Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W przytulnym kąciku dziecięcego pokoju, tuż za starą, drewnianą komodą, mieszkał sobie mały pajączek. Nazywał się Ignacy.
Ignacy nie był jednak zwykłym pajączkiem. Och, co to, to nie! Podczas gdy jego kuzyni i sąsiedzi, pająki z rodu Krzyżaków i Kątników, tkali misterne, lepkie sieci, żeby łapać nieostrożne muchy na obiad, Ignacy miał zupełnie inne zajęcie.
Jego sieci były… inne. Zamiast szarych, ledwo widocznych nitek, Ignacy używał przędzy, która mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Kiedy padało na nią światło księżyca, wyglądała jak utkana z drobnych iskierek i mgły.
Co najważniejsze, sieci Ignacego w ogóle się nie kleiły. Żadna mucha nie mogła się w nie złapać, co było powodem westchnień i kręcenia głowami wśród innych pająków.
„Ignacy, Ignacy,” burczał stary pająk Barnaba spod parapetu. „Co to za fanaberie? Sieć ma łapać, karmić! A twoja? Tylko ładnie wygląda. Z piękności się nie najesz!”
Nawet Bzzzyk, wiecznie niezadowolona mucha, która czasem przylatywała postukać w szybę, drwiła sobie z Ignacego.
„Hehehe!” bzyczała, krążąc wokół jego lśniącej pajęczyny. „Patrzcie go! Artysta się znalazł! Nawet złapać mnie nie potrafi! Co za niedorajda!”
Ignacy wzdychał wtedy cichutko. Czasem czuł się trochę samotny i niezrozumiały. Dlaczego nikt nie widział magii w jego delikatnych, kolorowych nitkach? On po prostu nie potrafił tkać inaczej. Kiedy próbował stworzyć zwykłą, lepką sieć, wychodził mu jakiś bezkształtny kłębek, a on sam czuł się bardzo nieszczęśliwy.
Jego sieci były utkane z czegoś zupełnie innego – były utkane ze snów.
W pokoju, w którym mieszkał Ignacy, spał mały chłopiec o imieniu Antek. Antek był miłym chłopcem, ale czasem miewał niespokojne noce. Przychodziły do niego koszmary – wielkie, kudłate potwory, głośne hałasy albo uczucie spadania w ciemną otchłań.
Ignacy, ze swojego kącika, często obserwował, jak Antek rzuca się na łóżku, jak marszczy czoło i mruczy coś niespokojnie przez sen. Robiło mu się wtedy bardzo żal chłopca.
Którejś nocy Antek miał wyjątkowo zły sen. Śnił mu się ogromny, zielony smok, który ział nie ogniem, a… głośnym budzikiem! Dźwięk był tak okropny, że Antek aż skulił się pod kołdrą, a Ignacy poczuł wibracje strachu w całej swojej małej sieci.
„Dość tego!” pomyślał odważnie Ignacy. „Muszę coś zrobić!”
Malutkimi nóżkami wspiął się szybko po nodze od łóżka, a potem po ramie, aż znalazł się tuż nad śpiącym Antkiem. Rozejrzał się – tuż obok wisiała lampka nocna w kształcie gwiazdki.
Ignacy wziął głęboki oddech i zaczął tkać. Ale nie była to zwykła sieć. Wyciągał z siebie najpiękniejsze, najbardziej lśniące nitki – srebrne jak światło księżyca, złote jak pierwsze promienie słońca, niebieskie jak letnie niebo i różowe jak wata cukrowa.
Tkał szybko i zręcznie, a jego pajęczyna rosła i rosła, rozpościerając się nad głową Antka niczym delikatny, migoczący baldachim. Wyglądała jak łapacz snów, ale o wiele piękniejsza.
Gdy tylko sieć była gotowa, stało się coś niezwykłego. Smutne strzępy koszmaru Antka, które unosiły się w powietrzu jak ciemny dym, zaczęły wpływać w kolorową pajęczynę Ignacego.
I wtedy zaczęła się magia!
Straszny, zielony smok, który wpadł w sieć, nagle zaczął się kurczyć. Zamiast łusek porósł miękkim, zielonym mchem, a jego przerażający ryk zamienił się w… wesołe chichotanie! Smok zamienił się w zabawną, pluszową gąsienicę, która zaczęła łaskotać Antka po nosie we śnie.
Głośny dźwięk budzika, który wplątał się w złote nitki, zmienił barwę. Stał się cichą, kojącą melodią kołysanki, która delikatnie otuliła chłopca.
Uczucie spadania, które zaplątało się w niebieskie włókna, przeobraziło się w przyjemne unoszenie się na miękkiej chmurce po błękitnym niebie.
Ignacy patrzył z zachwytem, jak jego sieć łapie wszystkie strachy i zamienia je w coś miłego i zabawnego. Widział, jak czoło Antka się wygładza, a na jego ustach pojawia się lekki uśmiech.
Chłopiec spał spokojnie aż do samego rana.
Kiedy pierwsze promienie słońca zajrzały do pokoju, Antek obudził się wypoczęty i radosny.
„Mamo! Tato!” zawołał, zbiegając na śniadanie. „Miałem dzisiaj najcudowniejszy sen! Śniła mi się wielka, chichocząca gąsienica, która łaskotała mnie po nosie, i latałem na chmurce jak na dywanie!”
Ignacy, ukryty w swoim kąciku, uśmiechnął się pod wąsem (gdyby pająki miały wąsy, na pewno by się uśmiechnął).
Pająk Barnaba, który podsłuchał opowieść Antka, spojrzał na Ignacego z nowym szacunkiem. Nawet mucha Bzzzyk, która właśnie wleciała przez uchylone okno, zatrzymała się na chwilę i spojrzała na lśniącą sieć Ignacego bez zwykłego drwiącego bzyczenia.
Od tamtej pory nikt już nie śmiał się z Ignacego i jego niezwykłych sieci. Wszyscy zrozumieli, że jego talent, choć inny, był bardzo ważny i potrzebny.
A Ignacy? Cóż, tkał dalej swoje piękne, kolorowe sieci ze snów, wiedząc, że nawet najmniejszy pajączek, który robi coś po swojemu, prosto z serca, może uczynić świat odrobinę lepszym i bardziej magicznym. I każdej nocy czuwał, gotów złapać każdy zabłąkany koszmar i zamienić go w piękny sen.