Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W małej, przytulnej łazience, na półeczce obok pasty do zębów o smaku truskawki, mieszkała sobie Szczoteczka do Zębów. Nie była to zwykła szczoteczka – miała miękkie, niebieskie włosie, uśmiechniętą buzię namalowaną na rączce i ogromne marzenie.
Marzyła o podróży! Nie do dalekich krajów, nie na księżyc, ale do Krainy Słodkości.
Szczoteczka miała na imię Błyskotek. Błyskotek uwielbiał swoją pracę – mycie ząbków Małgosi przed snem i po śniadaniu. Lubił, gdy Małgosia chichotała, gdy delikatnie masował jej dziąsła.
Ale po cichu, w swoim szczoteczkowym serduszku, marzył o przygodzie. O czymś innym niż pasta do zębów i woda. O czymś… słodkim!
„Ach, Kraina Słodkości…” – szeptał Błyskotek, patrząc na gwiazdy przez okno łazienki. Wyobrażał sobie góry z waty cukrowej, rzeki z płynnej czekolady i domki z piernika.
Myślał o lizakach wielkości drzew i o cukierkach, które same wskakują do buzi. „Czy Kraina Słodkości naprawdę istnieje?” – zastanawiał się, aż w końcu zmęczony marzeniami zasypiał, oparty o kubek z wodą.
Pewnej nocy, gdy księżyc świecił jasno jak lukier na pączku, stało się coś niezwykłego. Błyskotek spał sobie smacznie, śniąc o tańczących żelkach, aż nagle… poczuł, że leci! Otworzył swoje szczoteczkowe oczka i zobaczył, że unosi się w powietrzu! Dookoła wirowały kolorowe iskierki, a on sam płynął przez ciemność, jakby niósł go słodki wiatr.
„Gdzie ja jestem?!” – pomyślał Błyskotek, trochę przestraszony, ale też bardzo podekscytowany. Nagle, przed nim, rozbłysło światło. I nie było to zwykłe światło, to był blask tysięcy cukierków, lizaków i ciasteczek! Błyskotek opadał powoli, aż wylądował miękko na… gigantycznym, różowym pączku z dziurką.
Rozejrzał się dookoła. I oniemiał! Rzeczywiście był w Krainie Słodkości! Góry były z waty cukrowej, a na ich szczytach rosły gigantyczne, kolorowe posypki.
Rzeka płynęła czekoladą mleczną, a zamiast drzew rosły lizaki w paski i krzaki z cukierków. Domki były z piernika, z okienkami z karmelu i drzwiami z wafli. Wszystko pachniało tak słodko, że Błyskotkowi aż zakręciło się w szczoteczkowej główce.
„Witaj w Krainie Słodkości, Błyskotku!” – usłyszał nagle wesoły głos. Przed nim stał mały, okrągły Cukierek z uśmiechniętą buzią i nogami z lukrecji. „Jestem Cukierek Karmelcio! Słyszałem, że marzyłeś o odwiedzinach!”
„Ja… ja nie wiem, co powiedzieć!” – wyjąkał Błyskotek, wciąż oszołomiony widokiem. „To wszystko jest… takie słodkie!”
„No pewnie, że słodkie! Przecież to Kraina Słodkości!” – zaśmiał się Karmelcio. „Chodź, pokażę ci wszystko!”
I Karmelcio zabrał Błyskotka na wycieczkę po Krainie Słodkości. Pływali łódką zrobioną z wafelka po czekoladowej rzece, wspinali się na watę cukrową i zjeżdżali z niej na cukierkowych saneczkach.
Błyskotek próbował wszystkich słodkości, jakie tylko napotkał. Jadł lizaki o smaku tęczy, ciastka z kremem waniliowym i żelki o smaku chichotu. Wszystko było pyszne! A Cukierek Karmelcio i inni mieszkańcy Krainy Słodkości – Ciastko Czekoladek, Pani Piernikowa i Pan Lizak – byli bardzo mili i gościnni.
Błyskotek bawił się wspaniale! Tańczył z żelkami, śpiewał z ciasteczkami i urządzał wyścigi z lizakami. Zapomniał o myciu ząbków, o paście do zębów i o wodzie. Życie w Krainie Słodkości było jedną, wielką, słodką zabawą.
Ale po pewnym czasie, Błyskotek zaczął czuć się trochę… dziwnie. Jego włosie zaczęło się lepić od słodyczy, a na rączce pojawił się mały, biały nalot. „Co się dzieje?” – zmartwił się, patrząc w swoje szczoteczkowe lusterko, które Karmelcio podarował mu na powitanie.
„To… to chyba od tych wszystkich słodyczy…” – powiedział nieśmiało do Karmelcia. „Czy w Krainie Słodkości w ogóle się myje zęby?”
Karmelcio spojrzał na niego zdziwiony. „Myje zęby? Po co? Przecież tu wszystko jest słodkie! Zęby służą do jedzenia słodyczy, a nie do mycia!” – zaśmiał się.
Błyskotkowi nie było jednak do śmiechu. Zrozumiał, że w Krainie Słodkości coś jest nie tak. Może i słodycze są pyszne i zabawa jest świetna, ale… brakowało mu czegoś ważnego.
Brakowało mu jego pracy! Brakowało mu poczucia, że robi coś pożytecznego. Tęsknił za Małgosią i jej uśmiechem po umyciu ząbków. Tęsknił nawet za smakiem pasty do zębów!
„Karmelcio…” – zaczął Błyskotek, trochę smutno. „Chyba… chyba muszę wracać do domu.”
Karmelcio zrobił minę kwaśną jak cytryna. „Wracać? Ale dlaczego? Przecież jest tak fajnie!”
„Wiem, że jest fajnie,” – odpowiedział Błyskotek. „Ale ja jestem Szczoteczką do Zębów. Moim zadaniem jest myć zęby, a nie tylko jeść słodycze. Tęsknię za moją pracą.”
Mieszkańcy Krainy Słodkości, choć zdziwieni, zrozumieli Błyskotka. Pan Lizak pomógł mu przygotować się do podróży powrotnej, Pani Piernikowa dała mu na drogę pierniczki w kształcie serduszek, a Cukierek Karmelcio uściskał go na pożegnanie.
I tak, Błyskotek znów uniósł się w powietrze, otoczony kolorowymi iskierkami. Tym razem jednak leciał w dół, z powrotem do swojej łazienki. Wylądował delikatnie na półeczce, obok pasty do zębów o smaku truskawki. Było ciemno i cicho.
Błyskotek otworzył oczy. Leżał na swojej półeczce, oparty o kubek z wodą. Słońce już wschodziło, a przez okno łazienki wpadały pierwsze promienie. „To był tylko sen?” – pomyślał, dotykając swojego włosia. Nie było lepkie, a na rączce nie było żadnego nalotu. Uśmiechnął się. Nawet jeśli to był tylko sen, to był to bardzo ważny sen.
Wtedy drzwi łazienki się otworzyły i weszła Małgosia, ziewając i przecierając oczka. „Dzień dobry, Błyskotku!” – powiedziała i wzięła go do ręki. Błyskotek poczuł się szczęśliwy.
Wiedział już, że Kraina Słodkości jest wspaniała, ale jego prawdziwym domem i prawdziwym zadaniem jest mycie ząbków Małgosi. I to było najsłodsze uczucie na świecie. Od tamtej pory Błyskotek mył ząbki Małgosi z jeszcze większą radością i nigdy już nie marzył o Krainie Słodkości.
No, może tylko troszeczkę, czasami, przed snem. Ale teraz wiedział, że najlepsze przygody czekają na niego w zwykłej, przytulnej łazience, obok pasty do zębów o smaku truskawki.