Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W Radosnej Dolinie, gdzie domy były z piernika, a rzeki płynęły sokiem malinowym, mieszkał Profesor Psikus. Nie był to zwykły profesor. Zbierał śmiech. Tak, śmiech! Nie w słoikach, ani w pudełkach, ale w delikatnych, błyszczących bańkach.
Każdego ranka, kiedy słonko budziło świat, Profesor Psikus wyruszał na spacer po Dolinie. Dzieci śmiały się, ptaki świergotały wesoło, a nawet wiatr szeptał żartobliwe sekrety liściom.
Profesor zbierał ten śmiech do swojej magicznej siatki utkanej z promieni księżyca.
Jego laboratorium, schowane w gigantycznym, wydrążonym jabłku, było pełne tych śmiechowych baniek. Były bańki chichotu, bańki gromkiego śmiechu i bańki cichego, radosnego uśmiechu.
Profesor Psikus używał ich, aby leczyć smutek i dodawać radości tam, gdzie jej brakowało.
Jednak pewnego dnia, Radosna Dolina stała się… mniej radosna. Śmiech jakby przycichł. Dzieci bawiły się ciszej, ptaki śpiewały smętniej, a nawet wiatr przestał szeptać żarty.
Profesor Psikus zauważył, że jego siatka zbiera coraz mniej śmiechowych baniek. Zmartwił się bardzo. „Co się stało z naszym śmiechem?” – myślał, kręcąc siwym wąsem.
Wyruszył na poszukiwanie zaginionego śmiechu. Pytał dzieci, pytał ptaków, pytał nawet leniwych ślimaków. Wszyscy odpowiadali, że po prostu… nie chce im się śmiać tak głośno jak kiedyś. Profesor Psikus wpadł na pomysł.
Zebrał wszystkie swoje bańki śmiechu z laboratorium i postanowił je uwolnić w Dolinie.
Powoli, delikatnie wypuszczał bańki. Unosiły się w powietrzu, muskały policzki dzieci, łaskotały ptasie piórka, tańczyły z liśćmi na drzewach. I stała się magia! Bańki śmiechu pękały, uwalniając swój radosny ładunek.
Najpierw pojawiły się ciche uśmiechy, potem chichoty, aż w końcu Radosna Dolina znów wypełniła się gromkim, szczerym śmiechem. Dzieci biegały i śmiały się w głos, ptaki śpiewały wesołe melodie, a wiatr znów szeptał zabawne historie.
Profesor Psikus uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że śmiech, jak iskierka, potrzebuje czasem tylko małego przypomnienia, żeby znów rozbłysnąć pełnym blaskiem.
A teraz, w Radosnej Dolinie, śmiech znów płynął jak sok malinowy w rzece, słodki i nieprzerwany. Czas spać, mały przyjacielu, i śnić o radosnych bańkach śmiechu.