Kto Podmienił Księżyc na Naleśnik?

Kto Podmienił Księżyc na Naleśnik?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Piotruś obudził się w nocy. Zwykle przez okno wpadało do jego pokoju miękkie, srebrne światło księżyca, ale tej nocy… było jakoś inaczej. Bardzo jasno, ale wcale nie srebrno. Piotruś przetarł oczy i podniósł się na łokciach. Spojrzał w okno i zamarł z otwartymi ustami.

Zamiast księżyca, na niebie wisiał… naleśnik! Ogromny, okrągły, złocisty naleśnik. Pachniał słodko, tak jakby ktoś właśnie smażył go na patelni tuż za oknem. Piotruś powąchał powietrze. Tak, to na pewno był zapach naleśnika! Ale skąd naleśnik na niebie? I gdzie się podział księżyc?

„To niemożliwe!” szepnął Piotruś do swojego pluszowego misia, Mruczysława, który leżał obok niego na poduszce. Mruczysław, oczywiście, nic nie odpowiedział, bo pluszowe misie rzadko kiedy odpowiadają, szczególnie w środku nocy. Ale Piotruś wiedział, że Mruczysław myśli dokładnie to samo – naleśnik zamiast księżyca to coś bardzo, bardzo dziwnego.

Piotruś wstał z łóżka i podszedł do okna bliżej. Naleśnik księżyc był tak blisko, że prawie mógł go dotknąć. Widział nawet małe bąbelki na jego powierzchni, tak jak na prawdziwym naleśniku podczas smażenia. Zastanawiał się, czy jest posmarowany dżemem, czy może polany syropem klonowym. Zrobił się głodny, chociaż dopiero co jadł kolację.

„Muszę się dowiedzieć, co się stało!” pomyślał Piotruś. Nie mógł tak po prostu spać, wiedząc, że księżyc został podmieniony na naleśnik. To była sprawa najwyższej wagi! Najpierw, musiał porozmawiać z kimś mądrym. Kto jest mądry w nocy? Sowy! Tak, sowy są mądre i nocne. W ogrodzie za domem mieszkała stara sowa, Pani Zofia. Piotruś postanowił ją odwiedzić.

Ubrał szybko kapcie i cichutko wyszedł z pokoju. Rodzice spali, więc musiał być bardzo ostrożny, żeby ich nie obudzić. Wyszedł na palcach z domu i pobiegł do ogrodu. Noc była ciepła i cicha, tylko świerszcze cykały w trawie. Naleśnik księżyc świecił jasno, oświetlając ścieżkę.

Piotruś dotarł pod stary dąb, gdzie mieszkała Pani Zofia. „Pani Zofio! Pani Zofio!” zawołał cicho. Po chwili z dziupli wyjrzała duża, okrągła głowa sowy. Pani Zofia zmrużyła oczy i zapytała sennym głosem: „Kto tam mnie budzi w środku nocy? Czy to nie jest Piotruś?”

„To ja, Pani Zofio! Przepraszam, że budzę, ale stało się coś strasznego!” powiedział Piotruś z przejęciem.

„Strasznego? Co takiego?” zapytała Pani Zofia, ziewając cicho.

„Księżyc! Zniknął! A na jego miejscu jest… naleśnik!” wyszeptał Piotruś, wskazując na niebo.

Pani Zofia spojrzała w górę, a potem na Piotrusia. „Naleśnik? Na niebie? Piotrusiu, czy ty jesteś pewien, że dobrze widzisz? Może jeszcze śpisz?”

„Nie śpię, Pani Zofio! Proszę spojrzeć sama!” Piotruś był coraz bardziej zaniepokojony, że Pani Zofia mu nie wierzy. Sowa jednak spojrzała jeszcze raz na niebo, a potem… otworzyła szeroko oczy.

„Ojej… no rzeczywiście! Naleśnik! To… to jest bardzo niezwykłe!” powiedziała Pani Zofia, kręcąc głową. „Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Ale… ale kto mógłby podmienić księżyc na naleśnik?” zastanawiała się głośno.

„Właśnie tego chcę się dowiedzieć! Pani Zofio, jest Pani mądra, czy Pani wie, kto mógłby to zrobić?” zapytał Piotruś z nadzieją.

Pani Zofia pomyślała chwilę, mrużąc oczy. „Hmm… znam pewne psotne duszki, które uwielbiają słodkości i psoty. Nazywają się Chochliki Chmurki. Może to one?”

„Chochliki Chmurki? Nigdy o nich nie słyszałem!” zdziwił się Piotruś.

„To małe, figlarne stworzenia, które mieszkają w chmurach. Uwielbiają naleśniki i robią różne psikusy. Może ukradły księżyc, żeby go zamienić na gigantycznego naleśnika dla siebie?” wyjaśniła Pani Zofia.

„Gdzie mogę je znaleźć, Pani Zofio?” zapytał Piotruś, gotowy na przygodę.

„Musisz szukać najwyższej chmury na niebie. Tam pewnie urządzają naleśnikową ucztę.” powiedziała sowa. „Ale uważaj, Chochliki Chmurki są bardzo psotne!” dodała z ostrzeżeniem.

Piotruś podziękował Pani Zofii i ruszył w drogę. Jak miał dostać się na najwyższą chmurę? To było trudne zadanie. Nagle przypomniał sobie o swoim czerwonym balonie, który dostał na urodziny. Może balon pomoże mu dostać się do chmur!

Wrócił szybko do domu, cichutko wszedł do pokoju i wziął balon. Z powrotem w ogrodzie, mocno trzymając sznurek balonu, zaczął biec w stronę pola za ogrodem. Wiatr niósł go lekko do góry. Piotruś czuł, jak nogi odrywają się od ziemi. Balon naprawdę go unosił! Powoli, ale pewnie, Piotruś wznosił się w górę, w stronę naleśnikowego księżyca.

Wkrótce znalazł się wśród chmur. Były miękkie i puszyste, jak wata cukrowa. I pachniały… naleśnikami! Piotruś zobaczył przed sobą grupę małych, śmiejących się stworków. Miały małe skrzydełka i nosiły czapki kucharskie na głowach. To musiały być Chochliki Chmurki! Siedziały na chmurze i zajadały ogromne naleśniki. A obok nich, na chmurze, leżał… księżyc! Blady i smutny.

„Hej! Wy!” zawołał Piotruś. Chochliki Chmurki przestraszyły się i przestały jeść. Spojrzały na Piotrusia z ciekawością.

„Kto to przyszedł na naszą naleśnikową ucztę?” zapytał jeden z Chochlików, z naleśnikiem w ręce.

„Jestem Piotruś i przyszedłem zapytać… dlaczego podmieniliście księżyc na naleśnik?” powiedział Piotruś, trochę nieśmiało.

Chochliki Chmurki zaczęły chichotać. „Bo naleśniki są pyszniejsze od księżyca!” odpowiedział inny Chochlik.

„Ale księżyc jest bardzo ważny!” powiedział Piotruś. „Oświetla noc, żeby ludzie i zwierzęta nie bali się ciemności. Bez księżyca noc jest bardzo ciemna i straszna.”

Chochliki Chmurki spojrzały na siebie. Chyba nie pomyślały o tym, że księżyc jest komuś potrzebny. Były zajęte tylko naleśnikami.

„A wy… lubicie naleśniki?” zapytał Piotruś.

„No jasne! Kochamy naleśniki!” zawołały Chochliki chórem.

„To może… może zjemy naleśniki razem, ale potem oddacie księżyc na swoje miejsce?” zaproponował Piotruś.

Chochliki Chmurki pomyślały chwilę. Naleśniki z kimś nowym? To brzmiało ciekawie! „Dobrze!” zgodziły się w końcu. „Zjemy naleśniki razem, a potem… potem zobaczymy!”

Piotruś dołączył do Chochlików Chmurek i razem zajadali pyszne naleśniki pod naleśnikowym księżycem. Było bardzo wesoło i słodko. Kiedy wszystkie naleśniki zniknęły, Piotruś przypomniał Chochlikom o księżycu.

„No dobrze, dobrze,” powiedziały Chochliki, trochę niechętnie. „Oddamy wam ten księżyc. Ale obiecaj, że kiedyś wrócisz na naleśniki!”

Piotruś obiecał, że wróci. Chochliki Chmurki zaniosły naleśnik księżyc na bok, a na jego miejsce włożyły z powrotem prawdziwy, srebrny księżyc. Nagle na niebie zrobiło się spokojniej i bardziej srebrzyście. Naleśnik księżyc zniknął gdzieś w chmurach, pewnie na deser dla Chochlików.

Piotruś pożegnał się z Chochlikami Chmurkami i na swoim balonie powoli opadł na ziemię, prosto do ogrodu. Było już prawie rano. Wrócił cichutko do domu, położył się do łóżka i zasnął z uśmiechem na twarzy. Misja zakończona! Księżyc wrócił na swoje miejsce! A jutro… jutro poprosi mamę o naleśniki na śniadanie, żeby przypomnieć sobie o swojej nocnej przygodzie z Chochlikami Chmurkami.

Kiedy Piotruś obudził się rano, pierwsze co zrobił, to spojrzał w okno. Na niebie świeciło słońce, a na parapecie siedział Mruczysław i mruczał. Wszystko wydawało się normalne. Czy to wszystko był tylko sen? Ale zapach naleśników wciąż unosił się w powietrzu… A może to mama już smażyła śniadanie? Piotruś uśmiechnął się. Noc była pełna przygód, a dzień zapowiadał się pysznie naleśnikowo.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *