Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Tymek uwielbiał plażę o zachodzie słońca.
Piasek był jeszcze ciepły od dnia, a morze lśniło jak posypane złotym brokatem.
Tego wieczoru, tuż przed powrotem do domku letniskowego, znalazł coś wyjątkowego.
Leżała tam, na wpół zakopana w piasku, wielka, piękna muszla.
Była skręcona jak ślimakowy domek, a jej wnętrze mieniło się perłową poświatą.
Wyglądała jak pałac dla jakiegoś bardzo małego, morskiego króla.
„Tato, mamo, patrzcie!” zawołał Tymek, ostrożnie podnosząc swój skarb.
Była cięższa niż myślał, gładka i chłodna w dotyku.
Tata uśmiechnął się. „Piękna zdobycz, Tymku. Prawdziwy skarb Bałtyku. Wiesz, co mówią o takich muszlach?”
Tymek potrząsnął głową, przyglądając się zafascynowany skrętom i załamaniom muszli.
„Mówią, że jak przyłożysz taką muszlę do ucha, usłyszysz szum morza,” wyjaśniła mama, kucając obok niego.
Tymek był trochę sceptyczny. Przecież morze szumiało tuż obok nich, fale rozbijały się o brzeg z głośnym pluskiem!
Po co słuchać morza w muszli, skoro miał je na wyciągnięcie ręki?
Ale ciekawość zwyciężyła. Nigdy wcześniej nie próbował.
Ostrożnie, jakby niósł delikatne jajko, przyłożył chłodną muszlę do ucha.
I rzeczywiście, usłyszał szum. Taki głęboki, spokojny… jak oddech śpiącego olbrzyma.
Ale… po chwili Tymek zmarszczył brwi. To nie był tylko zwykły szum fal.
To było coś więcej. Coś… dziwnego.
Najpierw dobiegł go cichutki plusk, jakby ktoś bardzo mały, wielkości ziarenka piasku, wskoczył do miniaturowej kałuży.
Potem usłyszał coś jakby… tupanie? Drobnych, maciupeńkich nóżek.
„Tup, tup, tup… Chlup! Tup, tup…”
Kto mógł tak tupać w środku muszli?
Tymek wstrzymał oddech, nasłuchując uważniej.
Nagle usłyszał cienki, piskliwy głosik, który mówił z wyraźną pretensją:”Znowu zostawiłeś włączone światło w latarni morskiej, Klemensie! Całą noc się świeciło na darmo! Kto za to zapłaci?!”
Drugi głosik, nieco bardziej skrzekliwy, jakby należał do kogoś, kto właśnie zjadł za dużo piasku, odburknął:
„To nie ja, Barnabo! Przysięgam na moje szczypce! To pewnie te rozgwiazdy znowu urządzały sobie dyskotekę na rafie!”
Tymek parsknął cicho śmiechem. Rozgwiazdy urządzające dyskotekę? Z kulą dyskotekową zrobioną z perły?
Przycisnął muszlę mocniej do ucha, aż poczuł jej delikatne wibracje.
Teraz wyraźnie słyszał ciche, ale bardzo rytmiczne chrapanie. Takie… „Chrr… pfff… chrr… pfff…”
Kto mógł tak chrapać w muszli?
Może jakaś bardzo śpiąca, gruba krewetka po obfitej kolacji z planktonu? Albo zmęczony podróżą krab pustelnik, który znalazł sobie nowe lokum?
„Ciszej tam, Rozgwiazdo!” syknął nagle ten pierwszy głosik, Barnaba. „Niektórzy próbują spać po ciężkim dniu unikania sieci rybackich!”
Chrapanie na chwilę ucichło, jakby ktoś się przebudził, ale zaraz potem powróciło z podwójną siłą. „CHRRR… PFFFFF!”
Tymek zachichotał głośniej, zakrywając usta dłonią.
Wyobraził sobie malutkie, tętniące życiem miasteczko ukryte w spiralnych korytarzach muszli.
Z malutkimi domkami zrobionymi z kolorowych kamyczków i dachami z wodorostów.
Z główną ulicą wyłożoną gładkimi otoczakami i latarnią morską na samym szczycie jednego ze skrętów muszli.
I z mieszkańcami – kłótliwymi, ale w gruncie rzeczy sympatycznymi krabami Klemensem i Barnabą, chrapiącą Rozgwiazdą i może… kto wie?
Nagle usłyszał ciche strojenie instrumentów. Kilka niepewnych dźwięków, jakby malutka orkiestra dopiero się zbierała i szykowała do wieczornego koncertu.
Brzdęk, brzdęk… Piiiisk… Bum! Coś jakby uderzenie w bębenek zrobiony z pancerzyka jeżowca.
„Fałszujesz, Ośmiornico!” zawołał ktoś inny, cienkim głosem. „Twoje macki znowu plączą struny w harfie z muszelek! Mówiłem, żebyś grała na perkusji!”
„Sam fałszujesz, przemądrzały Śledziu!” odparowała urażona Ośmiornica. „Moje macki są bardzo muzykalne!”
Tymek uśmiechnął się szeroko. To było zdecydowanie lepsze niż słuchanie radia czy bajek na dobranoc!
Rodzice spojrzeli na niego zdziwieni, widząc jego rozbawioną minę.
„Co tam słyszysz, synku?” zapytał tata, podchodząc bliżej. „Chyba coś bardzo ciekawego, sądząc po twojej minie?”
„Bardzo!” odparł Tymek, odrywając na chwilę muszlę od ucha. „W środku jest całe miasto! Są kraby, które się kłócą, chrapiąca rozgwiazda i chyba mają zaraz koncert, tylko ośmiornica trochę fałszuje!”
Mama zachichotała. „Twoja wyobraźnia nie ma granic, kochanie. To pewnie tylko szum krwi w twoich uszach tak brzmi.”
Ale Tymek wiedział swoje. To nie była jego krew. To były głosy z muszelkowego miasteczka.
Wrócili do przytulnego domku letniskowego. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, zostawiając na niebie różowo-fioletowe smugi.
Tymek umył zęby miętową pastą, przebrał się w piżamę w dinozaury, ale muszli nie wypuszczał z rąk.
Położył się do łóżka, a muszlę ostrożnie umieścił tuż obok poduszki, na nocnej szafce.
Jeszcze raz, ostatni przed snem, przyłożył ją do ucha.
Kłótnie krabów ucichły. Chyba się pogodziły, albo po prostu poszły spać.
Chrapanie rozgwiazdy stało się bardziej miarowe, cichsze, jak mruczenie zadowolonego kota.
Malutka orkiestra chyba w końcu zaczęła grać jak należy.
Tym razem była to spokojna, kołysząca melodia. Jakby same fale grały na niewidzialnej harfie zrobionej z wodorostów i promieni księżyca.
Głosy, które jeszcze słyszał, były teraz cichsze, bardziej senne.
„Dobranoc, Klemensie. Nie zapomnij zgasić światła.”
„Dobranoc, Barnabo. Już zgaszone.”
„Kolorowych snów, chrapiąca Rozgwiazdo.”
„Pfff… chrr…” odpowiedziało ciche chrapanie.
Tymek poczuł, jak jego własne powieki stają się ciężkie jak kamyki na plaży.
Szum w muszli mieszał się teraz z prawdziwym szumem morza, który dobiegał przez lekko uchylone okno.
Czy to naprawdę było miasteczko w środku? Czy tylko jego bujna wyobraźnia płatała mu figle?
A może jedno i drugie? Może wyobraźnia jest po to, żeby odkrywać takie ukryte światy?
W końcu, co za różnica?
Najważniejsze, że było to jego własne, sekretne, muszelkowe odkrycie.
Jego prywatne miasteczko pełne zabawnych, maleńkich mieszkańców.
Uśmiechnął się sennie, czując przyjemny ciężar muszli obok głowy.
„Dobranoc, muszelko,” szepnął cichutko.
I zasnął, a w jego snach malutkie kraby Klemens i Barnaba tańczyły razem na plaży w rytm muzyki granej przez utalentowaną ośmiornicę na harfie z muszelek, podczas gdy rozgwiazda chrapała cichutko pod perłowym sufitem swojego przytulnego domku.
A latarnia morska? Świeciła delikatnym, usypiającym światłem przez całą noc. Chyba jednak Klemens znowu zapomniał jej zgasić. Ale to już zupełnie inna historia, na jutrzejszy wieczór.