Czy Księżyc Też Myje Zęby Przed Snem?

Czy Księżyc Też Myje Zęby Przed Snem?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Leon, mały chłopiec o oczach ciekawych jak dwa małe radary, stał w łazience na swoim ulubionym, zielonym stołeczku, który wyglądał trochę jak żaba.

Szczotkował zęby z takim zapałem, jakby polerował skarb znaleziony na dnie oceanu. Piana truskawkowej pasty tworzyła mu zabawną, białą brodę, przez co wyglądał jak miniaturowy Święty Mikołaj na wakacjach.

Za dużym oknem łazienki, na aksamitnym, granatowym niebie, wisiał wielki, okrągły Księżyc. Świecił tak jasno, jakby właśnie wygrał konkurs na najbardziej błyszczącą rzecz we wszechświecie.

Leon nagle przerwał energiczne szorowanie i spojrzał na Księżyc z bardzo poważną miną. Jego brwi zmarszczyły się jak dwie małe gąsienice.

„Mamo?” zawołał przez pianę, która troszkę tłumiła jego głos. Brzmiało to bardziej jak „Mmmmo?”.

Mama Leona, która właśnie składała ręczniki pachnące latem, weszła do łazienki. Uśmiechnęła się szeroko na widok jego truskawkowej brody.

„Tak, mój mały odkrywco? Co tam wymyśliłeś?”

„Czy Księżyc…” Leon przełknął trochę piany, fuj. „Czy Księżyc też myje zęby przed snem?” zapytał w końcu, wskazując szczoteczką na wielką, świecącą kulę za oknem.

Mama spojrzała najpierw na Księżyc, potem na Leona, i przybrała minę wielkiego myśliciela, stukając palcem w brodę (tę prawdziwą, nie z piany).

„Wiesz co, Leon? To jest absolutnie genialne pytanie!” powiedziała z podziwem. „Nigdy, przenigdy się nad tym nie zastanawiałam. Jak myślisz, jak on mógłby to robić?”

Usiadła na brzegu wanny, gotowa na burzę mózgów.

„No… na pewno musi mieć ogromną szczoteczkę, prawda? Może taką zrobioną z komety? Z takim długim ogonem do trzymania?”

„Och, szczoteczka z komety!” zachwyciła się Mama. „Z takim pięknym, błyszczącym ogonem! Wyobrażasz sobie, jak nią zamiata po całej swojej księżycowej buzi?”

„Tak!” Leon zaczął energicznie machać swoją małą szczoteczką w powietrzu, jakby dyrygował kosmiczną orkiestrą czystości. „Szuru-buru po kraterach!”

„A jaką pastę do zębów mógłby mieć Księżyc?” zastanowiła się Mama na głos. „Truskawkową jak twoja? Czy może miętową, żeby mieć świeży oddech dla gwiazd?”

Leon pokręcił energicznie głową, aż pianka prysnęła na lustro. „Nieee! Coś bardziej kosmicznego! Może pasta 'Gwiezdny Pył’? Albo 'Supernova Sorbet’? Albo… o smaku Drogi Mlecznej!”

„Pasta o smaku Drogi Mlecznej!” Mama klasnęła w dłonie z entuzjazmem. „Brzmi pysznie! Ciekawe, czy jest bardziej waniliowa czy karmelowa.”

„I musi mieć gigantyczną tubkę! Wielką jak rakieta kosmiczna! I wyciska ją sobie prosto na kometę!” dodał Leon, coraz bardziej podekscytowany.

„A skąd wie, że umył już wszystkie swoje dziurki i kratery?” podsunęła Mama. „Bo Księżyc jest przecież trochę jak wielki ser szwajcarski, tylko bez sera.”

Leon pomyślał przez chwilę. „Może ma małe gwiazdki-pomocniczki? Takie małe, mrugające latareczki, które latają i sprawdzają: 'Tu jeszcze brudno!’, 'A tu już czysto!’?”

„Genialne! Małe, błyskające patrole czystości księżycowej!” zaśmiała się Mama. „Muszą być bardzo dokładne.”

„A czy Księżyc robi 'gul gul gul’, kiedy płucze buzię po myciu?” Leon zademonstrował głośne płukanie wodą z kubeczka z dinozaurem.

„Pewnie tak!” odpowiedziała Mama konspiracyjnym szeptem. „Tylko pewnie nie używa wody, tylko specjalnego Soku z Mgławicy. Może o smaku jagodowym?”

„I czasem, jak się zagapi i pomyśli o spadających gwiazdach, to może mu się trochę tego soku wylać? I wtedy spada na Ziemię jako deszcz meteorów?” zapytał Leon z przejęciem, szeroko otwierając oczy.

„Bardzo możliwe!” przytaknęła Mama. „Albo jak kichnie przy myciu zębów, bo pasta za bardzo załaskocze go w księżycowy nos! Wtedy mamy księżycowe 'Apsik!’ i całą masę małych kamyczków leci w kosmos.”

Leon wreszcie wypluł resztki piany i dokładnie opłukał buzię. Wytarł twarz miękkim ręcznikiem w kolorowe rakiety.

„A czy Księżyc jest teraz śpiący? Tak jak ja?” zapytał, ziewając tak szeroko, że Mama mogła policzyć jego wszystkie mleczne ząbki.

„Myślę, że tak,” odpowiedziała Mama, patrząc na jasną tarczę za oknem. „Patrz, jak jasno świeci. Może to jego lampka nocna, żeby nie bał się ciemności kosmosu?”

„Ale czy on ziewa?” Leon znów ziewnął, tym razem zarażając Mamę, która też otworzyła szeroko buzię.

„Na pewno ziewa!” powiedziała Mama przez ziewnięcie. „I kiedy Księżyc tak potężnie ziewa, to pewnie wszystkie gwiazdy na chwilę mrugają ze zdziwienia.”

„A ma piżamkę?” dopytywał Leon, drepcząc boso do swojego pokoju. Zimna podłoga łaskotała go w stopy.

„Oczywiście, że ma!” opowiadała Mama, pomagając mu włożyć jego ulubioną piżamę w kosmiczne statki. „Księżyc ma najpiękniejszą piżamę na świecie, uszytą z najciemniejszego kawałka nocnego nieba.”

„A guziki?” dopytywał Leon, wspinając się na łóżko.

„Guziki ma zrobione z najjaśniejszych, migoczących gwiazdek! Zapina je bardzo ostrożnie, żeby żadnej nie zgubić.”

Leon wtulił się w ciepłą kołdrę. Pachniała snem i przygodą.

„A czyta bajkę na dobranoc?” wymamrotał już bardzo sennym głosem, jakby słowa stawały się ciężkie.

„Pewnie czyta,” szepnęła Mama, poprawiając mu poduszkę. „Może opowiada historie gwiazdozbiorom? O tym, jak Wielki Wóz zgubił koło, albo jak Mała Niedźwiedzica szukała miodu wśród gwiazd?”

„A… a jak… upuści swoją kometo-szczoteczkę?” zapytał Leon, ledwo unosząc powieki. Były ciężkie jak worki z piaskiem.

„Ojej, to byłby kłopot,” zasępiła się Mama na niby. „Może wtedy spada ona na Ziemię jako mały, dziwny meteoryt? I jacyś naukowcy w białych fartuchach znajdują go na pustyni i drapią się po głowach, zastanawiając się, co to za kosmiczny przedmiot?”

Leon uśmiechnął się sennie spod kołdry. „Głupi naukowcy,” wyszeptał. „Nie wiedzą, że to szczoteczka Księżyca.”

„Ciii,” szepnęła Mama. „To nasza wielka, kosmiczna tajemnica.”

„A jak Księżycowi wypadnie mleczny ząb? Krater?” zapytał jeszcze ciszej Leon, prawie już śpiąc.

Mama pogłaskała go delikatnie po ciepłych włosach. „Może wtedy przylatuje do niego specjalna, Księżycowa Wróżka Zębuszka, która wygląda jak mała, srebrna rakieta? I zostawia mu pod ulubionym kraterem błyszczący kawałek kosmicznej skały albo mały pyłek z Saturna?”

Leon zachichotał cichutko, prawie bezgłośnie. „Pyłek z Saturna…”

„A teraz już śpij, mój mały astronauto,” powiedziała Mama łagodnie. „Księżyc pewnie też już skończył myć zęby swoją kometą, wypłukał buzię Sokiem z Mgławicy i właśnie układa się wygodnie do snu pod swoją ulubioną, puszystą kołderką z chmur.”

Pocałowała go w czoło, tuż nad zaspanymi oczami. „Dobranoc, skarbie.”

„Dobranoc, Mamo. Dobranoc, Księżycu… z czystymi zębami,” wyszeptał Leon i zamknął oczy.

Prawie natychmiast odpłynął w krainę snów. A we śnie widział wielki, uśmiechnięty Księżyc w granatowej piżamie w gwiazdki, który machał do niego lśniącą, kometarną szczoteczką. Jego kratery były wyjątkowo czyste i błyszczały jak diamenty. A obok niego unosiła się wielka jak rakieta tubka pasty o smaku Drogi Mlecznej, gotowa na kolejne wieczorne szorowanie.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *