Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W wielkim, trochę zakurzonym warsztacie, gdzie zapach drewna mieszał się z metaliczną wonią narzędzi, mieszkała sobie mała, błyszcząca Śrubinka.
Śrubinka nie była zwykłą śrubką. Miała bardzo ważną przyjaciółkę – Nakrętkę. Razem tworzyły idealną parę. Kiedy były złączone, czuły się silne, stabilne i gotowe na wszystko. Trzymały razem półki, zabawki, a czasem nawet pomagały naprawić skrzypiące krzesło.
Ale dzisiaj, gdy słońce chowało się za horyzontem, a warsztat otulał miękki półmrok, Śrubinka poczuła niepokój. Kręciła się w miejscu, czując się dziwnie… luźno.
„Nakrętko?” szepnęła cicho. „Gdzie jesteś?”
Odpowiedziała jej tylko cisza, przerywana jedynie tykaniem starego zegara na ścianie.
„Och, nie,” pomyślała Śrubinka. „Znowu gdzieś zniknęła. A ja nie mogę zasnąć bez niej! Czuję się taka… niekompletna.”
Westchnęła ciężko, co dla małej śrubki oznaczało ciche „brzdęk” o drewnianą podłogę, i postanowiła rozpocząć poszukiwania. Sen bez Nakrętki byłby jak kanapka bez masła – po prostu nie to samo.
Najpierw potoczyła się chwiejnie w stronę wielkiej skrzynki z narzędziami. Może Nakrętka postanowiła pobawić się z innymi metalowymi przyjaciółmi?
Zajrzała do środka. Leżały tam gwoździe, śrubokręty i młotki. Pośród nich dostrzegła starego, mądrego Klucza Francuskiego. Miał zmęczone, stalowe szczęki i wyglądał, jakby widział już niejedno.
„Przepraszam, Panie Kluczu,” zaczepiła Śrubinka. „Czy nie widział Pan może mojej Nakrętki? Jest okrągła, idealnie do mnie pasuje i bez niej czuję się strasznie samotna przed snem.”
Klucz Francuski powoli otworzył jedno swoje „oko” (czyli otwór do regulacji).
„Ach, mała Śrubko,” zagadał powoli, głosem skrzypiącym jak stare zawiasy. „Prawdziwe połączenie to nie tylko kwestia gwintu. To więź, która trwa… Czasem to, czego szukamy, jest bliżej, niż myślimy, ukryte pod warstwą codzienności.”
Śrubinka zamrugała. To brzmiało bardzo mądrze, ale zupełnie nie pomagało. Podziękowała grzecznie i potoczyła się dalej, czując się jeszcze bardziej zagubiona.
Pod stołem warsztatowym panował większy bałagan. Pełno było trocin, zapomnianych podkładek i… Ojej! Nagle coś przemknęło obok niej z zawrotną prędkością, wydając ciche „ziuuum!”.
To były Łożyska Kulkowe! Małe, błyszczące kuleczki, które uwielbiały się toczyć bez celu. Przetoczyły się tuż obok Śrubinki, prawie ją przewracając.
„Hej! Uważajcie!” zawołała. „Szukam mojej Nakrętki! Widzieliście ją?”
„Toczyć się! Toczyć! Szybko, szybko!” zaśmiały się chórem Łożyska, nie zwalniając ani na chwilę. „Kto by tam patrzył na jakieś nakrętki, kiedy można się tak fajnie toczyć!” I zniknęły w ciemnym kącie.
Śrubinka westchnęła ponownie. „Oni nigdy nic nie wiedzą,” mruknęła pod nosem.
Nagle usłyszała głośne „BUM! BUM!” dochodzące z góry stołu. Ostrożnie wspięła się po nodze od stołka i zajrzała na blat.
Stał tam wielki, lśniący Młotek, który z zapałem uderzał w kawałek drewna, choć nikt go o to nie prosił.
„Panie Młotku!” zawołała Śrubinka. „Może Pan mi pomoże? Zgubilam moją Nakrętkę!”
Młotek przestał walić i spojrzał na nią z góry swoim płaskim obuchem.
„Zgubiona Nakrętka, powiadasz?” zagrzmiał. „Prosta sprawa! Walnijmy parę razy tu i tam! Na pewno się znajdzie! Może się gdzieś schowała i trzeba ją wystraszyć!”
„Och, nie, dziękuję,” odparła szybko Śrubinka. „Ona jest delikatna. Nie chcę jej przestraszyć, tylko znaleźć.”
Młotek wzruszył ramionami (co u młotka wygląda dość zabawnie) i wrócił do swojego walenia. „Jak chcesz. Ale walenie rozwiązuje większość problemów!”
Śrubinka zjechała z powrotem na podłogę. Czuła się coraz bardziej zmęczona i zrezygnowana. Może Nakrętka po prostu sobie poszła? Może znalazła inną śrubkę?
Smutna, usiadła obok zwiniętej, żółtej Miarki. Miarka Zwijana była zwykle bardzo pomocna, mierząc wszystko z niezwykłą precyzją.
„Co się stało, Śrubinko?” zapytała Miarka, wysuwając delikatnie swój początek.
„Zgubiłam Nakrętkę,” wyszeptała Śrubinka, a jej gwint zadrżał lekko. „Nie mogę bez niej zasnąć.”
„Och, to niedobrze,” zmartwiła się Miarka. „Może zmierzymy, jak daleko mogła się potoczyć? Albo jak wielki jest twój smutek?”
Miarka zaczęła się rozwijać, próbując zmierzyć odległość do najbliższego kąta, ale zaplątała się w strugi drewna. „Ojej, chyba się trochę zaplątałam,” powiedziała zawstydzona.
Śrubinka uśmiechnęła się lekko. Miarka zawsze chciała dobrze. Ale to też nie pomogło.
Już miała się poddać, zwinąć w kłębek i spróbować zasnąć sama, gdy zauważyła coś puszystego pod stertą kolorowych skrawków filcu. To był duży Kotek Kurzu, który drzemał spokojnie.
„Przepraszam, że przeszkadzam,” szepnęła Śrubinka, delikatnie trącając kłębek kurzu.
Kotek Kurzu otworzył jedno zamglone oczko. „Mmmm? Kto śmie… zakłócać mój sen o… wielkich kłębuszkach?”
„Szukam mojej przyjaciółki, Nakrętki. Jest metalowa i błyszcząca…”
Kotek Kurzu ziewnął szeroko, wzbijając w powietrze chmurkę pyłu. „Błyszcząca… tak… coś błyszczącego… widziałem… jak chowało się pod… tym… ciepłym… czerwonym… czymś…” Wymamrotał i znów zasnął.
Pod czerwonym czymś? Śrubinka spojrzała na skrawki filcu. Był tam jeden duży, czerwony kawałek, lekko podniesiony z jednej strony.
Z nadzieją w sercu (a raczej w gwincie), Śrubinka potoczyła się w tamtą stronę. Ostrożnie zajrzała pod czerwony filc.
I tam była! Jej Nakrętka! Leżała zwinięta, wyglądając na bardzo zadowoloną.
„Nakrętko!” zawołała Śrubinka z ulgą.
Nakrętka otworzyła oczy. „Och, Śrubinko! Jesteś! Znalazłam taki miły, miękki kocyk i zrobiło mi się tak sennie…”
Śrubinka zaśmiała się. „To nie kocyk, to tylko kawałek filcu! Szukałam cię wszędzie! Już myślałam, że będę musiała spać sama!”
„Nigdy!” odparła Nakrętka. „Bez ciebie czuję się taka… pusta w środku.”
Szybko, z radosnym chrzęstem metalu, Śrubinka wkręciła się w Nakrętkę. Od razu poczuły się lepiej. Stabilne, bezpieczne i kompletne.
Razem znalazły przytulne miejsce w małym, blaszanym pudełku wyłożonym miękką szmatką. Przytuliły się do siebie mocno.
„Dobranoc, Śrubinko,” szepnęła Nakrętka.
„Dobranoc, Nakrętko,” odpowiedziała Śrubinka, czując, jak ogarnia ją błogi sen.
Bo nawet jeśli czasem coś się zgubi, najważniejsze to szukać, pytać i nie tracić nadziei. A kiedy już znajdziemy to, czego nam brakowało, sen staje się o wiele słodszy i spokojniejszy. Zwłaszcza, gdy ma się przy sobie najlepszą przyjaciółkę na świecie.