Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Ania leżała w łóżku, patrząc w sufit. Za oknem gwiazdy migotały jak małe diamenty rozsypane na aksamitnym, ciemnym płótnie nocy. Jutro miały być jej siódme urodziny! Ale teraz, przed zaśnięciem, Anię nurtowało jedno, bardzo ważne pytanie.
„Mamo?” – szepnęła, odwracając się w stronę drzwi, gdzie światło z korytarza tworzyło delikatną, złotą ramkę.
„Tak, skarbie?” – odpowiedziała mama, wchodząc do pokoju. Jej głos był ciepły i miękki jak ulubiony kocyk Ani.
„Czy sny… one pachną?” – zapytała Ania, marszcząc nosek w skupieniu.
Mama uśmiechnęła się, siadając na brzegu łóżka. „Pachną? To ciekawe pytanie, Aniu. Nigdy o tym nie myślałam. A ty jak myślisz?”
Ania zastanowiła się. Zamknęła oczy i przypomniała sobie sen o lataniu nad miastem na gigantycznym, tęczowym motylu. Czy ten sen miał zapach? Hm… chyba nie pamiętała. Ale… gdyby sny mogły pachnieć, to jak by pachniały?
„Chciałabym, żeby pachniały malinami!” – wykrzyknęła Ania z entuzjazmem. „Maliny są najpyszniejsze na świecie, a ich zapach jest taki… taki… wesoły!”
Mama zaśmiała się cicho. „Malinowe sny… to brzmi cudownie. Może dzisiaj przyśni ci się malinowy sen i sama sprawdzisz, czy pachnie.” Pocałowała Anię w czoło. „Dobranoc, śnij kolorowo.”
„Dobranoc, mamo” – odpowiedziała Ania, zamykając oczy. W głowie wirowały jej maliny – soczyste, czerwone, słodkie i pachnące latem. Zasnęła szybko, a sny… sny już na nią czekały.
I nagle… Ania poczuła, że unosi się w górę! Nie była już w swoim łóżku, ale w miejscu, które wyglądało jak chmura zrobiona z waty cukrowej. Wszystko wokół było różowe, puszyste i… słodkie. „Wow!” – pomyślała Ania, dotykając palcem miękkiej powierzchni pod sobą. Poczuła też… zapach! Słodki, owocowy… ale czy to maliny? Nie do końca… bardziej jak… guma balonowa i… lukier?
Nagle zza różowej chmury wyłoniła się postać. Była mała, miała spiczaste uszy, nos w kształcie truskawki i ubrana była w kombinezon zrobiony z płatka róży. W ręku trzymała małą, szklaną buteleczkę, z której wydobywał się różowy dymek.
„Witaj!” – powiedziała postać wesołym, dzwoneczkowym głosem. „Jestem Psikus Pachnidełko, strażnik snów zapachowych! A ty kim jesteś i co robisz w mojej Pachnącej Krainie?”
Ania, choć trochę zaskoczona, odpowiedziała grzecznie: „Jestem Ania. Zastanawiałam się, czy sny pachną i… chyba trafiłam do miejsca, gdzie mogę to sprawdzić!”
Psikus Pachnidełko klasnął w dłonie. „Brawo! Jesteś bardzo spostrzegawcza! Oczywiście, że sny pachną! To my, Pachnidełka, dbamy o to, żeby każdy sen miał swój wyjątkowy aromat. Chcesz zobaczyć, jak to robimy?”
Ania skinęła głową z ciekawością. Psikus Pachnidełko machnął buteleczką i oboje unieśli się w powietrze. Przemierzali krainę z waty cukrowej, mijając drzewa z lizaków i rzeki z lemoniady. Wszędzie unosiły się zapachy – słodkie, kwaśne, pikantne, a nawet… dziwne!
„Tutaj jest nasza Fabryka Snów Zapachowych!” – ogłosił Psikus, wskazując na budynek przypominający gigantyczny imbryk do herbaty. Z komina unosiły się kolorowe dymy, a przez okna było słychać wesołe brzęczenie i bulgotanie.
Weszli do środka. W fabryce panował chaos, ale chaos zorganizowany! Małe Pachnidełka biegały w tę i z powrotem, mieszając w ogromnych kotłach, przelewając płyny z butelek do butelek i dodając tajemnicze składniki.
„To jest Kotłownia Zapachów Radosnych!” – krzyknął Psikus, wskazując na kotły wypełnione złotym płynem. „Tu robimy zapachy śmiechu, radości i zabawy! Dodajemy do nich promienie słońca, iskierki z gwiazd i… szczyptę dziecięcych uśmiechów!”
Ania zobaczyła, jak jedno Pachnidełko wrzuca do kotła garść… czegoś, co wyglądało jak małe, srebrne dzwoneczki. „A co to?” – zapytała.
„To dzwoneczki śmiechu!” – odpowiedział Psikus. „Gdy dodamy je do zapachu, sny stają się jeszcze bardziej wesołe!”
Poszli dalej. W kolejnej sali, zwanej „Laboratorium Zapachów Przygód”, Pachnidełka pracowały nad zapachami podróży, odkryć i tajemnic. W jednym rogu stała beczka wypełniona zapachem… morskiej bryzy i soli! W innym – słoik pełen aromatu… dżungli i egzotycznych kwiatów!
„A gdzie robicie zapach… malin?” – zapytała Ania, niecierpliwie rozglądając się po pomieszczeniu.
Psikus Pachnidełko uśmiechnął się tajemniczo. „Zapach malin? Ach, to specjalny zapach! Robimy go tylko na specjalne okazje… na przykład na urodziny!” Zaprowadził Anię do małego, ukrytego pokoiku. W pokoju stał mały, miedziany alembik, a pod nim delikatnie płonął ogień z… cukierków karmelowych! Z alembika powoli kapał gęsty, czerwony płyn o intensywnym, malinowym zapachu.
„To jest esencja malinowego snu!” – szepnął Psikus. „Robimy ją z najdojrzalszych malin, zbieranych w Ogrodzie Snów o Północy. Dodajemy do niej kroplę magii i… odrobinę tęsknoty za latem.”
Ania wdychała głęboko malinowy aromat. Był tak prawdziwy, tak intensywny, że aż poczuła smak malin na języku. „To… to jest niesamowite!” – wykrzyknęła.
Psikus Pachnidełko uśmiechnął się. „Widzisz? Sny pachną! Pachną wszystkim, co sobie wyobrazisz! Dziś, w twoje urodziny, przygotowaliśmy dla ciebie specjalny, malinowy sen. Mam nadzieję, że ci się spodoba.”
I nagle… wszystko zaczęło wirować. Fabryka Snów Zapachowych zniknęła, Psikus Pachnidełko rozpłynął się w powietrzu, a Ania… Ania obudziła się w swoim łóżku. Słońce wpadało przez okno, a w pokoju unosił się… delikatny, słodki zapach malin! Na stoliku nocnym stał talerzyk pełen świeżych, czerwonych malin, a obok – kartka z napisem: „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Mama i Tata.”
Ania uśmiechnęła się szeroko. Sny naprawdę pachną! A przynajmniej, te urodzinowe, malinowe sny na pewno. Wzięła malinę z talerzyka i zjadła ją ze smakiem. Była pyszna, tak samo pyszna jak jej malinowy sen. I wiedziała już, że od teraz, przed zaśnięciem, będzie zawsze myśleć o zapachach, które chciałaby poczuć we śnie. Może jutro przyśni jej się sen o czekoladowych chmurach? Albo o łące pełnej pachnących kwiatów? Kto wie? W krainie snów wszystko jest możliwe, nawet malinowe zapachy i gadające Pachnidełka. A to… było naprawdę wspaniałe!