki, czerwony samochód (dla Pliszki był jak autobus!). Ale ona była zbyt zmęczona, żeby to wszystko dokładnie badać.

Jej wzrok przyciągnęło coś innego. Coś wielkiego, białego i niesamowicie miękkiego.

To była poduszka Antka.

Dla małej muszki wyglądała jak gigantyczna, puszysta chmura. Najbielsza i najmiększa chmura na świecie.

„Tylko na sekundkę,” pomyślała Pliszka. „Tylko oprę sobie na niej moje zmęczone nóżki.”

Fruuu… wylądowała delikatnie na samym rogu poduszki. Ojej! Ależ to było miękkie! Jakby wylądowała na puchu dmuchawca, tylko tysiąc razy większym i milszym.

Pliszka zamknęła na moment swoje wielkie, musze oczy. Ciepło i miękkość otuliły ją jak najprzyjemniejszy kocyk.

Zanim zdążyła pomyśleć „pora lecieć dalej”, zasnęła. Zasnęła tak mocno, jak jeszcze nigdy w swoim krótkim, muszym życiu.

Nawet nie usłyszała, kiedy do pokoju wszedł Antek. Ziewał szeroko, ubrany w piżamę w dinozaury.

Umył zęby, wskoczył do łóżka i już miał położyć głowę na swojej ulubionej, mięciutkiej poduszce, gdy… zauważył coś małego i czarnego na samym jej rogu.

„O, mucha,” pomyślał Antek. Zwykle od razu by ją przegonił albo klasnął. Muchy w pokoju są denerwujące.

Ale ta mucha była jakaś dziwna. Nie ruszała się. Nie bzyczała. Po prostu… była.

Antek nachylił się bliżej. Przyjrzał się uważnie. Muszka spała! Spała sobie smacznie na jego poduszce, jakby to było najbardziej naturalne miejsce na świecie.

Wyglądała tak śmiesznie i tak bezbronnie. Taka mała, czarna kropeczka na wielkiej, białej poduszce.

Antek uśmiechnął się lekko. Zrobiło mu się jej trochę żal. „Pewnie też jest zmęczona,” pomyślał. „Miała ciężki dzień, tak jak ja w przedszkolu.”

Postanowił jej nie budzić. Ani tym bardziej nie robić jej krzywdy.

Bardzo, bardzo ostrożnie wziął z biurka chusteczkę higieniczną. Złożył ją delikatnie i różkiem chusteczki leciutko, jak piórkiem, podsunął śpiącą Pliszkę.

Muszka nawet nie drgnęła. Spała jak zabita.

Antek wstał z łóżka i na paluszkach podszedł do okna. Delikatnie położył chusteczkę z Pliszką na parapecie.

„Śpij dobrze, mała muszko,” szepnął. „Tylko rano leć do siebie, dobrze?”

Potem wrócił do łóżka, położył głowę na poduszce (już bez muszki) i zasnął, myśląc o swoim małym, niespodziewanym gościu.

Rano Pliszkę obudziło słońce, które świeciło jej prosto w oczy. Przeciągnęła swoje sześć nóżek i rozprostowała skrzydełka. Czuła się wyspana jak nigdy!

Rozejrzała się zdziwiona. Gdzie jest ta wielka, miękka chmura? Była na twardym, chłodnym parapecie.

„To musiał być sen,” pomyślała. „Najpiękniejszy sen o lataniu na chmurze.”

Bzzzz! Zatrzepotała skrzydełkami i wyleciała przez otwarte okno, gotowa na nowy dzień pełen przygód, nieświadoma, że jej sen był całkiem prawdziwy.

Antek obudził się chwilę później. Spojrzał na parapet. Pusta chusteczka leżała tam, gdzie ją zostawił. Uśmiechnął się do siebie. To był jego mały, nocny sekret.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *