Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W pewnej kolorowej łazience, w szufladzie pełnej gumek do włosów, spinek i innych skarbów, mieszkał sobie Grześ.
Ale nie był to zwykły Grześ. O nie! To był Grześ Grzebyk, bohater o lśniących ząbkach i wielkim sercu do rozplątywania.
Za dnia Grześ miał bardzo ważną misję: pomagał małej Amelce rozczesywać jej niesforne loczki, które czasem plątały się jak spaghetti po zbyt wesołej zabawie.
Amelka chichotała, gdy Grześ delikatnie przesuwał się po jej włosach, a on czuł się wtedy jak prawdziwy rycerz walczący ze smokiem… znaczy się, z kołtunem.
Jednak prawdziwe przygody Grzesia zaczynały się dopiero wtedy, gdy Amelka smacznie spała w swoim łóżku, a księżyc zaglądał ciekawie przez okno.
Nocą świat stawał się inny. Cichy, tajemniczy i… pełen supełków!
Nie chodziło już tylko o włosy. O nie, nocne supełki były znacznie bardziej skomplikowane.
Ledwo Amelka zamknęła oczy i jej oddech stał się równy jak mruczenie kotka, Grześ poczuł TO.
Delikatne wibracje w szufladzie. To nie było zwykłe drżenie. To był sygnał! Gdzieś w pokoju powstał nowy, nocny supełek.
Grześ ostrożnie wysunął się spomiędzy frotek i spinek. Rozejrzał się swoimi małymi, grzebyczkowymi oczkami.
Cisza. Tylko tykanie zegara i spokojny oddech Amelki.
Nagle usłyszał cichutkie szlochanie dobiegające z kąta pokoju, tam gdzie stały buty Amelki.
„Ojejku, ojejku! Zaplątałam się na amen!” – kwilił cienki głosik.
Grześ podpełzł bliżej. Przy jednym z trampek leżała Sznurówka Zuzia, cała zwinięta w niemożliwy do opisania węzeł. Wyglądała jak mały, przestraszony makaronik.
„Spokojnie, Zuziu!” – szepnął Grześ. „Mistrz rozplątywania jest już na miejscu!”
Zuzia spojrzała na niego z nadzieją. „Naprawdę? Dasz radę? Próbowałam się wiercić, ale tylko pogorszyłam sprawę!”
Grześ uśmiechnął się odważnie (na tyle, na ile grzebyk potrafi się uśmiechać). „Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych! Tylko nie wierć się za bardzo, bo połaskoczesz mnie w ząbki.”
Zaczął delikatnie, ząbek po ząbku, rozluźniać ciasny węzeł. Było to trudniejsze niż rozczesywanie włosów, bo Zuzia była zrobiona z materiału, który łatwo się zaciskał.
„Ała! To łaskocze!” – zachichotała Zuzia, gdy jeden z ząbków Grzesia musnął jej koniec.
„Cierpliwości, już prawie koniec,” mruknął Grześ, skupiony na swojej pracy.
Wreszcie, po kilku minutach precyzyjnego manewrowania, supeł puścił! Zuzia mogła swobodnie wyprostować swoje sznurówkowe ciało.
„Dziękuję, Grzesiu! Jesteś najlepszy!” – zawołała radośnie, wykonując mały taniec zwycięstwa na podłodze.
Grześ otarł niewidzialny pot z czoła (grzebyki raczej się nie pocą, ale tak sobie wyobrażał). „Cała przyjemność po mojej stronie. Pamiętaj, żeby nie wiązać się w supełki ze zmartwienia!”
Ledwo pożegnał się z Zuzią, usłyszał kolejne niepokojące dźwięki. Tym razem dobiegały spod łóżka Amelki.
Brzmiało to jak stłumione kłótnie i przepychanki.
„Mówiłem ci, żebyś tego nie ruszał! To mój błyskotek!”
„A właśnie, że mój! Leżał bliżej mojej strony kurzu!”
Grześ westchnął. Wiedział, kto to. Kłębuszki Kurzu. Mieszkały pod łóżkiem i często wpadały w drobne sprzeczki o najbardziej błahe sprawy.
Zajrzał ostrożnie pod łóżko. Dwa szare, puszyste Kłębuszki turlały się po podłodze, splątane w kłótni o mały, zagubiony cekin, który odpadł kiedyś z bluzki Amelki.
„Panowie, panowie! Spokój!” – zawołał Grześ swoim najbardziej autorytatywnym tonem. „Co to za nocne hałasy? Amelka śpi!”
Kłębuszki przerwały przepychankę i spojrzały na Grzesia naburmuszone.
„Bo on zabrał mój cekin!” – poskarżył się pierwszy Kłębuszek, Puszysław.
„Nieprawda! On leżał na mojej kupce kurzu!” – zaprotestował drugi, Kłaczek.
Grześ przyjrzał się cekinowi. Błyszczał nawet w mroku pod łóżkiem. „Hmm,” mruknął. „Wygląda na to, że ten cekin jest niczyj. Po prostu tu sobie leży. Zamiast się kłócić, może moglibyście się nim razem pobawić? Albo pilnować go na zmianę?”
Użył swoich ząbków, by delikatnie rozdzielić splątane w kłótni Kłębuszki. „Przecież pod łóżkiem jest tyle miejsca i tyle ciekawych rzeczy do znalezienia. Po co psuć sobie noc przez jeden mały błyskotek?”
Puszysław i Kłaczek spojrzeli po sobie, potem na cekin, a potem znowu na siebie. Wyglądali na trochę zawstydzonych.
„No… może masz rację,” mruknął Puszysław.
„Dobra,” zgodził się Kłaczek. „Możemy się nim razem pobawić.”
Grześ uśmiechnął się. Kolejny supełek rozplątany! „Świetnie! A teraz cisza, bo obudzicie Amelkę!”
Wracając w stronę swojej szuflady, Grześ zauważył coś jeszcze. Przy poduszce Amelki unosiło się delikatne, migoczące światełko. Wyglądało jak mały, świetlisty motylek.
Ale coś było nie tak. Skrzydełka motylka drżały nerwowo, a jego lot był nierówny, jakby zaplątał się w niewidzialną pajęczynę.
To był Senny Motylek, jeden z tych, które przynoszą dzieciom piękne sny. Czasem jednak, gdy dziecko ma jakieś zmartwienie albo niespokojną myśl przed snem, Motylek może zaplątać się w te niewidzialne nici.
Grześ wspiął się cichutko na poduszkę. Podszedł do Motylka i zaczął delikatnie przeczesywać powietrze wokół niego swoimi ząbkami.
Czuł ledwo wyczuwalny opór – to były właśnie te splątane nici snu. Czesał powoli, ostrożnie, aż w końcu Motylek mógł swobodnie poruszyć skrzydełkami.
Rozbłysnął wdzięcznym światłem i zatoczył radosne kółko nad głową śpiącej Amelki, zostawiając za sobą smugę złotego pyłku – zapowiedź cudownego snu.
Grześ poczuł ogromną satysfakcję. Był zmęczony, ale szczęśliwy. Rozplątał sznurówkę, pogodził Kłębuszki Kurzu i uwolnił Sennego Motylka.
Nocna misja zakończona sukcesem!
Zdążył wrócić do swojej szuflady tuż przed pierwszym brzaskiem. Wsunął się na swoje miejsce i zamknął oczy.
Rano, gdy mama czesała Amelkę do przedszkola, dziewczynka powiedziała:
„Mamusiu, mój grzebyk jest chyba magiczny! Dziś włosy rozczesały się tak łatwo! I miałam taki piękny sen! Śniło mi się, że latałam na motylu!”
Mama uśmiechnęła się, a Grześ, choć ukryty w szufladzie, uśmiechnął się również. Nikt nie wiedział o jego nocnych przygodach, ale to nic. Najważniejsze, że wszystkie supełki zostały rozplątane.
I Grześ już nie mógł się doczekać kolejnej nocy, by znów ruszyć na ratunek splątanym sprawom.