Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Antoś leżał już w swoim łóżku, gotowy do snu.
Mała lampka nocna rzucała na ścianę ciepłe, pomarańczowe światło, a wraz z nim – tańczące cienie.
Jeden z nich był jednak inny. Zamiast spokojnie leżeć płasko na ścianie, jak przystało na porządny cień, ten wiercił się i drżał lekko.
Był to Cieniek, cień Antosia, który miał pewien sekret – troszeczkę, ale naprawdę tylko troszeczkę, bał się ciemności.
I innych cieni.
Co było dość zabawne, biorąc pod uwagę, że sam był cieniem.
„Pssst, Antosiu!” szepnął Cieniek tak cicho, jak tylko cień potrafi szeptać, czyli prawie bezgłośnie, ale Antoś i tak usłyszał.
Chłopiec uchylił jedno oko. „Co tam, Cieniek? Znowu straszydła?”
Cieniek wyciągnął swoje długie, cieniste ramię w stronę kąta pokoju. „Spójrz tam! Widzisz tego… tego wielkiego, kanciastego potwora z rogami? Czai się!”
Antoś spojrzał we wskazanym kierunku. W kącie piętrzyła się sterta jego ulubionych klocków, a ich cień na ścianie rzeczywiście tworzył dość dziwaczny kształt.
„Cieniek, to tylko moje klocki” – zaśmiał się chłopiec. Wziął z szafki nocnej małą latarkę i skierował jej światło na klocki. Ich cień natychmiast się zmienił, a potem zniknął w jasnym kręgu.
„Widzisz? Zwykłe klocki. Cienie potrafią być śmieszne. Zmieniają kształt w zależności od światła i tego, co je rzuca.” Antoś zgasił latarkę.
Cieniek odetchnął z ulgą, ale tylko na chwilę. Jego cienista postać znów zaczęła drżeć.
„A… a tamto?” Wskazał na cień koło szafy. Był długi, chudy i lekko się kołysał. „To wygląda jak… jak bardzo wysoki duch, który zgubił prześcieradło!”
Antoś podążył wzrokiem za wskazaniem Cieńka. Uśmiechnął się szeroko.
„To mój miś, Barnaba!” Chłopiec wstał z łóżka, podszedł do pluszowego misia siedzącego na krześle i podniósł go.
Cień misia zatańczył na ścianie, gdy Antoś nim poruszał. Potem chłopiec przytulił misia blisko do ściany, tuż przy lampce. Cień stał się mały i grubiutki, zupełnie jak Barnaba.
„Widzisz? To tylko Barnaba. Cienie bywają niezłymi żartownisiami, prawda?” Antoś odstawił misia na miejsce i wrócił do łóżka.
Cieniek powoli się uspokajał. „No dobrze… może masz rację. Klocki to nie potwór, a miś to nie duch…”
Nagle Antoś dla zabawy poruszył ręką, a snop światła z lampki nocnej zadrżał. Cień Cieńka na ścianie zamigotał, wydłużył się i zrobił się niesamowicie wielki.
„Aaaa! Ratunku!” pisnął Cieniek, próbując schować się za samego siebie, co było oczywiście niemożliwe. „Co to za olbrzymi, straszny cień?! Goni mnie!”
Antoś parsknął śmiechem. „Cieniek, Cieniek! Spokojnie!” Znów wziął latarkę i zaświecił prosto na Cieńka, a potem na pustą ścianę obok.
„Ten wielki, straszny cień… to ty sam!” wyjaśnił Antoś. „Zobacz, jak poruszam światłem, twój cień się zmienia. Możesz być malutki jak myszka…” – Antoś przybliżył latarkę – „…albo wielki jak słoń!” – odsunął latarkę daleko.
Cieniek zamrugał swoimi niewidzialnymi oczami. Popatrzył na swój cień, który teraz znów był normalnych rozmiarów.
„Ja? To byłem ja? Bałem się samego siebie?” Cieniek zachichotał cicho, cieniście. „To dopiero numer!”
„Widzisz? Nie ma się czego bać.” Antoś uśmiechnął się. „Cienie to tylko zabawa światłem. Możemy nawet robić nimi teatrzyk!”
Antoś złożył dłonie i na ścianie pojawił się cień lecącego ptaka. Potem zrobił psa.
Cieniek z zainteresowaniem przyglądał się tej zabawie. Sam spróbował. Wygiął się zabawnie i na ścianie pojawił się kształt przypominający trochę królika z bardzo długimi uszami.
„O, super!” pochwalił Antoś. „Jesteś królikiem-cieniem!”
Cieniek był dumny. Rozciągnął się jeszcze bardziej, udając węża.
Śmiali się razem przez chwilę, aż Antosiowi zaczęły kleić się oczy.
„Wiesz co, Cieniek?” mruknął sennie chłopiec. „Chyba cienie wcale nie są takie straszne, kiedy ma się przyjaciela.”
„Masz rację, Antosiu.” Cieniek przybrał znów swoją zwykłą, spokojną postać na ścianie, tuż obok łóżka chłopca. „Już się prawie nie boję. Może tylko malutki kawałeczek, ale to taki tyci-tyci strach, jak cień okruszka.”
Antoś uśmiechnął się pod nosem i po chwili już spał.
Cieniek leżał spokojnie na ścianie, ogrzewany ciepłym światłem lampki nocnej. Słuchał miarowego oddechu Antosia.
Rozejrzał się po pokoju. Cień klocków wciąż był trochę kanciasty, a cień misia nadal lekko się kołysał, gdy drzwi uchylały się od przeciągu.
Ale teraz Cieniek wiedział, że to tylko klocki i miś. I nawet jeśli przez sekundę poczuł leciutkie ukłucie strachu, zaraz przypominał sobie śmiech Antosia i swój własny, króliczy kształt.
Zamknął swoje niewidzialne oczy. Bycie cieniem wcale nie było takie złe. Zwłaszcza, gdy miało się przyjaciela, który potrafił rozświetlić nawet najciemniejszy kąt… i pokazać, że największy strach to czasem tylko twój własny, przerośnięty cień.