Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W pokoju małej Mai, kiedy gasło światło i zapadała cisza, działy się niezwykłe rzeczy. Nie chodziło o zabawki, które nagle zaczynały tańczyć (chociaż pluszowy miś Czesio czasami podejrzanie się poruszał). Chodziło o… książki. Tak, te zwykłe książki na półce, które w dzień cierpliwie czekały na swoją kolej, w nocy ożywały!
Na samej górze, zerkając na wszystko z góry, stał Pan Encyklopedia. Był gruby i poważny, z okładką w kolorze atramentu. Uważał się za najmądrzejszego i zawsze poprawiał inne książki, nawet jeśli nikt go o to nie prosił.
Obok niego, w kolorowej okładce pełnej wróżek i brokatów, stała Pani Bajka. Była wesoła i rozgadana, a jej historie zawsze kończyły się szczęśliwie, nawet jeśli na początku było strasznie ponuro. Niżej, z mapami i kompasami na okładce, stał Pan Atlas. Podróżnik z krwi i kości, który widział już kawał świata – przynajmniej na papierze.
A na samym dole, przytulona do pluszowego słonika, leżała Książeczka Obrazkowa. Była najmłodsza i najbardziej ciekawska ze wszystkich. Miała wielkie, wyraziste oczy i zawsze zadawała mnóstwo pytań.
Tej nocy, kiedy pokój Mai pogrążył się w ciemności, Pan Encyklopedia chrząknął głośno. „Ehem, ehem… Czyżby nadszedł czas na nasze nocne… um… konwersacje literackie?” zapytał, próbując brzmieć bardzo inteligentnie.
Pani Bajka aż podskoczyła z radości. „Och, tak! Opowiadajmy sobie bajki! Ja zacznę! Mam nową, o księżniczce, która…”.
„Chwileczkę, chwileczkę!” przerwał jej Pan Encyklopedia. „Bajki to… um… fikcja. Może byśmy raczej podyskutowali o faktach? Na przykład o… rozmnażaniu dżdżownic?”
Książeczka Obrazkowa zmarszczyła nos. „Dżdżownice? Ble! Może coś ciekawszego? Coś… śmiesznego?”
Pan Atlas uśmiechnął się spod wąsów narysowanych na okładce. „Śmiesznego? Hmmm… Mam pewną historię z mojej ostatniej podróży… do Afryki, oczywiście. Otóż, leciałem balonem nad pustynią, kiedy nagle…”.
„Balonem nad pustynią?!” przerwała mu Pani Bajka. „To brzmi wspaniale! Czy byli tam lwy? I piramidy? I może… dżiny z lampy?”
Pan Atlas westchnął. „No dobrze, powiem wam historię o balonie. Ale bez dżinów, proszę. Fakty są najważniejsze”. I zaczął opowiadać o swojej przygodzie.
Mówił o gorącym powietrzu, które unosiło balon wysoko nad piaskiem, o karawanach wielbłądów wyglądających z góry jak mrówki, i o zachodzie słońca, który pomalował niebo na wszystkie kolory tęczy. Książeczka Obrazkowa słuchała z rozdziawioną buzią, a Pani Bajka co chwilę pytała: „A czy widziałeś może latający dywan?”
Kiedy Pan Atlas skończył, Pani Bajka klasnęła okładkami. „Wspaniale! Teraz ja! Moja bajka będzie o… króliku, który chciał zostać kosmonautą!”
Pan Encyklopedia prychnął. „Królik kosmonauta? Absurd! Króliki nie latają w kosmos!”
Pani Bajka zignorowała go i zaczęła opowiadać. O króliku imieniem Puszczyk, który marzył o gwiazdach. Budował rakiety z kartonów, trenował skoki na trampolinie i uczył się obsługiwać kosmiczny joystick (który był w rzeczywistości starą marchewką).
Jego przyjaciele, wiewiórki i jeże, śmiali się z niego, ale Puszczyk się nie poddawał. W końcu zbudował tak wielką rakietę z dyni, że udało mu się wystartować!
W kosmosie spotkał ufoludka, który okazał się być… kosmicznym marchewkowym potworem! Ale Puszczyk, dzięki swojej sprytnej marchewkowej joystickowi, pokonał potwora i wrócił na Ziemię jako bohater!
Książeczka Obrazkowa śmiała się tak głośno, że prawie spadła z półki. „Marchewkowy potwór! To było super!”
Pan Encyklopedia potrząsnął okładką. „Nonsens! Króliki, dynie, marchewkowe potwory… To wszystko jest… um… nielogiczne!”
„Ale zabawne!” dodała Książeczka Obrazkowa. „Teraz ja chcę opowiedzieć! Mam historię o… kapciu, który zgubił się w pralce!”
Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni. „Kapeć w pralce?” zapytał Pan Atlas. „To… niezwykłe”.
Książeczka Obrazkowa zaczęła opowiadać o kapciu imieniem Klapcio, który wpadł do pralki razem z skarpetkami i koszulkami.
W pralce wszystko wirowało i pluskało, a Klapcio kręcił się w kółko, szukając swojej pary. Spotkał tam skarpetkę bez pary, guzik od koszuli, który zgubił się dawno temu, i nawet małą monetę! Razem przeżyli niesamowitą przygodę w wodnym świecie pralki.
Na końcu, kiedy pralka skończyła prać, Klapcio wyskoczył z bębna i… znalazł swoją parę! Okazało się, że druga kapeć czekała na niego pod łóżkiem, cała zatęskniona.
Książki śmiały się i chichotały. Nawet Pan Encyklopedia cicho chrząknął z zadowoleniem. Zrobiło się późno, a za oknem zaczynało świtać. Słońce powoli wschodziło, malując niebo na różowo i pomarańczowo.
„Och, już świt” westchnęła Pani Bajka. „Czas spać”.
„Do zobaczenia następnej nocy” szepnęła Książeczka Obrazkowa, ziewając.
Pan Atlas skinął okładką. „Dobranoc, przyjaciele. Niech wam się przyśnią podróże… albo marchewkowe potwory”.
Pan Encyklopedia tylko mruknął coś pod nosem o „braku realizmu”, ale w głębi okładki, przyznał sam przed sobą, że te nocne „konwersacje literackie” wcale nie są takie złe.
Książki zamilkły i znieruchomiały na półce. Czekały na Maję, na nowy dzień, i na kolejną noc, kiedy znowu będą mogły ożywić się i opowiadać sobie bajki, śmiać się i marzyć, aż do świtu.