Dlaczego Piżama w Paski Chciała Zostać Tęczą?

Dlaczego Piżama w Paski Chciała Zostać Tęczą?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Głęboko w nocy, kiedy nawet księżyc ziewał za chmurką, a kurz na półce spał snem sprawiedliwego, mały Antoś podróżował właśnie po krainie latających naleśników i śpiewających skarpetek. Spał jak suseł po uczcie z orzeszków.

Na krześle obok łóżka leżała jego ulubiona piżama. Ale to nie była zwykła piżama. O, nie! To była Pasiasta Piżama, w eleganckie, granatowo-białe paski, miękka jak brzuszek królika i pachnąca wieczornym mlekiem.

I właśnie tej nocy, Pasiasta Piżama poczuła… nudę.

Leżała tak złożona w kostkę i myślała. „Paski, paski, ciągle te same paski. Granatowy, biały, granatowy, biały… Jak tory kolejowe, które nigdzie nie prowadzą! A ja bym chciała być… TĘCZĄ!”

Westchnęła tak głośno, że aż mały pajączek Zdzisio, który tkał sieć na nodze krzesła, podskoczył z przestrachu.

„Tęczą?” zdziwił się Zdzisio, poprawiając swoje osiem par okularów. „Ależ Piżamko, tęcza ma tyle kolorów! A ty masz… no, dwa. Bardzo ładne, ale tylko dwa.”

„Wiem!” szepnęła Piżama konspiracyjnie, rozprostowując jeden rękaw. „Ale może… może mogłabym je jakoś… zdobyć?”

I wtedy Pasiasta Piżama poczuła dziwne mrowienie w szwach. Zaczęła się delikatnie poruszać, jakby niewidzialna ręka ją podnosiła. Zsunęła się cichutko z krzesła na dywan.

Rozejrzała się po pokoju Antosia, który w blasku księżyca wyglądał jak tajemnicza kraina pełna skarbów.

„Pierwszy kolor tęczy… czerwony!” zarządziła Piżama sama do siebie. Wzrok jej padł na lśniący, czerwony wóz strażacki Antosia, stojący dumnie przy ścianie.

Podpełzła do niego i spróbowała owinąć się wokół drabiny. „Hmm,” mruknęła, ocierając się o plastik. „Trochę kanciaste to czerwone. I chyba nie łapie koloru…”

Zrezygnowana, ruszyła dalej. „Następny… pomarańczowy!”

Na biurku Antosia stał kubek z resztką soku pomarańczowego. Piżama wspięła się po nodze biurka (co dla piżamy nie jest wcale łatwe!) i ostrożnie zanurzyła róg swojego kołnierzyka w lepkiej cieczy.

„Och!” syknęła. „Lepkie! Ale… faktycznie pomarańczowe!” Dumna ze swojego nowego, pomarańczowego rogu, zsunęła się z biurka.

„Teraz żółty!” Gdzie by tu znaleźć żółty? Jej wzrok padł na… skórkę od banana, którą Antoś niedbale rzucił obok kosza.

„Idealnie!” ucieszyła się Piżama i z zapałem zaczęła się ocierać o śliski spód skórki. „Trochę… ślisko,” zauważyła, tracąc równowagę i robiąc niekontrolowany ślizg w stronę łóżka. „Ale jest żółta plama! Sukces!”

„Zielony!” Czas na zieleń. Piżama dostrzegła wieżę z zielonych klocków Lego. Wczołgała się między nie, próbując wtopić się w konstrukcję. „Jestem teraz trochę… klockowata,” stwierdziła, czując ostre krawędzie. „Ale zielony zaliczony!”

„Niebieski!” To było łatwe. Obok łóżka leżał ulubiony, mięciutki, niebieski koc Antosia. Piżama wtuliła się w niego z rozkoszą. „Ach, ten niebieski jest najprzyjemniejszy!” mruczała, prawie zapominając o swojej misji.

„I ostatni… fioletowy!” Fioletowy był wyzwaniem. Piżama rozglądała się gorączkowo. Nagle zobaczyła fioletową kredkę świecową leżącą na dywanie.

Podturlała się do niej i spróbowała przytulić ją rękawem. Kredka była twarda i uparta. Piżamie udało się tylko zrobić kilka fioletowych smug na białym pasku.

Wyprostowała się dumnie, choć była teraz lekko lepka od soku, miała żółtą plamę od banana, kilka fioletowych kresek i wciąż czuła się trochę klockowata.

Spojrzała na swoje odbicie w ciemnej szybie okna. Czy wyglądała jak tęcza?

Niezupełnie. Wyglądała raczej jak… bardzo brudna i trochę poobijana Pasiasta Piżama.

Z kącika pokoju odezwał się niski głos. To był Miś Barnaba, stary, mądry pluszowy niedźwiedź z jednym szklanym okiem.

„Piżamko,” powiedział łagodnie Barnaba. „Bycie tęczą to piękna rzecz. Ale wiesz co? Bycie ulubioną, pasiastą piżamą Antosia też jest wspaniałe. Twoje paski są jak przytulne ścieżki, które prowadzą go prosto do krainy snów.”

W tym momencie Antoś poruszył się w łóżku i mruknął coś o latających naleśnikach. Piżama zamarła w bezruchu.

Antoś otworzył na chwilę jedno oko, spojrzał na dziwny, kolorowy kształt na podłodze, wzruszył ramionami i przewrócił się na drugi bok, mamrocząc: „Dziwny sen… kolorowa piżama…”

Piżama odetchnęła z ulgą. Spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie, potem na śpiącego Antosia.

Barnaba miał rację. Była Pasiastą Piżamą. Ulubioną. I to było całkiem fajne.

Z pomocą Misia Barnaby (który delikatnie popchnął ją pluszową łapą), wdrapała się z powrotem na krzesło i ułożyła się w równą kostkę, choć pomarańczowa plama i żółty ślad wciąż tam były.

Kiedy rano Antoś obudził się i sięgnął po swoją piżamę, zauważył dziwne plamy.

„Mamo!” zawołał. „Moja piżama miała chyba bardzo kolorowy sen! Jest trochę pomarańczowa i żółta!”

Mama uśmiechnęła się tajemniczo. „Może marzyła o byciu tęczą?”

Antoś przytulił mocno swoją Pasiastą Piżamę. „Nawet jeśli, to i tak wolę ją w paski,” powiedział. „Jest najwygodniejsza na świecie.”

A Pasiasta Piżama, choć nikt tego nie słyszał, westchnęła cichutko z zadowolenia. Bycie sobą było jednak najlepsze.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *