Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Antek leżał już w swoim łóżku, pod miękką kołderką w dinozaury.
Mama dała mu buziaka na dobranoc, tata zgasił światło, zostawiając tylko małą lampkę-księżyc, która rzucała na ścianę łagodne, senne światło.
Było cicho. Tak cicho, że Antek słyszał bicie własnego serca.
Ale tylko przez chwilę.
Bo zaraz potem odezwał się ON.
Pan Grzejnik.
Stał pod oknem, duży, biały i zazwyczaj milczący. Ale nie wieczorami.
Wieczorami Pan Grzejnik lubił sobie pogadać.
Najpierw cichutko zabulgotał. Takie „bul, bul, bul”.
Antek zamknął oczy i nasłuchiwał.
„Pewnie woda zaczyna płynąć,” pomyślał. „Ciepła woda idzie spać, tak jak ja.”
Potem Pan Grzejnik westchnął głośniej. Takie długie „Sssssssssssss…”.
Antek uśmiechnął się pod kołdrą.
„Och, Panie Grzejniku, pewnie jest pan zmęczony po całym dniu grzania,” szepnął cichutko.
„Sssssss…” odpowiedział grzejnik, jakby się zgadzał.
Nagle rozległo się ciche stukanie. „Puk, puk… stuk, stuk.”
Antek zmarszczył brwi. Co to mogło znaczyć?
Może Pan Grzejnik pukał do rury w ścianie? Może pytał koleżankę-rurę, co słychać na parterze?
„Stuk, stuk… Czy Pani Rura już śpi?” wyobrażał sobie Antek.
I zaraz potem znowu bulgotanie, tym razem szybsze. „Bul-bul-bul-bul!”
„A to pewnie Pani Rura odpowiada!” zachichotał Antek w poduszkę. „Mówi, że na dole kot Mruczek właśnie wskoczył na kanapę i głośno mruczy.”
Pan Grzejnik znowu zasyczał. „Ssssss…” Ale tym razem jakoś inaczej. Bardziej jak… śmiech?
„Pan się śmieje z Mruczka?” zapytał Antek szeptem.
Grzejnik odpowiedział głośniejszym stuknięciem. „BACH!”
Antek aż podskoczył.
„Ojej! Co się stało?”
Może Pan Grzejnik się zdenerwował? Może przypomniał sobie, jak rano mama powiesiła na nim mokrą skarpetkę Antka?
„Oj, przepraszam, Panie Grzejniku,” powiedział Antek skruszonym głosem. „Już nie będę tak robił. Nie jest pan suszarką, prawda?”
Grzejnik zabulgotał łagodniej. „Bullll… bullll…”
„Chyba mi wybaczył,” pomyślał Antek z ulgą.
Leżał tak i słuchał rozmowy Pana Grzejnika z samym sobą, z rurami, a może nawet z wiatrem za oknem.
Czasem Pan Grzejnik narzekał cichym sykiem, że kurz zbiera się pod jego nóżkami. „Ssssy… znowu te kłębki kurzu… ssssy…”
Czasem bulgotał radośnie, gdy ciepła woda wypełniała go całego, aż miło. „Bul, bul, ale cieplutko, bul, bul!”
Innym razem stukał rytmicznie, jakby wystukiwał jakąś melodię. „Puk-stuk-puk… puk-stuk-puk…” Może to była piosenka o dalekiej podróży wody z elektrociepłowni?
Antek wyobrażał sobie małe kropelki wody, które pędzą rurami przez całe miasto, mijają inne domy, inne grzejniki, aż w końcu trafiają do jego pokoju, do Pana Grzejnika, żeby go ogrzać.
To musiała być fascynująca podróż!
Pan Grzejnik znowu westchnął. „Sssssssss…” Długo i spokojnie.
Antek poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się od strony okna.
Pan Grzejnik, mimo że czasem postukiwał i posapywał, był bardzo miły. Dawał ciepło, gdy na dworze było zimno. Pilnował, żeby Antkowi nie było zimno w nocy.
Jego odgłosy przestały być dziwne czy straszne. Były jak… kołysanka.
Spokojne bulgotanie, ciche syczenie, czasem stuknięcie.
„Bul… sssss… puk…”
To był język Pana Grzejnika. Język ciepła i spokoju.
Antek przytulił mocniej swojego pluszowego misia, Tadzika.
„Słyszysz, Tadzik?” szepnął. „Pan Grzejnik opowiada nam historie na dobranoc.”
Miś Tadzik nic nie odpowiedział, ale Antek wiedział, że on też słucha.
Pan Grzejnik zabulgotał jeszcze raz, bardzo cichutko. „Bullll…”
Jakby mówił: „Dobranoc, Antku.”
„Dobranoc, Panie Grzejniku,” mruknął Antek, ziewając szeroko.
Zamknął oczy.
Bulgotanie i syczenie stało się teraz dalekie i łagodne, jak szum morza w muszli.
Antek poczuł, jak sen powoli go otula, ciepły i bezpieczny jak objęcia Pana Grzejnika.
Zanim zasnął na dobre, usłyszał jeszcze jedno, ostatnie, cichutkie stuknięcie.
„Puk.”
Jakby Pan Grzejnik delikatnie pogłaskał go na dobranoc.
I Antek zasnął, uśmiechając się lekko. Śniły mu się podróżujące kropelki wody i wielki, biały, ciepły grzejnik, który znał mnóstwo ciekawych historii.