Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Felek był małym stworzonkiem z absolutnie niezwykłym nosem. Nie jakimś tam zwykłym noskiem do wąchania kwiatków. O nie! Nos Felka był jak superczuły radar na zapachy. Potrafił wyczuć zapach szarlotki pieczonej trzy domy dalej, rozpoznać, czy listonosz użył dziś nowego płynu po goleniu, a nawet stwierdzić, po zapachu skarpetek taty, czy dzień w pracy był ciężki.
Jego przyjaciele nazywali go Felek Nosek, i wcale się nie obrażał. Był dumny ze swojego nosa.
Któregoś wieczoru, gdy słońce schowało się już za horyzontem, a na niebie zaczęły mrugać pierwsze gwiazdy, mama Felka pogłaskała go po łebku.
– Czas do łóżka, mój mały Wąchaczu – powiedziała ciepło. – Wyglądasz na bardzo śpiącego.
Felek zamrugał wielkimi oczami. Śpiący? Owszem, trochę ziewał, ale jego nos nagle poczuł… ciekawość!
– Mamo? – zapytał, marszcząc swój niezwykły nos. – A jak pachnie senność?
Mama roześmiała się cicho.
– Och, Felku. Senność chyba nie pachnie. To bardziej uczucie. Czujesz, że oczy same ci się zamykają, że robi ci się ciepło i miło…
– Ale mój nos wszystko czuje! – zaprotestował Felek. – Musi jakoś pachnieć! Tylko jak?
– Może pachnie ciepłym mlekiem? Albo czystą pościelą? – zasugerowała mama, prowadząc go w stronę łazienki.
Felek umył zęby (pasta pachniała miętą – na pewno nie sennością), przebrał się w piżamkę (pachniała proszkiem do prania o zapachu lawendy – też nie to) i wskoczył do łóżka.
Mama otuliła go kołdrą (pachniała trochę nim, trochę słońcem, w którym suszyła się na balkonie) i dała buziaka w czoło (jej policzek pachniał delikatnym kremem rumiankowym).
– Śpij dobrze, mój mały detektywie zapachów – szepnęła i wyszła, zostawiając uchylone drzwi.
Ale Felek Nosek wcale nie zamierzał spać. Miał misję! Musiał odkryć zapach senności.
Cichutko wysunął się spod kołdry. Jego nos drgał z ekscytacji. Zaczął węszyć.
Najpierw powędrował do salonu. Tata siedział w fotelu i czytał gazetę. Felek podkradł się bliżej.
Tata pachniał… papierem gazetowym, odrobiną kawy, którą pił po kolacji i swoim ulubionym mydłem do brody o zapachu drzewa sandałowego. Ziewnął szeroko. Wyglądał na śpiącego, ale czy pachniał sennością? Felek nie był pewien. To była mieszanka zapachów taty, nie senności samej w sobie.
– Nie to – mruknął pod nosem i powędrował dalej.
Zajrzał do pokoju swojej starszej siostry, Ani. Ania już spała, wtulona w poduszkę. Jej pokój pachniał trochę owocową herbatą, trochę farbkami, bo Ania uwielbiała malować. A sama Ania? Pachniała szamponem truskawkowym i… czymś jeszcze. Może lekkim zmartwieniem przed jutrzejszą klasówką z matematyki?
– Truskawki i matematyka to na pewno nie senność – stwierdził Felek.
Następnie jego nos zaprowadził go do kuchni. Na blacie stał kubek z niedopitym przez mamę naparem z melisy. Pachniał ziołowo, uspokajająco. Obok leżała ściereczka – pachniała wczorajszą zupą pomidorową.
Felek westchnął. To było trudniejsze, niż myślał.
Nagle usłyszał ciche mruczenie. Na parapecie w kuchni spał zwinięty w kłębek kot Mruczek. Felek podsunął nos bliżej.
Mruczek pachniał… Mruczkiem. Ciepłym futerkiem, kurzem z parapetu, odrobiną suchej karmy i tym specyficznym, kocim zapachem zadowolenia. Mruczek z pewnością był śpiący, ale jego zapach to był po prostu zapach Mruczka.
– Miau? – mruknął kot przez sen, nawet nie otwierając oczu.
Felek wrócił do swojego pokoju. Usiadł na dywanie i ziewnął tak szeroko, że prawie usłyszał echo. Zaczynał czuć się… no właśnie, jak? Ciężkie powieki, przyjemne ciepło rozlewające się po ciele.
Jego nos znów zaczął pracować. Powąchał swoje łóżko. Czysta pościel pachniała delikatnie lawendą z proszku do prania, ale też… nim samym. Jego własnym, znajomym zapachem.
Obok leżał jego ulubiony pluszowy królik, Uszatek. Felek przytulił go mocno i wsadził nos w jego miękkie futerko. Uszatek pachniał kurzem, przytulaniem, trochę zaschniętymi łzami (bo Uszatek zawsze pocieszał) i milionem wspólnych przygód.
Pachniał bezpieczeństwem.
Felek powąchał powietrze w pokoju. Czuł delikatny zapach kremu rumiankowego mamy, który został na jego czole po buziaku. Czuł zapach pasty do zębów unoszący się z łazienki. Czuł zapach książki leżącej na szafce nocnej – papieru i starego kleju.
I nagle Felek zrozumiał.
Senność nie miała jednego, konkretnego zapachu. Nie pachniała jak truskawki, gazeta czy nawet ciepłe futerko kota.
Senność pachniała… wszystkim naraz. Pachniała jak czysta piżamka i miętowa pasta do zębów. Jak ciepły uścisk mamy i jej rumiankowy krem. Jak miękki Uszatek i znajomy zapach własnego łóżka. Jak ciche mruczenie kota i spokojny oddech taty w fotelu.
Senność pachniała domem. Bezpieczeństwem. Miłością. Spokojem wieczoru.
To była mieszanka wszystkich tych dobrych, znajomych zapachów, które mówiły: „Już czas odpocząć. Jesteś bezpieczny. Możesz zamknąć oczy.”
Felek uśmiechnął się do siebie. Wsunął się z powrotem pod kołdrę, wtulił nos w Uszatka i poczuł, jak ogarnia go ta cudowna, pachnąca mieszanka.
– Teraz już wiem – szepnął sam do siebie, ziewając ostatni raz. – Senność pachnie… dobrze.
I zasnął, a jego niezwykły nos wreszcie odpoczywał, otulony najpiękniejszym zapachem na świecie – zapachem spokojnego snu we własnym domu.