Co By Było, Gdyby Gwiazdy Spadły do Kałuży?

Co By Było, Gdyby Gwiazdy Spadły do Kałuży?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

W maleńkiej wiosce, gdzie domy miały dachy z mchu, a okna patrzyły na Gwiaździste Pola, mieszkała mała dziewczynka o imieniu Maja.

Wioska słynęła z kałuż – nie zwykłych, szarych plam po deszczu, lecz kałuż kryształowych, które każdej nocy odbijały wiernie miliony gwiazd.

Mieszkańcy wioski mawiali, że kałuże to małe nieba na ziemi, a gwiazdy to ich odbicia, tęskniące za powrotem do góry.

Jednej nocy, kiedy Maja spała spokojnie w łóżeczku pod pierzyną z gęsiego puchu, coś niezwykłego zaczęło się dziać. Najpierw usłyszała cichy szelest, jakby ktoś sypał piasek na okno.

Potem, przez szpary w okiennicach, zaczęło wpadać dziwne, migoczące światło. Maja wstała, podeszła do okna i otworzyła je na oścież.

Na zewnątrz panował niezwykły zamęt. Niebo było ciemne, jakby ktoś zgasił wszystkie lampy. Ale za to kałuże… kałuże błyszczały! Nie odbijały już gwiazd, bo… gwiazdy były w nich!

Małe, migoczące punkciki światła unosiły się leniwie w każdej kałuży, jakby ktoś wsypał do nich garść świetlików.

Maja poczuła lekkie przestraszenie, ale ciekawość była silniejsza. Wyszła na zewnątrz w swojej koszuli nocnej.

Powietrze pachniało wilgotną ziemią i… czymś słodkim, jakby miodem. Podeszła do najbliższej kałuży. Gwiazdka w kałuży zamigotała mocniej, jakby ją zauważyła.

„Halo?” szepnęła Maja.

Gwiazdka odpowiedziała cichym, dzwoneczkowym dźwiękiem, jakby ktoś potrząsał malutkim dzwoneczkiem w wietrze. Maja pochyliła się bliżej. Gwiazdka była mała, srebrzysta, i wyglądała trochę… smutno.

Wtedy zza rogu domu wyszedł dziadek Ambroży, stary gajowy z wioski. Jego broda była długa i biała jak pajęczyna, a oczy mądre i błyszczące jak te gwiazdy w kałużach.

„Witaj, Maju,” powiedział dziadek Ambroży, ciepłym głosem jak letni wiatr. „Widzę, że i ty zauważyłaś, co się stało. Gwiazdy zeszły do nas na ziemię.”

„Ale… dlaczego?” zapytała Maja, wpatrując się w dziadka z zaciekawieniem.

„Czasem gwiazdom na niebie jest samotnie,” wyjaśnił dziadek Ambroży, wskazując na ciemne niebo. „Tęsknią za bliskością, za zabawą.

A nasze kałuże… nasze kałuże wyglądają tak przyjaźnie, tak blisko ziemi. Pomyślały, że tu będzie im weselej.”

Maja zrozumiała. Gwiazdy nie chciały spaść na zawsze. Chciały tylko pobyć bliżej, poczuć się mniej samotne.

Razem z dziadkiem Ambrożym, Maja usiadła przy kałuży. Zaczęli cicho nucić kołysanki, te same, które mama śpiewała Mai do snu. Gwiazdki w kałużach migotały radośnie, jakby ta muzyka bardzo im się podobała.

Opowiadali im bajki o wesołych świetlikach, o śmiejących się kwiatach, o przyjaźni i ciepłym słońcu.

Gwiazdki słuchały uważnie, a ich światło stawało się coraz cieplejsze i bardziej miękkie. Po pewnym czasie, powoli, jedna po drugiej, zaczęły unosić się z kałuż. Leciutko, jak bańki mydlane, wznosiły się do góry, z powrotem na ciemne niebo.

A niebo, jakby się obudziło z zaskoczenia, zaczęło powoli jaśnieć. Gwiazdy wracały na swoje miejsce, ale tym razem, błyszczały jakoś weselej, jakby pamiętały o swojej małej przygodzie na ziemi.

Kałuże, choć już bez gwiazd, pozostały magiczne. Delikatnie lśniły srebrzystym blaskiem, przypominając o tym, że nawet gwiazdy czasem potrzebują bliskości i przyjaźni. Maja, z ciepłym uśmiechem na twarzy, wróciła do łóżka.

Tej nocy spała wyjątkowo spokojnie, wiedząc, że nawet najdalsze gwiazdy mogą być blisko, jeśli tylko tego zapragną.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *