Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.
W przytulnym pokoiku, na samym dole stosu pościeli, mieszkała sobie poduszka.
Ale nie była to taka zwykła, mięciutka poduszka, o jakiej marzycie przed snem. O nie! To była Poduszka Pusia, i była… cóż, trochę twarda.
Może nawet bardzo twarda. Jak dobrze wysuszona bułka. Albo jak klocek, którym właśnie przestaliście się bawić.
Jej wypełnienie, zamiast być puszyste jak chmurka, było zbite i jakieś takie… naburmuszone. Jakby bawełniane kłębki w środku obraziły się na cały świat i postanowiły stać na baczność.
Kiedy inne poduszki z radością przyjmowały zmęczone główki dzieci, Pusia tylko sprężyście odbijała je w górę. Bach! Głowa lądowała z powrotem na materacu. Czasem nawet jakieś niesforne, twarde włókno ukłuło w ucho. Auć!
Nic dziwnego, że nikt nie chciał na Pusi spać. Leżała więc na dnie szafy lub na samym spodzie łóżka, samotna i bardzo, bardzo smutna.
„Dlaczego ja nie mogę być miękka?” – myślała sobie Pusia, wzdychając ciężko (co brzmiało bardziej jak skrzypnięcie starych drzwi niż westchnienie).
„Wszystkie inne poduszki są takie… takie przytulne! A ja? Ja jestem jak kamień w poszewce!”
Pewnego dnia Pusia postanowiła: „Dość tego! Muszę dowiedzieć się, jak stać się miękką! Wyruszam na poszukiwanie sekretu miękkości!”
Nie było to łatwe zadanie dla poduszki, która nie miała nóg. Turlała się więc i podskakiwała niezdarnie, aż wypadła z pościelowego stosu na podłogę.
Pierwszą rzeczą, jaką napotkała, była kolorowa Piłka Skakanka, która właśnie odbijała się wesoło od ściany.
„O, Piłko!” – zawołała Pusia. – „Ty jesteś taka sprężysta i… uległa! Jak ty to robisz? Jak być taką… nie-twardą?”
Piłka zaśmiała się dźwięcznie. „To proste! Jestem pełna powietrza i radości! Hop! Hop!”
Pusia spróbowała. Wzięła głęboki wdech… ale że nie miała płuc, nic się nie stało. Spróbowała podskoczyć jak piłka, ale tylko głucho uderzyła o podłogę. „To chyba nie dla mnie,” mruknęła zawiedziona.
Poturlała się dalej i natknęła się na gładki, chłodny Kamień Rzeczny, który służył jako przycisk do papieru na biurku.
„Panie Kamieniu,” – zaczęła nieśmiało Pusia. – „Jest pan taki cudownie gładki. Może to jest sekret? Jak osiągnąć taką gładkość?”
Kamień westchnął statecznie. „Ach, droga Poduszko. To lata pracy wody. Rzeka polerowała mnie przez wieki, dzień po dniu.”
Pusi przyszło do głowy, że może kąpiel pomoże. Wyturlała się na balkon, gdzie stała konewka z wodą po podlewaniu kwiatków. Chlup! Wpadła do środka.
Niestety, zamiast stać się gładka, Pusia zrobiła się mokra, ciężka i jeszcze bardziej zbita. „Ojejku,” jęknęła, gdy tata wyjął ją z konewki i położył na kaloryferze do wyschnięcia. „Znowu porażka.”
Kiedy już trochę podeschła, zauważyła w koszyku na robótki mięciutki Kłębek Wełny.
„Kłębuszku! Ratunku!” – zawołała Pusia. – „Jesteś uosobieniem miękkości! Zdradź mi swój sekret! Proszę!”
Kłębek zarumienił się lekko. „To nic wielkiego. Jestem zrobiony z delikatnej owczej wełenki i mnóstwa malutkich, luźnych pętelek. To one dają tę puszystość.”
Pusia spróbowała zrobić sobie pętelki. Skręcała się i wiązała w supełki, aż zaczęła przypominać precel. „Auć! To nie działa!” – stwierdziła, próbując się rozplątać.
Smutna i zrezygnowana, Pusia wróciła na swoje miejsce na dnie stosu pościeli. Już miała się poddać, gdy poczuła delikatne dotknięcie.
Obok niej leżał stary, mądry Koc Mruczek. Widział już wiele zasypiających dzieci i wiele poduszek.
„Co cię trapi, mała Poduszko?” – zapytał Koc ciepłym, lekko szorstkim głosem.
Pusia opowiedziała mu o swoich nieudanych próbach zostania miękką.
Koc Mruczek słuchał uważnie, a potem powiedział cicho: „Pusiu, miękkość to nie tylko to, co masz w środku. To nie tylko powietrze, gładkość czy pętelki.”
„A co?” – szepnęła Pusia.
„Miękkość to sposób, w jaki kogoś witasz,” – wyjaśnił Koc. – „To gotowość, by przyjąć zmęczoną głowę, otulić ją delikatnie, pozwolić jej odpocząć. To nie odbijanie problemów, ale ich łagodne przyjmowanie. To relaks, spokój i ciepło, które dajesz.”
Pusia zamyśliła się głęboko. Czy to możliwe? Czy mogłaby stać się miękka, nie zmieniając swojego wnętrza, a jedynie swoje nastawienie?
Postanowiła spróbować. Przestała myśleć o byciu twardą. Zamiast tego wyobraziła sobie, jak delikatnie otula małą, senną główkę. Starała się rozluźnić swoje zbite, naburmuszone wypełnienie. Myślała o spokoju i komforcie.
Tej nocy, mała Ania, która zwykle omijała Pusię szerokim łukiem, przez przypadek położyła na niej głowę. Pusia poczuła lekkie drżenie – to strach, że znów odbije główkę Ani. Ale szybko przypomniała sobie słowa Koca Mruczka.
Zamiast się naprężyć, Pusia rozluźniła się najbardziej, jak potrafiła. Starała się być gościnna i delikatna. Przyjęła ciężar główki, starając się dopasować do niej kształtem.
Ania westchnęła cichutko… i nie podniosła głowy. Zamiast tego wtuliła się mocniej. Po chwili jej oddech stał się równy i spokojny. Zasnęła.
Pusia poczuła coś niezwykłego. Ciepło, które rozlało się po całym jej wnętrzu. To nie było ciepło z kaloryfera. To było ciepło płynące z bycia potrzebną, z dawania komfortu.
Od tej nocy Ania zawsze wybierała Pusię do snu. A Pusia, choć jej wypełnienie magicznie się nie zmieniło, stawała się coraz bardziej miękka z każdym przytuleniem, z każdym spokojnym snem.
Zrozumiała, że prawdziwa miękkość pochodzi z serca poduszki, z jej życzliwości i chęci ofiarowania odpoczynku. I tak Poduszka Pusia, która kiedyś była twarda jak kamień, stała się najukochańszą i najbardziej miękką poduszką w całym domu.