Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W szufladzie na skarpetki, w domu, gdzie zawsze pachniało świeżym praniem i ciastkami babci, mieszkała rodzinka skarpetek. Był Pan Pasiasta, elegancka Pani Kropeczka, i ich mały, ciekawski synek – Skarpetek Mały. Pan Pasiasta, jak na głowę rodziny przystało, był zawsze poważny i dbał o porządek.
Pani Kropeczka, z kolei, uwielbiała przygody i nowe kolory, chociaż czasem gubiła się w praniu. A Skarpetek Mały? On chciał wiedzieć wszystko i o wszystkim pytał.
Żyli sobie spokojnie, wśród innych skarpetek – tych w paski, tych w gwiazdki, tych gładkich i tych frotte. Ale nad ich szufladowym życiem wisiała pewna mroczna tajemnica – Potwory Spod Łóżka.
Słyszeli o nich szepty od starszych skarpetek, opowieści pełne grozy i niedopowiedzeń. Mówiono, że Potwory Spod Łóżka pożerają zagubione skarpetki bez pary, że kradną guziki od piżam, a nawet, o zgrozo, że potrafią w nocy niemiłosiernie łaskotać palce u stóp!
Pan Pasiasta, choć starał się zachować spokój, czasem spoglądał nerwowo w stronę szczeliny pod łóżkiem, która z szuflady wydawała się ciemna i tajemnicza jak paszcza smoka. Pani Kropeczka, mimo swojej odwagi, przyznawała, że dreszcz przechodzi jej po nitkach, gdy myśli o tych stworzeniach.
Tylko Skarpetek Mały był tak naprawdę ciekawy. „Mamo, tato, a jak wyglądają te Potwory?” pytał, ale odpowiedzi były zawsze wymijające i pełne ostrzeżeń.
Pewnego dnia, Skarpetek Mały, wspinając się po stercie ręczników, usłyszał głośne chrapanie. „To na pewno Potwór!” szepnął z przerażeniem. Pan Pasiasta, drżąc lekko, wysunął się z szuflady i ostrożnie wyjrzał. Okazało się, że to tylko Tata chrapał na kanapie po obiedzie, ale strach już zasiał ziarno w sercach skarpetek.
„Musimy uciekać!” ogłosił Pan Pasiasta, choć sam nie bardzo wiedział, dokąd. „Uciekać? A dokąd?” spytała Pani Kropeczka, lekko przestraszona, ale i podekscytowana wizją przygody. „Gdzieś, gdzie nie ma Potworów Spod Łóżka! Gdzieś bezpiecznie!” odparł Pan Pasiasta z determinacją w głosie.
Skarpetek Mały, pełen pomysłów, zawołał: „Mam plan! Użyjemy szalika Babci jako liny!” Babcia miała długi, kolorowy szalik, który zawsze leżał na krześle obok szafy.
Pomysł wydawał się szalony, ale w desperacji, każdy pomysł wydaje się genialny. Zaczęli działać. Pani Kropeczka i Skarpetek Mały zwinęli szalik w mocny rulon, a Pan Pasiasta, jako najsilniejszy, przywiązał go do klamki szuflady. Powstała improwizowana lina zjazdowa!
Pierwsza zjechała Pani Kropeczka, elegancko i z gracją, jak prawdziwa akrobatka. Potem Skarpetek Mały, piszcząc z radości, zjechał na linie jak błyskawica.
Na końcu, z pewnymi trudnościami, zjechał Pan Pasiasta, lekko się przy tym gniotąc. Wylądowali miękko na dywanie. „Udało się! Jesteśmy wolni!” zawołał Skarpetek Mały, rozglądając się po pokoju.
Ale wolność okazała się nieco… zakurzona. Podłoga, choć z pozoru czysta, skrywała mnóstwo niespodzianek – kłębki kurzu, zagubione guziki, i okruchy ciastek.
Podczas ich ucieczki, Pan Pasiasta potknął się o coś miękkiego i puchatego. „Potwór!” krzyknął, gotów do walki. Ale okazało się, że to tylko… kłębek kurzu. Pani Kropeczka, z kolei, wpadła w pułapkę zrobioną z kabla od lampki nocnej. Skarpetek Mały, najbardziej zwinny, musiał ich wyplątać.
W końcu, po wielu perypetiach, dotarli do bezpiecznej przystani – kosza na pranie. „Tutaj będziemy bezpieczni!” odetchnął Pan Pasiasta, wpadając na stertę miękkich ręczników.
Zapadła noc. W pokoju zrobiło się cicho i ciemno. Skarpetki, zmęczone i lekko przestraszone, zasnęły w koszu na pranie. Nagle, obudził ich dziwny szelest dobiegający spod łóżka.
„To one… Potwory…” szepnęła Pani Kropeczka, drżąc. Pan Pasiasta, choć starał się być odważny, przytulił się mocniej do Skarpetka Małego. Szelest stawał się coraz głośniejszy. Skarpetek Mały, choć trochę się bał, postanowił zajrzeć, co się dzieje. Ostrożnie wyjrzał z kosza. I co zobaczył?
Spod łóżka wysuwały się… małe, puchate kulki kurzu, które tańczyły w świetle księżyca wpadającym przez okno. A obok nich, mały, czerwony samochodzik zabawka jeździł w kółko, wydając cichy warkot. To nie były Potwory!
To były… Kłębuszki Kurzu i Zgubiony Samochodzik! Kłębuszki Kurzu, znudzone samotnością pod łóżkiem, po prostu się bawiły, jeżdżąc samochodzikiem i szeleszcząc.
Skarpetek Mały, z ulgą i śmiechem, opowiedział rodzicom, co zobaczył. Pan Pasiasta i Pani Kropeczka, początkowo niedowierzający, też wyjrzeli z kosza. Rzeczywiście! Żadnych strasznych Potworów, tylko wesołe Kłębuszki Kurzu i samotny Samochodzik.
Skarpetki, zawstydzone swoim strachem, postanowiły wyjść z kosza i podejść bliżej. Kłębuszki Kurzu, zobaczywszy skarpetki, przestały tańczyć i spojrzały na nich z ciekawością. Samochodzik zatrzymał się, jakby czekał na zaproszenie do zabawy.
I tak to się stało, że Skarpetki zaprzyjaźniły się z „Potworami Spod Łóżka”. Okazało się, że Kłębuszki Kurzu były bardzo miłe i lubiły się bawić w chowanego, a Samochodzik uwielbiał, gdy skarpetki jeździły nim po dywanie. Od tamtej pory, skarpetki już się nie bały ciemności pod łóżkiem.
Wręcz przeciwnie, czasem specjalnie tam zaglądały, żeby pobawić się z nowymi przyjaciółmi. I nauczyli się, że strach często ma wielkie oczy, a to, czego się boimy, wcale nie musi być straszne. Czasem wystarczy tylko trochę odwagi, żeby odkryć, że „Potwory” to tak naprawdę tylko samotni przyjaciele czekający na zabawę.