Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
Kazia była kredką. Ale nie byle jaką! Była kredką czerwoną, żywą i niesamowicie ciekawską. Mieszkała w kolorowym pudełku razem z całą gromadą kredek – niebieskimi, zielonymi, żółtymi, i nawet jedną fioletową, która zawsze uważała się za najważniejszą. Kazia kochała rysować. Rysowała słońca tak jasne, że aż papier się uśmiechał, trawy tak zielone, że chciało się po nich biegać na bosaka, i chmury tak puszyste, że niemal czuło się na nich miękkość waty cukrowej.
Ale najbardziej, najbardziej na świecie, Kazia lubiła rysować obrazki na dobranoc. To były specjalne rysunki, pełne gwiazdek, księżyców i śpiących owieczek. I zawsze, ale to zawsze, rysowała je specjalnym kolorem. Nie był to zwykły kolor. To był Kolor Dobranoc. Był jak ciepłe mleko przed snem, jak miękki kocyk, jak cichutka kołysanka. Był po prostu magiczny i pomagał dzieciom zasypiać z uśmiechem na ustach.
Jednak pewnego wieczoru, kiedy Kazia szykowała się do narysowania kolejnego obrazka na dobranoc, stało się coś strasznego! Kolor Dobranoc zniknął! Kazia obracała się w pudełku, przewracała inne kredki (przepraszając je po cichu, bo była bardzo grzeczna kredką), ale Koloru Dobranoc nigdzie nie było.
„Ojej!” krzyknęła Kazia, aż inne kredki podskoczyły. „Gdzie się podział mój Kolor Dobranoc? Bez niego nie narysuję obrazka na dobranoc! Co teraz będzie? Dzieci nie zasną!” Kazia była zrozpaczona. Wiedziała, jak ważny jest Kolor Dobranoc. Bez niego wieczory byłyby… no właśnie, jakie? Chyba smutne i bez gwiazdek.
Postanowiła działać! Nie mogła tak po prostu siedzieć i płakać (kredki też płaczą, choć bardzo cicho, żeby nikt nie słyszał). Wyskoczyła z pudełka i zaczęła szukać. Najpierw zapytała Niebieskiej Kredki, która rysowała morza i oceany. „Niebieska Kredko, widziałaś może gdzieś mój Kolor Dobranoc? Jest taki… no wiesz, dobranocny!”
Niebieska Kredka zmarszczyła swoją niebieską końcówkę. „Kolor Dobranoc? Hmm… Chyba nie. Ale może popłynął gdzieś daleko, na przykład na Wyspę Zaginionych Skarpetek? Tam wszystko się gubi!”
Wyspa Zaginionych Skarpetek? Kazia nigdy o niej nie słyszała. Ale pomyślała, że może Niebieska Kredka ma rację. Skoro skarpetki się tam gubią, to może i Kolor Dobranoc tam odpłynął. Jak tam się dostać? Przecież kredki nie pływają!
Wtedy Kazia zobaczyła ołówek. Ołówek był długi, chudy i zawsze bardzo poważny. „Panie Ołówku,” zapytała Kazia nieśmiało, „czy Pan wie, jak dostać się na Wyspę Zaginionych Skarpetek?”
Ołówek spojrzał na nią z góry. „Wyspa Zaginionych Skarpetek? To wymysł Niebieskiej Kredki! Nie ma takiej wyspy. A Kolor Dobranoc pewnie spadł za biurko. Zawsze tam wszystko spada.”
Kazia zajrzała za biurko. Było tam ciemno i kurzowo, ale Koloru Dobranoc nie było. Znalazła tylko starą gumkę do mazania, która wyglądała na bardzo smutną. „Dlaczego jesteś taka smutna?” zapytała Kazia.
Gumka westchnęła. „Bo nikt mnie nie lubi. Wszyscy wolą kredki. Kredki rysują kolorowe obrazki, a ja tylko zmazuję błędy.”
Kazia pomyślała, że to bardzo niesprawiedliwe. „Ale przecież zmazywanie błędów też jest ważne!” powiedziała. „Czasami trzeba coś poprawić, żeby było jeszcze piękniej. A poza tym, gumki są bardzo potrzebne, kiedy ktoś się pomyli rysując… na przykład gwiazdkę na dobranoc!”
Gumka uśmiechnęła się lekko. „Gwiazdkę na dobranoc? Lubię gwiazdki. Może… może pomogę Ci poszukać Twojego Koloru Dobranoc. Może spadł gdzieś blisko gwiazd?”
Kazia i Gumka zaczęły szukać razem. Sprawdziły pod lampą, na półce z książkami, nawet w pudełku z puzzlami (tam znalazły tylko zgubiony element z obrazkiem wesołego klauna). Koloru Dobranoc nigdzie nie było.
Zrobiło się już późno. Za oknem gwiazdy zaczęły mrugać. Kazia poczuła się bardzo zmęczona i smutna. Usiadła na brzegu pudełka z kredkami i westchnęła. „Chyba już nigdy nie znajdę Koloru Dobranoc…”
Wtedy, nagle, poczuła coś ciepłego w swoim wnętrzu. Spojrzała na swoją czerwoną końcówkę. I co zobaczyła? Jej końcówka… świeciła! Delikatnym, miękkim, fioletowo-różowym światłem. To był on! Kolor Dobranoc! Ale jak to możliwe? Skąd się wziął?
Kazia pomyślała chwilę. Przypomniała sobie o gwiazdkach, o księżycu, o ciepłym mleku przed snem, o miękkim kocyku… Przypomniała sobie o wszystkich miłych rzeczach, które kojarzą się z dobranocą. I wtedy zrozumiała! Kolor Dobranoc nie był gdzieś na zewnątrz. On był w niej! W jej sercu! Kiedy myślała o dobrych snach i spokojnej nocy, jej czerwona kredkowa dusza wypełniała się Kolorem Dobranoc.
Kazia była przeszczęśliwa! Wskoczyła z powrotem do pudełka, wzięła czystą kartkę papieru i zaczęła rysować. Rysowała gwiazdy, które mrugały wesoło, księżyc, który uśmiechał się łagodnie, śpiące owieczki, które chrapały cichutko, i małe, czerwone serduszko, które świeciło Kolorem Dobranoc. Obrazek był przepiękny i tak bardzo… dobranocny!
Od tamtej pory Kazia już nigdy nie zgubiła Koloru Dobranoc. Wiedziała, że zawsze nosi go w swoim sercu. I zawsze, kiedy tylko chciała narysować obrazek na dobranoc, jej czerwona końcówka zaczynała świecić magicznym, dobranocnym blaskiem. A teraz, mały słuchaczu, ty też zamknij oczka i pozwól, żeby Kolor Dobranoc otulił Cię swoim ciepłem. Śpij słodko i śnij kolorowo! Dobranoc!