Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W sercu prastarej Puszczy Białowieskiej, tam gdzie drzewa szumią pradawnymi opowieściami, stał Dąb Dziadek. Nie był to zwykły dąb – w jego rozłożystych konarach i korzeniach, niczym w ciepłym gnieździe, rozłożyła się Wioska Dębowa.
Mieszkańcy wioski, leśni przyjaciele różnej maści, żyli w zgodzie i harmonii, słuchając szeptów liści Dziadka Dęba, które niczym kołysanki umilały im dni i noce.
Wśród mieszkańców Wioski Dębowej mieszkała Kornelia Kotka. Miała futerko miękkie jak mech i oczy błyszczące jak krople rosy. Kornelia była wyjątkowa, bo potrafiła mruczeć melodie.
Nie zwykłe mruczenie kota, ale prawdziwe, delikatne pieśni, które koiły smutki i budziły radość. Jej mama i tata, znani w całej wiosce muzycy, nauczyli ją najpiękniejszych leśnych nut.
Jednego dnia, Kornelia zauważyła, że Dąb Dziadek jakby posmutniał. Jego liście szeptały ciszej, a blask magicznego soku, który płynął w jego żyłach i oświetlał wioskę nocą, był słabszy.
Mieszkańcy Wioski Dębowej też to poczuli. Jerzy Jeż, piekarz znany z pysznych pierników, upiekł ich mniej niż zwykle. Zosia Wiewiórka, tkaczka najpiękniejszych pajęczych szali, utkwiła w miejscu, jakby straciła natchnienie.
Kornelia, z sercem pełnym troski, postanowiła działać. „Może moje melodie pomogą?” – pomyślała. Usiadła pod korzeniami Dęba Dziadka, tam gdzie kora była najcieplejsza i zaczęła mruczeć.
Mruczała cicho, delikatnie, najpierw kołysanki, potem wesołe skoczne melodie, a na koniec pieśni o nadziei i słońcu.
Jej mruczenie rozeszło się po całej wiosce, dotarło do każdego zakątka Dębowego Królestwa. Jerzy Jeż, słysząc te kojące dźwięki, poczuł przypływ energii i z zapałem zaczął wyrabiać ciasto na pierniki.
Zosia Wiewiórka, zainspirowana muzyką, z uśmiechem wróciła do swojego krosna, a jej szale zaczęły mienić się wszystkimi kolorami tęczy.
Nawet rodzina Bobrów, budowniczowie tam i domków, zaczęła nucić pod nosem, pracując nad nowym, wspaniałym mostkiem z gałęzi.
Kornelia mruczała i mruczała, a Dąb Dziadek słuchał. Powoli, bardzo powoli, jego liście zaczęły szeptać głośniej, znowu z wesołym szumem.
Magiczny sok w jego żyłach rozjarzył się jaśniej, oświetlając Wioskę Dębową ciepłym, złotym światłem. Dąb Dziadek znowu śpiewał swoją pieśń życia, pieśń nadziei i spokoju.
Mieszkańcy Wioski Dębowej, wdzięczni Kornelii za jej piękne melodie, zebrali się pod Dębem Dziadkiem. Kornelia zrozumiała, że nawet mały kotek, ze swoim mruczeniem, może zdziałać wielkie rzeczy, jeśli tylko ma dobre serce i chęć pomocy.
I że czasami, najpiękniejsze melodie rodzą się z ciszy i troski, a najjaśniejsze światło z najciemniejszej nocy. A teraz, mała Kornelio, zamknij oczka i posłuchaj szeptu liści Dęba Dziadka, niech i Tobie umili sen.