Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W Krainie Słodkich Snów, gdzie obłoczki były miękkie jak wata cukrowa, a rzeki płynęły mlekiem waniliowym, mieszkała mała Zosia.
Zosia miała głowę pełną pytań, tak wiele, że czasem aż trudno jej było zasnąć. Dziś wieczorem martwiła się szczególnie mocno.
„Dziadku Świście?” szepnęła Zosia, patrząc na starego sowy, który siedział na gałęzi drzewa z piernika, czytając książkę o gwiazdach.
Dziadek Świst, z okularami na nosie i piórami w kolorze zachodzącego słońca, spojrzał na nią z uśmiechem.
„Tak, Zosiu, moja iskierko?” zapytał ciepłym głosem, który brzmiał jak szelest jesiennych liści.
„Czy jednorożce chrapią tęczą?” wypaliła Zosia, a jej oczy błyszczały ciekawością i odrobiną niepokoju. „Bo jeśli tak, to czy tęcza nie zafarbuje nam Krainy Słodkich Snów na zbyt jaskrawo? Lubię, jak jest tu tak… spokojnie i pastelowo.”
Dziadek Świst zamruczał zamyślony, podrapał się piórem za uchem. „Hmm, jednorożce… to bardzo ciekawe stworzenia. Chodźmy to sprawdzić, Zosiu. Przygoda przed snem to najlepszy sposób na słodkie sny.”
Zosia z radością podskoczyła. Dziadek Świst delikatnie posadził ją na swoim grzbiecie, a jego pióra były miękkie jak aksamit.
Wznieśli się w powietrze, a Kraina Słodkich Snów rozciągała się pod nimi jak mapa z marzeń. Minęli łąki z kwiatów, które śpiewały cicho kołysanki, i lasy, gdzie drzewa szeptały tajemnice gwiazd.
Dotarli do Doliny Jednorożców, miejsca ukrytego za wodospadem z lukru. W dolinie, pod blaskiem księżyca, spały jednorożce.
Ich białe sierści lśniły delikatnie, a rogi, spiralne i srebrne, odbijały światło gwiazd. Zosia i Dziadek Świst cicho podeszli bliżej. Nasłuchiwali.
… Cisza. Tylko ciche szmery wiatru i szelest traw. Żadnego tęczowego chrapania.
Zosia była trochę rozczarowana, a trochę uspokojona. „To… nie chrapią tęczą?” zapytała szeptem.
Dziadek Świst uśmiechnął się mądrze. „Nie, Zosiu. Jednorożce chrapią… iskierkami snów.”
I wtedy Zosia zobaczyła. Z nozdrzy śpiących jednorożców unosiły się delikatne, błyszczące iskierki. Nie były to tęcze, ale coś jeszcze piękniejszego.
Iskry wirowały w powietrzu, rozświetlając dolinę magicznym blaskiem, a potem delikatnie opadały na ziemię, zamieniając się w maleńkie kwiatki snów. Kwiatki te pachniały marzeniami i spokojem.
Zosia poczuła, jak jej serce napełnia się ciepłem. Nie musiała się martwić o tęczę. Iskry snów były idealne. Były delikatne, piękne i zupełnie niezagrożające pastelowej harmonii Krainy Słodkich Snów.
„Widzisz, Zosiu?” powiedział Dziadek Świst, patrząc na nią z czułością. „Czasem to, czego się boimy, okazuje się czymś piękniejszym, niż mogliśmy sobie wyobrazić. A nawet jeśli nie, to zawsze jest piękne w swój własny sposób.”
Zosia przytuliła się do Dziadka Śwista. Już nie martwiła się o jednorożce i ich chrapanie. Wiedziała, że Kraina Słodkich Snów jest bezpieczna i pełna magii, nawet tej, której jeszcze nie rozumiała.
W drodze powrotnej, Dziadek Świst nucił cicho kołysankę, a Zosia zamknęła oczy, czując się bezpieczna i spokojna. W jej głowie tańczyły iskry snów, a w sercu rosła pewność, że nawet najbardziej dziwne pytania mogą prowadzić do najpiękniejszych odkryć.
I że nawet jeśli jednorożce nie chrapią tęczą, to ich sny są równie, a może i bardziej magiczne. A teraz, czas spać i śnić własne, piękne sny. Dobranoc, Zosiu. Dobranoc, Kraino Słodkich Snów.