Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Ania miała siedem lat i bardzo lubiła swój pokój. Był pełen kolorowych zabawek, książek z obrazkami i miękkich poduszek. Ale kiedy gasło światło i robiło się ciemno, w pokoju Ani działy się dziwne rzeczy.
Nie straszne, o nie! Ale… no właśnie, dziwne. Czasem słyszała ciche chichotanie, innym razem szelest jakby ktoś szeleścił papierkami po cukierkach, a jeszcze innym razem… jakby ktoś cicho podśpiewywał. Wszystko to dochodziło spod łóżka.
„Mama, tato, słyszycie te dźwięki?” pytała Ania, ale rodzice tylko się uśmiechali i mówili, że to pewnie wiatr hula na dworze, albo że wyobraźnia Ani płata figle. Ale Ania wiedziała swoje. Te dźwięki były zbyt… chichotliwe, żeby to był wiatr.
Pewnego wieczoru, kiedy Ania już leżała w łóżku, a księżyc zaglądał przez okno, znowu usłyszała chichot. Tym razem był głośniejszy i jakby… bliżej. Ania odważnie usiadła na łóżku, naciągnęła kołdrę pod brodę i cicho zapytała: „Halo? Kto tam jest?”
Cisza. Ania wstrzymała oddech. Może jednak to był wiatr? Ale po chwili, znowu! Cichutkie „hihihi”. Ania zsunęła się z łóżka i na paluszkach podeszła do krawędzi. Serce biło jej jak mały bębenek. Ostrożnie nachyliła się i zajrzała pod łóżko. Ciemność. Ale po chwili, jej oczy przyzwyczaiły się do mroku i… zobaczyła coś. Coś… futrzastego.
To było małe stworzonko, wielkości dużej lalki, całe pokryte miękkim, jasnym futerkiem. Miało duże, okrągłe oczy, które świeciły w ciemności jak dwa małe światełka i śmieszny, zadarty nosek. Stworzonko siedziało skulone w kącie i patrzyło na Anię z ciekawością. A potem… zachichotało znowu! „Hihihi!”
Ania, zamiast się przestraszyć, poczuła… ciekawość. „Kim… kim ty jesteś?” wyszeptała.
Stworzonko zamrugało swoimi światełkami-oczami i powiedziało cichutko: „Jestem Chichotek. Mieszkam tu, pod twoim łóżkiem.”
„Chichotek?” powtórzyła Ania, uśmiechając się. „Ale śmieszne imię!”
Chichotek zachichotał znowu, tym razem głośniej. „No bo ja lubię chichotać! To moja ulubiona rzecz na świecie!”
„A co ty tam robisz pod moim łóżkiem?” zapytała Ania, siadając na dywanie blisko łóżka.
„Ojej, różne rzeczy!” odparł Chichotek, machając małą, futrzastą łapką. „Czasem liczę kurz, czasem układam skarpetki w pary… no, wiesz, tak żeby się nie nudzić.”
Ania parsknęła śmiechem. „Układasz skarpetki w pary? Ale przecież skarpetki nie mieszkają pod łóżkiem!”
„No właśnie!” Chichotek znowu zachichotał. „To taki mój żart! Tak naprawdę to… zbieram zgubione guziki i okruszki ciasteczek. I robię z nich… wieże!”
„Wieże?” Ania była coraz bardziej zaintrygowana. „Pokażesz mi?”
Chichotek nie musiał długo namawiać. Wstał, otrzepał futerko i zaprosił Anię gestem łapki. Ania ostrożnie wsunęła się pod łóżko. Było tam ciemno i trochę zakurzone, ale Chichotek świecił swoimi oczkami, oświetlając drogę.
I wtedy Ania zobaczyła! To była prawdziwa kraina cudów pod łóżkiem! Z okruszków ciasteczek i zgubionych guzików Chichotek zbudował całe miasto! Były tam wieże wysokie jak palce Ani, małe domki z guzikowymi okienkami i uliczki wyłożone kolorowymi okruszkami.
„Wow!” wyszeptała Ania, z zachwytem oglądając miniaturowe miasto. „To jest niesamowite, Chichotek!”
Chichotek nadął się z dumy. „No wiem! Sam to wszystko zbudowałem!”
„A skąd ty bierzesz te guziki i okruszki?” zapytała Ania.
„Guziki to spadają z ubrań, jak się bawisz, a okruszki… no, czasem mi spadną, jak podjadam ciasteczka pod kołdrą, hihihi!” Chichotek znowu zachichotał.
Ania roześmiała się. „Czyli to ty podjadasz ciasteczka pod kołdrą? To dlatego czasem rano znajduję okruszki w łóżku!”
„No… może troszeczkę…” Chichotek spuścił futrzany łepek, udając zawstydzenie. „Ale tylko malutkie okruszki! I zawsze zostawiam ci te najlepsze, lukrowane!”
Ania znowu się roześmiała. Chichotek był naprawdę śmieszny! Zaczęli razem chodzić po miniaturowym mieście, Ania ostrożnie, żeby niczego nie zepsuć, a Chichotek dumnie oprowadzał ją po swoich królestwie.
„A co to za dźwięki słyszę wieczorami?” zapytała Ania. „To twoje chichotanie, szelest papierków i podśpiewywanie?”
„O tak!” odparł Chichotek. „Chichotanie to wiadomo, bo lubię chichotać! Papierki to jak rozpakowuję guziki, bo niektóre są w takich śmiesznych papierkach. A podśpiewywanie… no, to moje kołysanki! Śpiewam sobie, żeby mi się lepiej spało.”
„Kołysanki?” Ania była zaskoczona. „Chichotek, ty jesteś najdziwniejszy i najśmieszniejszy potwór spod łóżka, jakiego znam!”
Chichotek zachichotał. „Dziękuję! Staram się!”
Zrobiło się późno. Księżyc świecił już wysoko na niebie. Ania ziewnęła. „Chyba muszę wracać do łóżka, Chichotek. Robi się późno.”
„Dobrze, Aniu. Ale wiesz co?” powiedział Chichotek. „Możesz mnie odwiedzać kiedy tylko chcesz! Pod łóżkiem jest zawsze miejsce dla przyjaciół!”
„Naprawdę?” Ania była bardzo szczęśliwa. „Obiecuję, że jutro przyjdę znowu!”
Ania wycofała się spod łóżka i wdrapała z powrotem do swojego łóżka. Zasnęła szybko, uśmiechając się do siebie. Wiedziała, że pod jej łóżkiem mieszka nie straszny potwór, ale śmieszny i bardzo przyjazny Chichotek. I że od teraz wieczory w jej pokoju będą jeszcze bardziej magiczne.
A Chichotek? Siedział pod łóżkiem, w swoim guzikowo-okruszkowym mieście i cicho chichotał. Bo wiedział, że ma nową przyjaciółkę. I to było bardzo, bardzo chichotliwe!