Jak Latarka Nauczyła Się Mruczeć Zamiast Świecić?

Jak Latarka Nauczyła Się Mruczeć Zamiast Świecić?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

W małym pokoju, pod łóżkiem chłopca o imieniu Antek, mieszkała sobie latarka.

Nie była to jednak zwykła latarka. Miała na imię Błysk i, co najdziwniejsze, panicznie bała się ciemności.

Tak, dobrze słyszycie. Latarka, której zadaniem było rozświetlać mrok, wolała chować się tam, gdzie było najciemniej – pod łóżkiem, wśród kurzu i zapomnianych klocków.

„Absurd!” – pomyślałby ktoś. Ale Błysk był przekonany, że ciemność kryje w sobie straszne potwory o wielkich zębach i jeszcze większych apetytach na małe, metalowe latarki.

Każdej nocy, gdy Antek gasił lampkę nocną, Błysk wstrzymywał swój mały, elektryczny oddech i wciskał się głębiej pod materac.

„Tylko nie patrz, tylko nie patrz” – szeptał do siebie, chociaż nie miał oczu w ludzkim tego słowa znaczeniu. Miał tylko szklane „oko”, które powinno świecić.

Pewnej nocy Antek obudził się nagle. Coś zaszeleściło za oknem. Może to wiatr, a może… potwór?

„Błysk! Gdzie jesteś?” – szepnął chłopiec, macając ręką po szafce nocnej. Latarki tam nie było.

Antek westchnął. Znowu schowała się pod łóżkiem. Chłopiec bardzo lubił swoją latarkę, ale jej strach przed ciemnością był trochę… niewygodny.

Zsunął nogi na podłogę i zajrzał pod łóżko.

„Błysk, chodź tutaj. Potrzebuję cię.”

Latarka zadrżała ze strachu. „Nie mogę! Tu jest potwór z kurzu! Ma chyba z milion nóg!” – pisnęła cichutko, chociaż potwór z kurzu był tylko kłębkiem zwykłego kurzu.

Nagle, obok Błyska, coś poruszyło się miękko. Dwa zielone punkciki zamigotały w ciemności.

Błysk zamarł. To na pewno był ten potwór!

Ale zamiast ryku, usłyszał niskie, wibrujące… mruczenie.

„Miau… Kto zakłóca mój spokój?” – wymruczał głos. Zielone punkciki zbliżyły się. Okazały się oczami starego, trochę zrzędliwego kota o imieniu Mruczek, który uwielbiał spać pod łóżkiem Antka.

„To… to ja… Błysk…” – wyjąkała latarka, wciąż drżąc.

Mruczek zmrużył oczy. „Latarka? Co ty tu robisz? Powinnaś świecić, a nie trząść się jak galareta.”

„Ale… ja się boję ciemności!” – wyznał Błysk ze wstydem.

Kot prychnął. „Bać się ciemności? Przecież ciemność jest… przytulna. Cicha. Idealna do spania i myślenia o ważnych, kocich sprawach. Jak na przykład o tym, gdzie schowano najlepsze chrupki.”

Błysk nigdy tak o tym nie myślał. Dla niego ciemność była tylko straszna.

„Ale te wszystkie cienie… i dźwięki…” – szepnął.

Mruczek ziewnął szeroko, pokazując imponujące kły (które Błyskowi przez chwilę wydały się kłami potwora, ale tylko przez chwilę).

„Cienie to tylko zabawa światła, a dźwięki? To muzyka nocy. Posłuchaj.”

I Mruczek zaczął głośniej mruczeć. Głęboki, wibrujący dźwięk wypełnił przestrzeń pod łóżkiem. Był spokojny, kojący.

„Czujesz? To jest dźwięk bezpieczeństwa. Kiedy mruczę, znaczy, że wszystko jest w porządku. Ciemność jest moim przyjacielem, nie wrogiem.”

Błysk słuchał zafascynowany. Mruczenie kota było jak ciepły koc w zimny dzień.

„Chciałbym… chciałbym też tak umieć” – westchnął Błysk. „Zamiast świecić i straszyć potwory, mógłbym… mruczeć?”

Mruczek spojrzał na niego z rozbawieniem. „Latarka mrucząca? Tego jeszcze nie było. Ale spróbuj. Może masz ukryty talent.”

Błysk skupił się. Zamiast wysyłać światło ze swojego szklanego oka, spróbował wydobyć z siebie dźwięk. Najpierw było to tylko ciche bzyczenie, jakby mucha utknęła w środku.

Bzzzz… Bzzzzz…

Antek, który wciąż klęczał przy łóżku, usłyszał ten dziwny dźwięk.

„Błysk? Co ty robisz?” – spytał zdziwiony.

Błysk spróbował mocniej. Skupił całą swoją elektryczną energię nie na świetle, ale na wibracji.

Bzzzz… Wrrr… Mrrr-bzzz…

Nagle z latarki wydobył się całkiem przyjemny, niski, wibrujący pomruk. Nie był to dokładnie koci mruk, bardziej jak… mruczący transformator, ale miał w sobie coś uspokajającego.

„Mruczysz!” – zaśmiał się Antek, wyciągając latarkę spod łóżka. Obok niej siedział Mruczek, myjąc łapkę z udawaną obojętnością.

Błysk poczuł się dumny. Może i bał się ciemności, ale odkrył coś nowego! Potrafił mruczeć!

„Widzisz?” – mruknął Mruczek. „Nie zawsze trzeba świecić najjaśniej. Czasem wystarczy cichy pomruk, żeby poczuć się bezpiecznie.”

Od tamtej nocy Błysk nadal czasem chował się pod łóżkiem, ale już nie ze strachu. Czasem po prostu lubił sobie pomruczeć razem z Mruczkiem.

A kiedy Antek potrzebował światła, Błysk starał się być odważny. Świecił jasno, rozganiając cienie. Ale kiedy Antek chciał po prostu poczuć się bezpiecznie przed snem, Błysk kładł się obok niego i zaczynał cichutko mruczeć swoim specjalnym, latarkowym mruczeniem: Mrrr-bzzz…

I Antek zasypiał spokojnie, wiedząc, że ma najdziwniejszą i najcudowniejszą latarkę na świecie – taką, która nie tylko świeci, ale i mruczy.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *