Jak Mała Myszka Zosia Znalazła Dźwięk Ciszy

Jak Mała Myszka Zosia Znalazła Dźwięk Ciszy

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

W pewnym bardzo gwarnym domu, gdzie zegar tykał jak szalony perkusista, pralka śpiewała opery podczas wirowania, a radio gadało bez przerwy o najnowszych przygodach superbohaterów (którzy, szczerze mówiąc, Zosię trochę nudzili), mieszkała mała myszka o imieniu Zosia. Zosia była myszką bardzo ciekawską.

Miała noska, który węszył przygody, uszka, które nasłuchiwały tajemnic, i ogonek, który wibrował z ekscytacji na myśl o nowej zagadce do rozwiązania.

Pewnego wieczoru, kiedy Dziadek Mysz, starszy i mądry mysz, opowiadał historie przy blasku świecy (ponieważ nawet superbohaterowie czasem potrzebowali przerwy w dostawie prądu), wspomniał o czymś niezwykłym.

„Pamiętam czasy,” szepnął Dziadek, mrużąc wesoło oczka, „kiedy można było usłyszeć… dźwięk ciszy.”

Zosia, która do tej pory z zapałem chrupała okruszek sera, zamarła w bezruchu. „Dźwięk… ciszy?” pisnęła, marszcząc nosek w zdziwieniu. „Co to takiego, Dziadku? Czy to jakiś nowy rodzaj sera? Czy brzmi jak… chrupanie?”

Dziadek Mysz zaśmiał się cicho, aż jego wąsy zadrżały. „Nie, Zosiu, nie. Dźwięk ciszy to nie ser. To… no cóż, to brak dźwięku. Ale taki… specjalny brak dźwięku. Spokojny. Kojący. Jak kołysanka, tylko… bez melodii.”

Zosia była jeszcze bardziej zaintrygowana. „Kołysanka bez melodii? To jak tort bez kremu! Czy to w ogóle możliwe?” Postanowiła, że musi znaleźć ten dźwięk ciszy.

Musi go posłuchać! Następnego ranka, ledwo słońce zaczęło łaskotać dom swoimi promieniami, Zosia wyruszyła na poszukiwania.

Najpierw poszła do kuchni, gdzie zegar na ścianie tykał z uporem maniaka. „Panie Zegarze, Panie Zegarze,” pisnęła Zosia, wdrapując się na krzesło, żeby być bliżej jego cyferblatu. „Czy słyszał Pan kiedyś o dźwięku ciszy?”

Zegar, który był trochę głuchy od ciągłego tykania, zmarszczył brwi (jeśli zegary w ogóle mają brwi). „Dźwięk? Ja słyszę tylko TYK-TAK, TYK-TAK! To mój dźwięk! Najlepszy dźwięk na świecie!

A cisza? Fuj, cisza jest nudna! TYK-TAK!” I zegar znowu zaczął swoje głośne tykanie. Zosia podziękowała grzecznie i poszła dalej.

Następnie odwiedziła Radio, które stało dumnie na parapecie. „Pani Radio, Pani Radio,” zawołała Zosia, starając się przekrzyczeć wesołą piosenkę, która właśnie leciała. „Czy zna Pani dźwięk ciszy?”

Radio, które uwielbiało być w centrum uwagi, zagrzmiało: „Cisza? Co to za dziwny pomysł! Ja mam same hity! Piosenki, reklamy, wiadomości o pogodzie! Cały świat w moich głośnikach! Cisza?

Nie, dziękuję, nie w moim stylu!” I Radio podkręciło głośność, grając jeszcze głośniej. Zosia, z lekko bolącymi uszkami, pożegnała się i wyszła z kuchni.

Zdesperowana, Zosia zajrzała do łazienki, gdzie w kącie stała Pralka. Pralka właśnie kończyła swój operowy występ podczas cyklu wirowania. „Pani Pralko, Pani Pralko,” pisnęła Zosia, czekając aż bęben przestanie się kręcić. „Czy Pani wie, gdzie można znaleźć dźwięk ciszy?”

Pralka, która była trochę zawrotna po całym tym wirowaniu, odpowiedziała z westchnieniem: „Cisza? Ach, marzę o ciszy! Ale ja znam tylko dźwięk wody, szumu bębna i… BUUUUM!

kiedy coś ciężkiego spadnie mi do środka! Cisza? Nie, kochanie, ja ciszy nie znam.” I Pralka jęknęła cicho, jakby tęskniąc za odpoczynkiem.

Zosia wyszła z domu, trochę smutna. Wszyscy w domu byli tacy głośni! Czy dźwięk ciszy w ogóle istnieje? Może Dziadek Mysz się pomylił?

Usiadła pod ogromnym liściem rabarbaru w ogrodzie, żeby odpocząć i pomyśleć. Pszczoły bzyczały wokół kwiatów, ptaki świergoliły wesoło na drzewach, a świerszcze cykały w trawie. Nawet ogród był pełen dźwięków! Zosia westchnęła ciężko.

Wtedy, nagle, Zosia zauważyła coś dziwnego. Kiedy przestała nasłuchiwać głośnych dźwięków, zaczęła słyszeć… coś innego. Coś bardzo cichego.

Słyszała, jak wiatr delikatnie szumi w liściach rabarbaru nad jej głową. Słyszała, jak małe mrówki maszerują po ziemi, chociaż tego dźwięku prawie nie było słychać. Słyszała, jak jej własne serduszko bije cicho, spokojnie… bum-bum… bum-bum.

Zosia zamknęła oczka i posłuchała uważniej. Pszczoły bzyczały dalej, ptaki śpiewały, świerszcze cykały. Ale te dźwięki nie były już takie głośne i natarczywe. Były jak… tło. Jak delikatna muzyka, która towarzyszy… ciszy.

Zosia zrozumiała! Dźwięk ciszy to nie był brak dźwięku. To było coś innego. To był spokój, który można znaleźć, kiedy przestanie się gonić za hałasem. To były ciche dźwięki natury, delikatne i kojące. To było… piękne. Jak kołysanka, tylko lepsza, bo prawdziwa.

Zosia, z nowo odkrytym dźwiękiem ciszy w sercu, wróciła do domu. Dziadek Mysz siedział w swoim fotelu i czytał książkę przy blasku świecy. „Dziadku!” pisnęła Zosia, podbiegając do niego. „Znalazłam dźwięk ciszy!”

Dziadek Mysz uśmiechnął się mądrze. „Naprawdę? I jak brzmi ten dźwięk ciszy, Zosiu?”

Zosia usiadła obok Dziadka i wyszeptała: „Brzmi… jak szum wiatru w liściach, jak bicie serca, jak… spokój. Nie jest głośny, ale jest… wszędzie, jeśli tylko posłuchasz.”

Dziadek Mysz pokiwał głową z zadowoleniem. „Widzisz, Zosiu? Dźwięk ciszy nie trzeba szukać daleko. On jest zawsze z nami. Wystarczy tylko… posłuchać.”

Tej nocy, Zosia zasnęła szybko i spokojnie. Nie potrzebowała już głośnych opowieści o superbohaterach ani operowych występów pralki.

W jej uszach brzmiał cichy, kojący dźwięk ciszy, który był jak najpiękniejsza kołysanka na świecie. I Zosia wiedziała, że ten dźwięk będzie z nią zawsze, gdziekolwiek pójdzie, nawet w najgwarniejszym domu na świecie.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *