Ludzik z Kurzu, Który Mieszkał pod Komodą

Ludzik z Kurzu, Który Mieszkał pod Komodą

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Głęboko pod starą, drewnianą komodą, w królestwie cienia i zapomnianych skarbów, mieszkał sobie Kłaczek.

Nie był to zwykły kłaczek kurzu, o nie! Kłaczek był Ludzikiem z Kurzu, istotką utkaną z najdelikatniejszych niteczek, zapomnianych włosków i odrobiny nocnej magii.

Jego domem był przytulny zakamarek tuż przy nodze komody. Miał tam wszystko, czego potrzebował: miękkie pagórki z kurzu do spania, chrupiące okruszki po ciastkach, które spadały z góry jak manna z nieba, a czasem nawet lśniący guzik, który zgubił Duży Człowiek.

Kłaczek był raczej samotnikiem. Lubił ciszę i spokój swojego podkomodowego świata. Obserwował czasem wielkie stopy wędrujące po pokoju i nasłuchiwał dziwnych odgłosów dochodzących z góry – śmiechu, płaczu, a czasem głośnego „Hop!”.

Świat na górze wydawał mu się ogromny i trochę przerażający. Tutaj, pod komodą, było bezpiecznie. Znał każdy kącik, każdą pajęczynkę (choć pająków nie lubił – były zbyt szybkie i miały za dużo nóg) i każdy zagubiony drobiazg.

Miał nawet swojego pupila – malutką, szarą kuleczkę kurzu, którą nazwał Puszkiem. Razem turlali się po zakurzonych równinach i chowali przed promieniami słońca, które czasem wpadały pod komodę jak ciekawscy goście.

Któregoś wieczoru, gdy Kłaczek właśnie układał się do snu na wyjątkowo miękkim pagórku kurzu, usłyszał nad sobą znajome tupanie małych stóp. To był Tymek, mały chłopiec, który mieszkał w pokoju nad królestwem Kłaczka.

Tymek bawił się czymś małym i błyszczącym. Kłaczek słyszał ciche „Szach! Mat!” i „Do ataku!”.

Nagle rozległ się głośny brzdęk, a potem ciche „Ojej!”. Coś małego i twardego potoczyło się po podłodze i z impetem wpadło pod komodę, lądując tuż obok ulubionego okruszka Kłaczka.

Kłaczek aż podskoczył. Co to było? Wyglądało jak miniaturowy Duży Człowiek w lśniącej skorupce. Stał nieruchomo, opierając się o ziarenko piasku.

Z góry dobiegł stłumiony płacz. „Mój rycerz! Zgubiłem mojego rycerza!” – lamentował Tymek.

Zaraz potem pod komodą zrobiło się jaśniej. Ogromne oko, otoczone jasnym światłem, zajrzało do królestwa Kłaczka. Ludzik z Kurzu zamarł ze strachu, przytulając Puszka.

„Jest tam…” – szepnął głos z góry. „Widzę go! Ale nie mogę dosięgnąć…”

Kłaczek ostrożnie wyjrzał zza pagórka kurzu. Wielkie oko patrzyło prosto na niego! A potem na tego dziwnego, twardego ludzika.

„Hej, ty… kuleczko kurzu?” – szepnął Tymek. „Widzisz mojego rycerza? Tego błyszczącego?”

Kłaczek nie rozumiał słów, ale poczuł smutek w głosie chłopca. Spojrzał na nieruchomą figurkę. Nie wyglądała na smaczny okruszek. Była zimna i twarda.

Tymek wsunął palec pod komodę, próbując dosięgnąć zabawki. Ale była za daleko.

„Możesz mi pomóc?” – szepnął błagalnie chłopiec. „Popchnij go troszeczkę, proszę.”

Kłaczek zawahał się. Nigdy nie rozmawiał z Dużymi Ludźmi, nawet tymi małymi. Ale ten mały wydawał się taki smutny. A ten błyszczący ludzik… cóż, zajmował miejsce obok jego ulubionego okruszka.

Nabierając odwagi, Kłaczek podturlał się do rycerza. Był cięższy niż myślał. Zapierając się swoimi małymi, kurzowymi nóżkami, zaczął go popychać.

Udało się! Rycerz drgnął i potoczył się kawałek w stronę palca Tymka.

„Jeszcze troszkę!” – zachęcił chłopiec szeptem.

Kłaczek zebrał wszystkie siły. Pchnął jeszcze raz, z całej mocy swoich kurzowych mięśni!

Rycerz potoczył się prosto pod palce Tymka.

„Mam go! Dziękuję!” – usłyszał Kłaczek radosny szept. Światło zniknęło, a oko się oddaliło.

Pod komodą znów zapanował przyjemny mrok i cisza. Kłaczek był trochę zmęczony, ale też… dziwnie zadowolony. Pomógł komuś!

Nagle coś małego i pachnącego wylądowało tuż przed nim. Był to kawałek herbatnika, większy niż wszystkie okruszki, jakie Kłaczek kiedykolwiek widział!

„Dla ciebie. Za pomoc.” – dobiegł go jeszcze szept Tymka.

Kłaczek niepewnie dotknął prezentu. Pachniał słodko i maślano. Odlamał kawałeczek i spróbował. Pycha! To było o wiele lepsze niż stare okruszki.

Podzielił się z Puszkiem i razem chrupali ten niespodziewany podarunek.

Tego wieczoru Kłaczek zasypiał wyjątkowo szczęśliwy. Może ten świat na górze nie był taki straszny? A pomaganie innym było całkiem miłe. No i te herbatniki… naprawdę warto było ruszyć rycerza.

Tymek leżał już w łóżku, mocno ściskając swojego rycerza. Uśmiechał się do siebie w ciemności. Miał z powrotem swoją zabawkę i odkrył małego, tajemniczego przyjaciela pod komodą.

Zastanawiał się, czy Kłaczkowi smakował herbatnik. Może jutro znowu coś „przypadkiem” upuści pod komodę?

A pod komodą, w swoim cichym królestwie, Kłaczek spał spokojnie, śniąc o wielkich herbatnikach i kurzowych przygodach. Może życie pod komodą nie było już takie samotne.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *