Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Tomek uwielbiał popołudnia u dziadka.
Dziadek miał najlepszy fotel na świecie. Stary, trochę wysiedziany, ale miękki jak chmurka i pachnący fajką i starymi książkami.
A najlepsze było to, co działo się, gdy dziadek w tym fotelu zasypiał.
Zaczynało się cichutko, jak mruczenie zadowolonego kota. Potem dźwięk narastał, stawał się potężniejszy, aż w końcu cały pokój wypełniało głośne, rytmiczne CHRRRR-PSSS! CHRRRR-PSSS!
Tomek uważał, że chrapanie dziadka to najśmieszniejsza muzyka na świecie. Czasem próbował je naśladować, marszcząc nos i wydając z siebie zabawne dźwięki, aż babcia chichotała.
Ale dzisiaj… dzisiaj było inaczej.
Dziadek siedział w fotelu, z głową opartą na piersi i książką leżącą na kolanach. Wyglądał jak zawsze, gdy ucinał sobie drzemkę.
Tylko że… było cicho.
Zupełnie cicho. Żadnego CHRRR. Żadnego PSSS.
Tomek nadstawił uszu. Nasłuchiwał tak mocno, że aż bolały go małżowiny.
Nic. Cisza jak makiem zasiał.
„Gdzie się podziało chrapanie dziadka?” pomyślał Tomek, marszcząc brwi.
To było bardzo dziwne. Chrapanie zawsze było. Jak zegar na ścianie, jak zapach szarlotki babci w sobotę. Było częścią popołudnia.
Może wypadło?
Tomek ostrożnie zajrzał pod fotel. Było tam trochę kurzu, zapomniany guzik i stary kapeć dziadka, ale chrapania ani śladu.
A może… może Mruczek je zabrał?
Kot Mruczek spał zwinięty w kłębek na dywanie, niedaleko fotela. Wyglądał bardzo niewinnie, ale Tomek wiedział, że koty potrafią być przebiegłe.
Podczołgał się do Mruczka i delikatnie przyłożył ucho do jego futrzastego brzuszka.
Słyszał tylko ciche, kocie mruczenie. Miau… mrrr… ale żadnego potężnego CHRRR-PSSS.
„Chyba nie,” mruknął Tomek. „Mruczek ma za mały brzuszek na takie głośne chrapanie.”
Rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok padł na starą, skrzypiącą deskę w podłodze, tuż obok fotela.
Ta deska zawsze wydawała dźwięki, gdy ktoś na nią nadepnął. Skrzyp! Skrzyp!
Może deska połknęła chrapanie?
Tomek ostrożnie postawił stopę na desce. Skrzyp! Podskoczył lekko. Skrzyp! Skrzyp!
Deska skrzypiała jak zawsze, ale nie oddawała chrapania.
„Też nie,” westchnął Tomek.
Zastanawiał się dalej. Może chrapanie wystraszyło się tykania zegara? Stary zegar dziadka tykał głośno i miarowo. Tik-tak, tik-tak.
Tomek podszedł do zegara i zajrzał przez szybkę. Wahadło poruszało się spokojnie w przód i w tył. Żadnych śladów przestraszonego chrapania.
Co teraz? Gdzie jeszcze mogło się schować?
Pod kanapą!
Pod kanapą mieszkały Kurzowe Potworki. Tomek wiedział o tym, bo babcia czasem mówiła, że musi je odkurzyć. Wyobrażał sobie małe, szare stworki zrobione z kurzu, które chichoczą w ciemności.
Może one pożyczyły sobie chrapanie dziadka do zabawy?
Odważnie ukląkł i zajrzał pod kanapę. Było tam ciemno i trochę strasznie.
„Halo? Kurzowe Potworki?” szepnął. „Widziałyście może chrapanie? Takie duże i głośne?”
W odpowiedzi zobaczył tylko kilka kłębków kurzu, które poruszyły się lekko w przeciągu.
Żadnego chrapania.
Tomek usiadł na dywanie, czując się trochę zrezygnowany.
Może chrapanie po prostu sobie poszło? Może otworzyło okno i poleciało na spacer?
Spojrzał na okno. Było zamknięte. A na dworze wiatr delikatnie poruszał liśćmi drzew.
Westchnął ciężko. To była największa zagadka dnia.
Nagle usłyszał cichy szmer.
Spojrzał na fotel.
Dziadek poruszył się lekko. Przetarł oczy i ziewnął przeciągle.
„O, Tomek,” powiedział dziadek, uśmiechając się sennie. „Co tam porabiasz, Szkrabie?”
Tomek zamrugał.
„Dziadku! Twoje chrapanie zginęło!” powiedział z przejęciem. „Szukałem go wszędzie! Pod fotelem, u Mruczka, w desce podłogowej…”
Dziadek zaśmiał się cicho, a jego śmiech brzmiał trochę jak początek chrapania.
„Moje chrapanie nigdzie nie zginęło, Tomku,” powiedział, klepiąc wnuka po głowie. „Po prostu na chwilę się obudziłem. Chrapanie potrzebuje snu, żeby działać.”
„Naprawdę?” zdziwił się Tomek.
„Naprawdę,” potwierdził dziadek. „A teraz chyba znowu zamknę oczy na momencik…”
Dziadek oparł głowę wygodniej i zamknął oczy.
I po chwili… najpierw cichutko… mrrr… a potem coraz głośniej… CHRRRR-PSSS! CHRRRR-PSSS!
Chrapanie wróciło!
Tomek roześmiał się cicho. Poczuł ulgę. Zagadka rozwiązana!
Usiadł obok fotela, słuchając wesołej muzyki dziadkowego chrapania. Już wiedział, że chrapania nie da się ukraść.
Po prostu czasem robi sobie krótką przerwę, tak jak dziadek.
I to było w porządku. Bo najważniejsze, że zawsze wracało.