Świerszcz Cyryl i jego nocna kołysanka dla kwiatów

Świerszcz Cyryl i jego nocna kołysanka dla kwiatów

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Głęboko w trawie, tam gdzie rosły najbardziej kolorowe kwiaty w całym ogrodzie, mieszkał mały świerszcz o imieniu Cyryl.

Cyryl nie był zwykłym świerszczem. Owszem, jak inne świerszcze, uwielbiał skakać po źdźbłach trawy i wygrzewać się w słońcu. Ale miał też bardzo ważną, sekretną misję.

Każdej nocy, gdy słońce chowało się za horyzontem, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy, Cyryl wdrapywał się na najwyższy liść łopianu.

Stamtąd, niczym dyrygent maleńkiej orkiestry, zaczynał grać.

Ale nie była to zwykła muzyka. Cyryl pocierał swoje małe skrzydełka w specjalny sposób, tworząc najpiękniejszą, najdelikatniejszą kołysankę, jaką można sobie wyobrazić.

Była to kołysanka specjalnie dla kwiatów.

Cyryl wierzył całym sercem, że to właśnie jego cicha melodia pomagała tulipanom nabierać rumieńców, różom rozwijać aksamitne płatki, a stokrotkom otwierać swoje białe oczka każdego ranka.

Kwiaty zdawały się słuchać. Kołysały się lekko w rytm jego muzyki, a ich kolory wydawały się jakby głębsze, bardziej nasycone po każdej nocy spędzonej z jego kołysanką.

Cyryl był bardzo dumny ze swojej roli nocnego ogrodowego muzyka.

Jednak pewnego wieczoru stało się coś niepokojącego.

Słońce zaszło jak zwykle, gwiazdy zamigotały na aksamitnym niebie. Cyryl wspiął się na swój ulubiony liść łopianu, gotowy do koncertu.

Odetchnął głęboko, uniósł skrzydełka i… nic.

Cisza.

Spróbował ponownie. Potarł skrzydełkami mocniej. Znowu nic. Tylko dziwne, głuche szurnięcie.

„Ojejku!” – pisnął cichutko Cyryl. „Co się stało z moją muzyką?”

Próbował raz jeszcze i jeszcze raz. Bez skutku. Jego skrzydełka, które zawsze tak pięknie grały, dziś były jakby sztywne, zmęczone. Nie chciały wydać ani jednego dźwięku kołysanki.

Serce Cyryla zabiło szybciej. Poczuł, jak mały, zimny kamyk strachu ląduje w jego brzuszku.

„Ale… ale kwiaty!” – pomyślał z przerażeniem. „Co będzie z kwiatami beze mnie? Bez mojej kołysanki? Czy rano będą smutne i blade?”

Rozejrzał się po cichym ogrodzie. Widział sylwetki śpiących tulipanów, zwinięte pąki róż. Czekały na niego. Na jego muzykę.

„Nie mogę ich zawieść!” – postanowił Cyryl.

Musi znaleźć inny sposób.

Zeskoczył z liścia i zaczął nerwowo dreptać po ziemi.

Może stukaniem? Znalazł mały, gładki kamyczek i spróbował delikatnie uderzać nim o większy kamień.

stuk-stuk-stuk!

To było zdecydowanie za głośne! Obudził tym tylko Pana Dżdżownicę, który wychylił się z ziemi z bardzo niezadowoloną miną.

„Ciszej tam! Niektórzy próbują spać!” – mruknął Pan Dżdżownica i zniknął z powrotem pod ziemią.

Cyryl westchnął. Stukanie odpada.

Może dmuchanie? Zauważył dużą kroplę rosy na liściu koniczyny. Spróbował w nią delikatnie dmuchnąć, licząc na jakiś melodyjny dźwięk.

Fuuuu…

Kropla tylko zakołysała się i spadła na ziemię, mocząc mu czułek. To też nie działało.

Nagle zobaczył Panią Biedronkę, śpiącą spokojnie na płatku maku. Może ona mu pomoże?

„Pani Biedronko?” – szepnął Cyryl. „Potrzebuję pomocy z muzyką…”

Pani Biedronka tylko zamruczała przez sen i przewróciła się na drugi bok, cichutko chrapiąc.

Cyryl poczuł się jeszcze bardziej bezradny. Usiadł na mchu i prawie się rozpłakał.

„Co ja teraz zrobię?” – szepnął sam do siebie.

„A co byś chciał zrobić?” – usłyszał powolny, spokojny głos tuż obok.

Cyryl podskoczył ze zdziwienia. Obok niego, zostawiając lśniącą ścieżkę, pełzł Pan Ślimak Stefan.

Pan Stefan był najstarszym i najmądrzejszym ślimakiem w całym ogrodzie.

„Panie Stefanie!” – zawołał Cyryl. „Nie mogę grać mojej kołysanki dla kwiatów! Moje skrzydełka nie działają!”

Pan Stefan powoli wysunął różki, jakby się nad czymś zastanawiał.

„Hmm,” – powiedział w końcu. „Czasem, Cyrylu, gdy stary sposób zawodzi, trzeba znaleźć nowy. Muzyka ma wiele form. Może twoje kwiaty potrzebują dziś innej kołysanki?”

Innej kołysanki? Cyryl spojrzał na swoje bezużyteczne skrzydełka, a potem na otaczającą go trawę.

I wtedy go olśniło!

Zobaczył długie, cienkie źdźbła trawy, napięte między małymi kamykami jak struny harfy. Na każdym źdźble lśniły maleńkie kropelki rosy, jak miniaturowe dzwoneczki.

„Już wiem!” – zawołał Cyryl.

Ostrożnie, używając swoich delikatnych czułków, zaczął dotykać kropli rosy na napiętych źdźbłach trawy.

Plink… plink… plonk…

Rozległ się cichy, melodyjny dźwięk. Zupełnie inny niż jego zwykłe cykanie, ale równie piękny. Delikatny, wodnisty, jak szept strumyka.

Cyryl zaczął grać. Dotykał kropelek w różnym rytmie, tworząc nową, niepowtarzalną melodię. Kołysankę z trawy i rosy.

Grał i grał, a całą swoją uwagę skupił na muzyce. Czuł, jak ogród wokół niego nasłuchuje. Wydawało mu się, że widzi, jak płatki róż drżą delikatnie, a tulipany kołyszą się łagodnie.

Grał, aż poczuł zmęczenie, a pierwsze promienie słońca zaczęły nieśmiało wyglądać zza drzew.

Wtedy przestał. Był wykończony, ale szczęśliwy. Zrobił, co mógł.

Zasnął wtulony w miękki mech.

Gdy się obudził, słońce stało już wysoko na niebie. Cyryl przetarł oczy i rozejrzał się wokół.

Aż zaparło mu dech w piersiach.

Ogród wyglądał… przepięknie! Tulipany miały najbardziej intensywne kolory, jakie kiedykolwiek widział. Róże rozwinęły swoje płatki szeroko, a ich zapach był słodszy niż zwykle. Stokrotki uśmiechały się radośnie do słońca.

Kwiaty wyglądały na szczęśliwsze i bardziej wypoczęte niż kiedykolwiek!

Cyryl poczuł, jak jego małe serduszko wypełnia duma i radość.

Jego nowa kołysanka zadziałała! Może nawet lepiej niż stara?

Nagle spróbował poruszyć skrzydełkami. I…

Cyrk! Cyrk! Cyrk!

Znajomy dźwięk powrócił! Jego skrzydełka znów działały!

Cyryl zaśmiał się głośno. Mógł znowu grać swoją starą melodię.

Ale teraz wiedział coś ważnego. Wiedział, że nawet gdy coś nie idzie zgodnie z planem, zawsze można znaleźć inny, kreatywny sposób. I że czasem inna muzyka może być równie piękna.

Tej nocy Cyryl znowu zagrał swoją kołysankę na skrzydełkach. Ale grał ją jakoś inaczej – spokojniej, pewniej.

A czasem, dla urozmaicenia, dodawał kilka delikatnych nutek, stukając czułkami w kropelki rosy.

Bo teraz wiedział, że jest świerszczem, który zna więcej niż jedną kołysankę dla swoich ukochanych kwiatów.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *