Szczoteczka Szczepan i Zęby z Krainy Snów

Szczoteczka Szczepan i Zęby z Krainy Snów

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Szczepan był szczoteczką do zębów. Nie byle jaką szczoteczką, o nie! Miał jasnoniebieską rączkę, która idealnie pasowała do małej dłoni, i włosie miękkie jak kocie futerko, ale jednocześnie sprężyste, gotowe do walki z każdym okruszkiem.

Mieszkał w kolorowym kubeczku na półce w łazience, tuż obok swojego najlepszego przyjaciela – tubki pasty o imieniu Franek. Franek był mądry i zawsze pachniał miętową przygodą.

Każdego ranka i wieczora Szczepan z radością wskakiwał do akcji. Szuru-buru, w lewo, w prawo, w górę i w dół! Uwielbiał uczucie, gdy ząbki stawały się lśniące i czyste. Ale wieczorami, gdy stał już w kubeczku, osuszony i gotowy do snu, czuł lekkie ukłucie… nudy.

„Franek,” westchnął pewnego wieczoru, gdy księżyc zaglądał przez okno łazienki. „Czy myślisz, że na świecie są inne zęby do mycia? Jakieś… bardziej ekscytujące?”

Franek, tubka pasty, uśmiechnął się lekko (na tyle, na ile tubka pasty potrafi się uśmiechnąć).

„Och, Szczepanku,” odparł swoim tubkowym głosem. „Świat jest pełen zębów! Ale najciekawsze przygody zdarzają się tam, gdzie nikt nie zagląda… w snach!”

Szczepan uniósł swoje włosie ze zdziwienia. „W snach? Czy szczoteczki mogą śnić?”

„Oczywiście!” zapewnił Franek. „Wystarczy mocno zamknąć oczy i pomyśleć o najbardziej niezwykłych zębach, jakie tylko możesz sobie wyobrazić. Kto wie, może tej nocy przeżyjesz prawdziwą szczoteczkową odyseję?”

Zaintrygowany Szczepan wtulił swoje włosie w kubeczek i zamknął oczy, myśląc intensywnie o… zębach olbrzyma! Takich wielkich jak skały!

Ledwo zdążył pomyśleć, a poczuł dziwne mrowienie w swojej plastikowej rączce. Otworzył oczy (gdyby je miał) i rozejrzał się. Nie był już w łazience!

Stał na czymś miękkim i różowym, co przypominało pagórek. Nad nim wznosiły się ogromne, białe klify. Usłyszał potężne chrapanie, które wstrząsało całym pagórkiem.

„O rety!” pisnął Szczepan. „To nie klify, to zęby! Jestem w paszczy śpiącego olbrzyma!”

Zęby były gigantyczne, porośnięte gdzieniegdzie zielonkawym, sennym mchem. Szczepan poczuł przypływ odwagi. W końcu o tym marzył!

„Do dzieła!” zawołał i zaczął wspinać się na najbliższy trzonowiec, wielki jak stodoła. Szuru-buru, szuru-buru! Czyścił mech z zapałem godnym alpinisty zdobywającego szczyt.

Nagle olbrzym mruknął przez sen i lekko się uśmiechnął. Szczepan prawie spadł, ale w ostatniej chwili złapał się krawędzi zęba.

„Uff, blisko było!” pomyślał, ocierając niewidzialny pot z czoła (gdyby je miał).

Ledwo skończył czyścić zęby olbrzyma, a sceneria znów się zmieniła. Teraz stał przed smokiem! Ale nie był to straszny smok. Ten był cały zrobiony z… żelków! Pachniał owocowo i miał uśmiechnięty, żelkowy pysk.

Jego zęby, również żelkowe, były jednak okropnie lepkie od cukru.

„To dopiero wyzwanie!” stwierdził Szczepan. Na szczęście, obok pojawił się magiczny, senny Franek, oferując porcję super-miętowej pasty.

Szczepan nałożył pastę i zaczął szorować lepkie, żelkowe zębiska. Smok chichotał, a jego żelkowe ciało trzęsło się ze śmiechu. Próbował nawet delikatnie podgryzać Szczepana, ale ten był zbyt zajęty szorowaniem.

„Muszą być czyste, nawet jeśli są z żelków!” mruczał Szczepan pod nosem.

Po żelkowym smoku trafił na puszystą polanę, gdzie pasły się… chmurkowe owce! Były białe, mięciutkie, a ich wełna smakowała jak wata cukrowa (Szczepan nie próbował, ale tak sobie wyobrażał).

Chmurkowe owce miały maleńkie, delikatne ząbki, jak perełki.

„Tutaj trzeba delikatności,” szepnął Szczepan i zaczął bardzo ostrożnie muskać każdy ząbek. Był tak skupiony, że nie zauważył, jak jedna z owiec przygotowuje się do kichnięcia.

„Aaaa-psik!” Kichnięcie było jak podmuch wiatru i porwało Szczepana w powietrze! Zakręcił kilka piruetów wśród chmur, śmiejąc się w głos, zanim delikatnie wylądował z powrotem na polanie.

Owce zabeeczały przepraszająco, ale Szczepan tylko machnął rączką.

„Żaden problem! Przynajmniej miałem lot widokowy!”

Czuł się wspaniale. Umył zęby olbrzyma, żelkowego smoka i chmurkowych owiec! To była najlepsza noc w jego życiu.

Poczuł delikatne szarpnięcie i… obudził się w swoim kubeczku w łazience. Słońce wpadało przez okno, a Franek stał obok, jak zawsze.

„Franek! Franek! Ale miałem sen!” wykrzyknął Szczepan, a jego włosie wibrowało z ekscytacji. Opowiedział przyjacielowi o olbrzymie, smoku i owcach.

Franek słuchał uważnie.

„Widzisz, Szczepanku?” powiedział ciepło. „Przygody czekają wszędzie, zwłaszcza gdy zamykasz oczy po dobrze umytych zębach. Sny to twoja własna kraina czarów.”

Szczepan poczuł się dumny i szczęśliwy. Może i był tylko małą szczoteczką do zębów, ale nocą stawał się podróżnikiem po krainie snów, dbającym o najbardziej fantastyczne uzębienia!

Spojrzał na swoje lekko zmęczone po nocnych wojażach włosie.

„Masz rację, Franku,” powiedział. „Ale teraz… czas na prawdziwe mycie! Te poranne ząbki same się nie umyją!”

I z nową energią czekał, aż mała dłoń znów zabierze go do pracy, wiedząc, że kolejna noc przyniesie nowe, senne przygody.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *