Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Głęboko w nocy, kiedy wszystkie dzieci już dawno spały w swoich łóżeczkach, a księżyc zaglądał ciekawie przez okno do przytulnego salonu, działy się rzeczy niezwykłe.
W salonie tym mieszkał stary, drewniany stół. Nazwijmy go Barnaba.
Barnaba był stołem bardzo dostojnym i mądrym. Widział już niejedno przyjęcie urodzinowe, niejedną grę w planszówki i tysiące odrobionych lekcji. Przez cały dzień dzielnie trzymał na swoim blacie książki, talerze z pysznym obiadem, a czasem nawet łokcie zamyślonego taty.
Ale kiedy nadchodził wieczór i gasły światła, Barnaba miał pewien sekretny problem. A właściwie, problem miały jego cztery nogi.
– Och, jak mnie bolą moje drewniane kolana! – zaskrzypiała pierwsza noga, ta najbardziej wysłużona, którą nazwiemy Skrzypiącą.
– Zimno mi w stopy! – zawtórowała jej druga noga, stojąca bliżej okna, wiecznie chłodna, Noga Zmarzluch.
– A mnie coś łaskocze! Chyba te kurzowe kotki znów biegają mi koło kostek! – zachichotała nerwowo trzecia noga, wyjątkowo wrażliwa na łaskotki, Noga Łaskotka.
– Dajcie już spokój – mruknęła czwarta noga, najgrubsza i najmocniejsza, Dębowa Siłaczka. – Po prostu stańcie prosto i śpijcie.
Ale to nie było takie proste. Nogi stołu, choć bardzo chciały odpocząć, po prostu nie wiedziały, jak zasnąć, stojąc przez całą dobę.
Usłyszał to stary Fotel Uszatek, który drzemał w kącie pokoju.
– Kochane nogi – powiedział swoim miękkim, aksamitnym głosem. – Może spróbujcie się zrelaksować? Wyobraźcie sobie, że jesteście drzewami w lesie, a wasze stopy to korzenie, które sięgają głęboko w ziemię.
Nogi spróbowały. Skrzypiąca wyobraziła sobie, że jest starą wierzbą nad rzeką. Zmarzluch, że jest sosną na mroźnym wzgórzu (co nie bardzo pomogło na jej zimno). Łaskotka była brzozą, którą łaskocze wiatr. A Dębowa Siłaczka, oczywiście, była potężnym dębem.
Ale nic to nie dało. Nadal czuły się sztywne i zmęczone staniem.
– Może trochę ruchu? – zaproponował wesoło Dywanik Miętus, leżący u stóp Barnaby. – Spróbujcie delikatnie poruszać paluszkami! Albo zróbcie małe przysiady!
Nogi spojrzały po sobie niepewnie. Przysiady? Jak stół ma robić przysiady?
Łaskotka spróbowała delikatnie zakołysać się na boki, co sprawiło, że Barnaba lekko się zachwiał, a wazonik z zasuszonymi kwiatami na blacie zadzwonił cichutko.
– Ostrożnie! – upomniała Dębowa Siłaczka. – Jeszcze coś zrzucimy!
Skrzypiąca spróbowała ugiąć się w kolanie, ale wydała tylko głośny, przeciągły skrzyp.
– To chyba nie działa – westchnęła Noga Zmarzluch, czując, jak zimny powiew od okna owiewa jej drewnianą łydkę.
Nagle spod stołu dobiegł cichy chichot. To były Kurzowe Kotki, małe, szare kłębuszki kurzu, które uwielbiały psoty.
– Może my pomożemy? – zapiszczał jeden z nich. – Możemy połaskotać Łaskotkę tak mocno, aż zaśnie ze śmiechu!
– Albo zbudujemy wam małe, mięciutkie poduszeczki z kurzu pod stopy! – dodał drugi.
– O nie, tylko nie łaskotki! – krzyknęła Łaskotka, próbując podkurczyć swoją drewnianą stopę. – A kurzowe poduszki tylko sprawią, że będę kichać!
Barnaba, który do tej pory milczał, zamyślił się głęboko. Czuł zmęczenie swoich nóg, jakby było jego własnym.
– A pamiętacie – zaczął powoli swoim głębokim, drewnianym głosem – jak kiedyś, dawno temu, zanim staliśmy się stołem, każda z was była osobnym kawałkiem drewna?
Nogi zamilkły, nasłuchując.
– Pamiętacie, jak leżałyście obok siebie w warsztacie stolarza? Nie musiałyście niczego dźwigać. Po prostu leżałyście, odpoczywając.
Skrzypiąca przypomniała sobie ciepło słońca na swojej powierzchni, kiedy suszyła się na dworze.
Zmarzluch przypomniała sobie gładkość innych desek, do których się przytulała.
Łaskotka przypomniała sobie spokój, jaki panował w warsztacie, przerywany tylko miarowym stukaniem dłuta.
Dębowa Siłaczka przypomniała sobie uczucie lekkości, kiedy jeszcze nie musiała być silna.
– Spróbujcie teraz – kontynuował Barnaba – wyobrazić sobie, że nie musicie mnie dźwigać. Że jesteście tylko częścią mnie, która odpoczywa razem ze mną. Nie stoicie pod blatem, ale jesteście z blatem, jak jedna, spokojna całość.
Nogi spróbowały. Skupiły się nie na staniu, ale na byciu częścią Barnaby. Na wspólnym odpoczynku.
Skrzypienie Skrzypiącej stało się cichsze, jakby zasypiała. Zmarzluch poczuła dziwne ciepło, jakby stała bliżej dawno wygaszonego kominka, ale samo wspomnienie grzało.
Łaskotka przestała czuć swędzenie – Kurzowe Kotki, widząc, że nogi próbują zasnąć, same położyły się spać w kąciku.
A Dębowa Siłaczka poczuła, jak jej napięte drewniane mięśnie rozluźniają się. Westchnęła cicho, niemal bezgłośnie.
Po chwili w salonie zapanowała błoga cisza, przerywana jedynie miarowym tykaniem zegara na ścianie.
Cztery nogi starego stołu Barnaby, choć nadal stały prosto, wreszcie zasnęły. Znalazły swój własny, sekretny sposób na odpoczynek – nie przez leżenie, ale przez wspólne, spokojne bycie.
Fotel Uszatek uśmiechnął się w półmroku. Nawet najtwardsze nogi stołu potrzebują czasem odrobiny wyobraźni, żeby dobrze spać.
Dobranoc, Barnabo. Dobranoc, zmęczone nogi. Śpijcie dobrze.