Króliczek Pucek i Marchewka, Która Uciekła na Księżyc

Króliczek Pucek i Marchewka, Która Uciekła na Księżyc

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Pucek był małym, ciekawskim króliczkiem. Mieszkał w norkę pod korzeniami starego dębu na skraju łąki. Pucek uwielbiał marchewki! Chrupał je na śniadanie, obiad i kolację. Marchewki były pomarańczowe, słodkie i chrupiące – po prostu idealne!

Jednego ranka, Pucek obudził się z ogromnym apetytem na marchewkę. Pobiegł do spiżarni, którą Mama Królik zawsze wypełniała świeżymi warzywami. Ale ojej! Półka na marchewki była pusta!

„Mamo! Tato!” zawołał Pucek, zaniepokojony, tupiąc małą nóżką. „Gdzie są marchewki? Zniknęły!”

Mama Królik, krzątając się przy śniadaniu, uśmiechnęła się łagodnie. „Spokojnie, Pućku. Były marchewki, ale… jedna z nich chyba postanowiła wyruszyć na przygodę.”

Pucek zmarszczył nosek. „Marchewka na przygodę? Marchewki nie chodzą na przygody! One leżą w spiżarni i czekają, aż je zjemy!”

Tata Królik, który właśnie czytał gazetę z liści kapusty, opuścił ją i spojrzał na Pucka z mądrym uśmiechem. „Ależ Pućku, marchewki są bardzo odważne i ciekawe świata! Może ta marchewka postanowiła zobaczyć… Księżyc!”

Pucek otworzył szeroko oczy. „Księżyc? Marchewka na Księżycu? To niemożliwe!”

„A dlaczego niemożliwe?” zapytała Mama Królik, podsuwając Pućkowi miseczkę z owsianką. „Wszystko jest możliwe, jeśli się bardzo chce i ma się trochę wyobraźni!”

Pucek zjadł owsiankę bardzo szybko, myśląc o tej uciekającej marchewce. Wyobraził sobie marchewkę, która skacze po łące, wspina się na drzewa i w końcu… leci w kosmos! „Muszę ją znaleźć!”

powiedział Pucek z determinacją w głosie. „Marchewka na Księżycu to zbyt niebezpieczne! Kto by tam ją podlewał? I kto by ją chronił przed kosmicznymi wiewiórkami?”

Tata Królik zachichotał. „Kosmicznymi wiewiórkami? Pućku, chyba trochę za bardzo fantazjujesz! Ale rozumiem twoją troskę o marchewkę. Jeśli chcesz, możemy zbudować rakietę i polecieć na Księżyc!”

Pucek skakał z radości. „Naprawdę? Zbudujemy rakietę? Ojej!”

Tata Królik, który był bardzo zdolnym konstruktorem (budował norki, domki z gałęzi i nawet samolot z liści), zabrał się do pracy. Mama Królik przyniosła im mocne liście łopianu na poszycie rakiety, gałązki na stelaż i klej z soku drzewnego.

Pucek dzielnie pomagał, podając narzędzia i trzymając gałązki. Budowa trwała cały dzień, ale w końcu, pod wieczór, rakieta była gotowa! Była duża, błyszcząca i miała nawet okienko z przezroczystego kawałka żywicy.

„Wow!” powiedział Pucek, z podziwem patrząc na ich dzieło. „Jest niesamowita!”

Następnego ranka, Pucek, ubrany w swój najlepszy kombinezon kosmiczny (który był po prostu jego zwykłym sweterkiem, ale w wyobraźni Pucka był kosmiczny), wsiadł do rakiety.

Tata Królik ustawił rakietę na łące, Mama Królik dała Pućkowi na drogę koszyk pełen koniczyny i rzodkiewek (na wszelki wypadek, gdyby marchewki na Księżycu jednak nie było), i odpalili rakietę!

Było trochę trzęsienia i bujania, ale rakieta leciała! Pucek patrzył przez okienko, jak łąka staje się coraz mniejsza, a domki i drzewa wyglądają jak zabawki. Wkrótce zobaczyli Ziemię – piękną, niebiesko-zieloną kulę. A potem… Księżyc! Ogromny, szary i pełen kraterów.

Rakieta wylądowała miękko na Księżycu. Pucek wyszedł na zewnątrz. Było cicho i dziwnie. Ziemia wisiała na niebie jak wielka, niebieska lampa. Nagle Pucek usłyszał cichy chichot. Rozejrzał się i zobaczył… marchewkę! Ale nie zwykłą marchewkę. Ta marchewka miała małe nóżki i rączki, nosiła kask kosmiczny i skakała po księżycowych skałach!

„Ty jesteś tą marchewką, która uciekła!” zawołał Pucek, trochę zdziwiony, a trochę rozbawiony.

Marchewka przystanęła i spojrzała na Pucka swoimi małymi, marchewkowymi oczkami. „Tak, to ja! Jestem Marchewka Kosmonautka! A ty kim jesteś?”

„Jestem Króliczek Pucek i przyleciałem cię szukać!” powiedział Pucek. „Martwiłem się o ciebie! Księżyc to nie jest miejsce dla marchewek!”

Marchewka Kosmonautka zaśmiała się. „Ależ jest! Jest tu świetnie! Nie ma kosmicznych wiewiórek, o które się martwiłeś! Za to jest Pan Księżyc! Chcesz go poznać?”

I Marchewka Kosmonautka zaprowadziła Pucka do ogromnego krateru. W środku krateru stał… Pan Księżyc! Był wielki, okrągły i uśmiechał się ciepło. Ale zamiast twarzy, miał ogromny, okrągły ser.

„Witaj, Króliczku Pućku!” powiedział Pan Księżyc swoim cichym, gwiezdnym głosem. „Marchewka Kosmonautka opowiedziała mi o tobie. Cieszę się, że przyleciałeś!”

Pucek był zachwycony. Pan Księżyc okazał się bardzo miły. Opowiedział Pućkowi o gwiazdach, planetach i o tym, jak Ziemia wygląda z kosmosu. Marchewka Kosmonautka pokazała Pućkowi księżycowe skały, kratery i nauczyła go skakać w księżycowej grawitacji (co było bardzo śmieszne, bo Pucek skakał bardzo wysoko!).

Spędzili razem cały dzień na Księżycu. Pucek zjadł koniczynę i rzodkiewki z koszyka, Marchewka Kosmonautka chrupała księżycowy pył (który, jak twierdziła, smakował trochę jak słodka ziemia), a Pan Księżyc oświetlał ich swoim ciepłym blaskiem.

Pod wieczór, Pucek poczuł się trochę zmęczony. „Muszę wracać do domu,” powiedział ziewając. „Mama i Tata pewnie się martwią.”

Marchewka Kosmonautka zrobiła smutną minkę. „Już musisz iść? Tak miło było cię poznać!”

„Możesz polecieć ze mną!” zaproponował Pucek. „W domu jest spiżarnia pełna twoich koleżanek marchewek! Będziesz miała z kim rozmawiać o kosmosie!”

Marchewka Kosmonautka pomyślała chwilę. „No dobrze! Polecę z tobą! Ale obiecaj, że kiedyś znowu mnie odwiedzisz na Księżycu!”

Pucek obiecał. Pożegnali się z Panem Księżycem, który pomachał im swoim wielkim, sercowym uśmiechem, wsiedli do rakiety i wrócili na Ziemię.

Mama i Tata Królik bardzo się ucieszyli, widząc Pucka i Marchewkę Kosmonautkę (która teraz nazywała się po prostu Marchewką Przyjaciółką). Spiżarnia znowu była pełna marchewek i Pucek miał nową, kosmiczną przyjaciółkę.

I od tamtej pory, Pucek wiedział, że nawet marchewki mogą mieć wielkie marzenia i wyruszać na niesamowite przygody. A czasem, warto polecieć na Księżyc, żeby znaleźć przyjaciela i przekonać się, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko się tego bardzo chce… i ma się rakietę zbudowaną przez Tatę Królika!

Dobranoc, maluszki! Śpijcie słodko i śnijcie o kosmicznych marchewkach i przygodach na Księżycu!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *