Gdzie Chowa Się Ciepło pod Kołdrą?

Gdzie Chowa Się Ciepło pod Kołdrą?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Leon wtulił nos w miękką poduszkę. Za oknem wiatr gwizdał zimną piosenkę, a gałęzie drzew stukały lekko w szybę, jakby prosiły, żeby je wpuścić do środka.

Ale w pokoju Leona było ciepło i przytulnie. Zwłaszcza pod jego wielką, puchatą kołdrą w kolorowe rakiety.

Mama nachyliła się, żeby dać mu buziaka na dobranoc.

„Śpij dobrze, mój mały kosmonauto” – szepnęła.

Leon zamknął oczy, ale po chwili otworzył je znowu. Coś go bardzo ciekawiło.

„Mamo?” – zapytał cicho.

„Tak, skarbie?”

„Skąd się bierze to ciepło pod kołdrą?” – Leon zmarszczył czoło. – „Na dworze jest zimno, w pokoju też nie jest gorąco, a pod kołdrą jest tak… cieplutko. Jak to działa?”

Mama uśmiechnęła się.

„To twoje własne ciepło, Leonku. Kołdra je zatrzymuje, żebyś nie zmarzł.”

Leon pomyślał. Jego własne ciepło? Hmm. To brzmiało sensownie, ale… czy na pewno tylko to?

Miał swoje podejrzenia.

Kiedy mama wyszła, zamykając cicho drzwi, Leon znów wtulił się w kołdrę. Czuł to przyjemne, miękkie ciepło otulające go ze wszystkich stron. Jakby ktoś go delikatnie przytulał.

I wtedy wpadł na pomysł.

A może wcale nie chodziło o jego własne ciepło? Może w środku kołdry mieszkały jakieś malutkie, tajemnicze stworzonka?

Nazwał je w myślach „Ciepłuchami”.

Wyobraził sobie, że są okrągłe jak kłębuszki najdelikatniejszej wełny, w różnych kolorach – niektóre jak promienie słońca, inne jak płomień świecy, a jeszcze inne jak kubek gorącego kakao.

Miały malutkie, uśmiechnięte buźki i cichutko chichotały, zwłaszcza gdy się przytulały.

I właśnie to było ich zadanie! Mieszkały w kołdrach i pierzynach na całym świecie, a ich głównym zajęciem było wytwarzanie ciepła.

Jak to robiły? Och, na wiele sposobów!

Przede wszystkim uwielbiały się przytulać. Kiedy jeden Ciepłuch przytulał drugiego, robiło się od razu cieplej. A gdy przytulała się cała gromadka – a w kołdrze Leona musiało ich być mnóstwo! – powstawało naprawdę dużo przyjemnego ciepełka.

Poza tym, Ciepłuchy opowiadały sobie śmieszne dowcipy. Takie malutkie, ciepluchowe żarciki, od których trzęsły im się brzuszki ze śmiechu. A ten chichot też rozgrzewał!

Leon był prawie pewien, że słyszał czasem cichutkie „hihihi” dobiegające z głębi kołdry.

Może nawet piły malutkie naparstki gorącej czekolady zrobionej z blasku księżyca? To na pewno by je rozgrzało!

Im dłużej o tym myślał, tym bardziej był przekonany, że ma rację.

Postanowił przeprowadzić śledztwo.

Musiał zobaczyć Ciepłuchy na własne oczy!

Udawał, że śpi. Leżał bardzo, bardzo cicho, prawie nie oddychając. Wsłuchiwał się w odgłosy dochodzące spod kołdry.

Czy to było cichutkie tupanie malutkich stópek? A może delikatne szuranie, jakby przesuwały swoje wełniane ciałka?

Leon wytężył wzrok, wpatrując się w materiał kołdry tuż przed swoim nosem.

Było ciemno, ale wydawało mu się, że widzi jakieś delikatne, migoczące światełka. Jak iskierki.

To na pewno Ciepłuchy szykowały się do snu!

Musiał być bardzo ostrożny. Postanowił uchylić rąbek kołdry. Tylko troszeczkę, żeby ich nie spłoszyć.

Powolutku, milimetr po milimetrze, uniósł brzeg kołdry.

Zajrzał do środka.

Ciemność. Ale taka ciepła, przyjazna ciemność.

I wtedy poczuł coś miękkiego i łaskoczącego na czubku nosa!

„A psik!” – kichnął cichutko Leon, zasłaniając usta ręką.

Czyżby jakiś nieuważny Ciepłuch potknął się i wpadł prosto na niego?

Leon zachichotał pod nosem.

Wyobraził sobie, jak mały, czerwony Ciepłuch otrzepuje się z kurzu (czy Ciepłuchy mogą mieć kurz?) i patrzy na niego zdziwionymi oczkami.

Może nawet szepnął „przepraszam” swoim cieniutkim głosikiem?

Leżał tak jeszcze przez chwilę, nasłuchując. Wydawało mu się, że słyszy cichutką kołysankę nuconą przez setki malutkich głosików. Taką specjalną, ciepluchową kołysankę na dobranoc.

W tej ciepłej, bezpiecznej kryjówce, otoczony wyimaginowanymi, chichoczącymi przyjaciółmi, Leon poczuł, jak jego powieki stają się coraz cięższe.

Nawet największy detektyw potrzebuje snu.

Zanim się obejrzał, odpłynął w krainę snów, gdzie razem z Ciepłuchami zjeżdżał na sankach z wielkich, puchowych chmur.

Rano obudził się wyspany i cudownie rozgrzany.

Przy śniadaniu opowiedział tacie o swoim odkryciu.

„Tato, wiesz co? W mojej kołdrze mieszkają Ciepłuchy! To one robią to ciepło! Widziałem je w nocy!” – mówił z przejęciem, machając łyżką z płatkami.

Tata uśmiechnął się tajemniczo.

„Naprawdę? Ciepłuchy, mówisz? To bardzo ciekawe. Może powinniśmy im dzisiaj zostawić na noc okruszek ciasteczka pod kołdrą? Tak na wszelki wypadek, gdyby zgłodniały od tego całego grzania.”

Oczy Leona zabłysły.

„Tak! Świetny pomysł!” – zawołał.

Od tamtej pory Leon zasypiał spokojnie każdej nocy. Wiedział, że nawet w najzimniejszą pogodę, pod jego kołdrą w rakiety czeka na niego gromadka małych, ciepłych przyjaciół, gotowych ogrzać go swoimi przytulaskami i chichotem.

A czasem, tuż przed zaśnięciem, wydawało mu się, że słyszy cichutkie „dziękujemy za ciasteczko!”. Ale może to był tylko wiatr za oknem?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *