Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Krzyś był chłopcem, który bardzo lubił swój pokój. Miał w nim wszystko – szybkie samochody, klocki wysokie jak wieże i łóżko miękkie niczym chmurka.
Ale kiedy nadchodziła noc i mama gasiła duże światło, zostawiając tylko małą lampkę w kształcie uśmiechniętego księżyca, pokój Krzysia stawał się zupełnie innym miejscem.
Krzyś ziewnął przeciągle, wtulił nos w poduszkę i zasnął niemal natychmiast. Śniły mu się pewnie wyścigi czerwonym autem albo budowanie zamku z piasku.
Ale ktoś w pokoju wcale nie spał.
To był Cień Krzysia.
Przez cały dzień Cień posłusznie podążał za chłopcem. Kiedy Krzyś biegł, Cień biegł za nim. Kiedy Krzyś machał ręką, Cień też machał. Ale nocą… nocą Cień miał wolne.
Delikatnie, jakby był zrobiony z aksamitu, Cień Krzysia odkleił się od śpiącego chłopca i zsunął po ścianie na podłogę. Rozciągnął się z zadowoleniem. Nareszcie!
Bycie cieniem wcale nie jest takie nudne, jak się wydaje, ale czasem Cień marzył o własnej przygodzie. Bez Krzysia dyktującego, gdzie iść i co robić.
Rozejrzał się po pokoju, który w półmroku wyglądał tajemniczo. Regał z książkami przypominał teraz pasmo górskie pełne nieodkrytych szczytów. Dywan zamienił się w ogromną, włochatą dżunglę.
A wielka, trzydrzwiowa szafa? O, szafa wyglądała jak zamek olbrzyma, strzegący swoich sekretów.
Cień Krzysia westchnął cichutko. Fajnie byłoby mieć kogoś, z kim można by te wszystkie cuda odkrywać. Kogoś, kto też nie śpi w nocy.
Nagle, tuż przy podłodze, pod samą szafą, coś się poruszyło.
Nie był to inny cień. To było… puszyste? I szare? I jakby… lekko się trzęsło?
Cień Krzysia, choć był tylko cieniem, poczuł coś na kształt ciekawości zmieszanej z odrobiną strachu. Podpełzł bliżej, starając się być jak najbardziej płaski i niewidoczny.
Spod szpary pod drzwiami szafy wyturlała się kulka kurzu. Ale nie taka zwykła! Ta kulka była duża, okrągła i miała… dwoje oczu zrobionych z dwóch zagubionych, różnokolorowych guzików!
Puszysta kulka zamrugała guzikowymi oczami i spojrzała prosto na Cień.
„Ojej!” – szepnęła kulka głosem, który brzmiał jak delikatne dmuchnięcie w piórko. – „Aleś ty płaski! I ciemny! Kim jesteś?”
Cień Krzysia był zaskoczony. Nikt nigdy wcześniej do niego nie mówił. „Jestem Cieniem Krzysia” – odszepnął. – „A ty?”
„Ja jestem Kurzysław Kłaczek!” – przedstawiła się dumnie kulka. – „Strażnik Skarbów Spod Szafy! Mieszkam tu od… zawsze! Zbieram guziki, okruszki i zapomniane klocki.”
Cień Krzysia przyjrzał się Kurzysławowi. Był naprawdę zabawny. Taki okrągły i miękki, zupełnie inny niż on sam – płaski i ciemny.
„Chciałbyś zobaczyć moje królestwo?” – zapytał Kurzysław, podskakując lekko. – „Pod szafą jest super! Ciemno i przytulnie. Mam tam nawet zjeżdżalnię z linijki!”
Oczy Cienia Krzysia (gdyby je miał) zabłysłyby z ekscytacji. Zjeżdżalnia z linijki! To brzmiało jak prawdziwa przygoda!
„Pewnie!” – zgodził się Cień.
Kurzysław Kłaczek poprowadził go pod szafę. Dla Cienia było to łatwe – po prostu spłaszczył się jeszcze bardziej i wślizgnął w ciemność. Kurzysław poturlał się za nim.
Rzeczywiście, pod szafą było mnóstwo „skarbów”. Leżał tam czerwony klocek, o którym Krzyś dawno zapomniał, błyszczący papierek po cukierku i wspomniana linijka, oparta o nogę szafy.
„Patrz!” – zawołał Kurzysław. Wturlał się na górny koniec linijki i z radosnym „Juhuuu!” sturlał się na dół, lądując miękko na kupce kurzu.
Cień Krzysia spróbował zrobić to samo. Był jednak zbyt płaski, więc po prostu zsunął się szybko, ale bez takiego entuzjazmu jak Kurzysław.
Śmiali się cicho, żeby nie obudzić Krzysia. Potem Kurzysław oprowadził Cień po całym swoim królestwie, pokazując mu najciekawsze zakamarki i opowiadając historie o każdym znalezionym guziku.
Odkryli nawet starą kredkę świecową, która wyglądała jak magiczna różdżka.
Czas mijał im tak wesoło, że Cień Krzysia prawie zapomniał, że jest tylko cieniem.
Nagle usłyszeli, jak Krzyś poruszył się w łóżku i mruknął coś przez sen.
„Ojej, chyba muszę już wracać” – szepnął Cień. – „Krzyś niedługo się obudzi, a ja muszę być na swoim miejscu.”
Kurzysław Kłaczek posmutniał. „Szkoda. Było tak fajnie! Wrócisz tu jutro w nocy?”
„Na pewno!” – obiecał Cień Krzysia. – „Będziemy mogli poszukać innych skarbów!”
Pożegnali się jak starzy przyjaciele. Cień Krzysia wysunął się spod szafy i bezszelestnie wspiął po ścianie, z powrotem do łóżka.
Kiedy Krzyś przewrócił się na drugi bok, Cień już był na swoim miejscu, płaski i nieruchomy, jakby nigdy nigdzie nie był.
Ale w środku (gdyby cienie miały środek) Cień Krzysia uśmiechał się szeroko. Miał teraz sekret. I miał przyjaciela. Czekał już na kolejną noc i przygody z Kurzysławem Kłaczkiem, Strażnikiem Skarbów Spod Szafy.