Dlaczego Ciemność Mruczy Czasem Jak Kotek?

Dlaczego Ciemność Mruczy Czasem Jak Kotek?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Tymek leżał w swoim łóżku, otulony miękką kołderką aż po sam nos.

Za oknem gwiazdy migotały jak rozsypane diamenciki na granatowym aksamicie.

W pokoju było cicho.

Prawie cicho.

Bo co chwilę do uszu Tymka dobiegały jakieś tajemnicze dźwięki.

Trzask! Coś delikatnie strzeliło w ścianie.

Skrzyp… Podłoga cichutko zajęczała, jakby ktoś bardzo ostrożnie po niej stąpał.

A potem… Mmmmmrrrrr… Taki dziwny, niski pomruk, jakby gdzieś daleko mruczał wielki, zaspany kot.

Tymek zmarszczył brwi.

Nie bał się jakoś bardzo, ale był strasznie ciekawy.

Co to za hałasy buszują po domu, kiedy wszyscy śpią?

Następnego dnia przy śniadaniu Tymek zapytał dziadka.

Dziadek Ludwik był najlepszym specjalistą od tajemniczych spraw. Miał siwą brodę, która łaskotała, kiedy przytulał, i oczy pełne psotnych iskierek.

„Dziadku,” zaczął Tymek, pałaszując naleśnika z serem. „Dlaczego w nocy dom tak dziwnie trzeszczy i mruczy?”

Dziadek uśmiechnął się pod wąsem.

„Aaa, to pewnie Ciemność się układa do snu,” powiedział konspiracyjnym szeptem.

Tymek otworzył szeroko oczy. „Ciemność? Ta Ciemność, co przychodzi wieczorem?”

„Dokładnie ta,” potwierdził dziadek. „Widzisz, Tymku, Ciemność to nie jest po prostu brak światła.”

„Nie?”

„Ależ skąd! Ciemność to taka wielka, miękka i bardzo, bardzo śpiąca istota. Trochę jak gigantyczny, puchaty niedźwiadek albo kosmiczny kot.

Tymek wyobraził sobie wielkiego, puchatego kota, czarnego jak noc, z oczami jak dwie małe gwiazdki.

Wyglądał trochę jak wielka, przytulna chmura burzowa, ale bez deszczu i piorunów, tylko z miękkością i sennością.

„I co ona robi?” zapytał zaintrygowany, odkładając na chwilę widelec.

„Kiedy słońce chowa się za horyzontem,” ciągnął dziadek, gestykulując naleśnikiem, „Ciemność powoli rozkłada swoje wielkie, aksamitne łapy nad światem. Otula domy, drzewa, ulice… Tak jak ty otulasz się kołderką.

„Żeby wszystko mogło odpocząć?”

Właśnie! Daje odpocząć oczom od słońca, kwiatom od ciągłego rośnięcia, a ludziom i zwierzętom pozwala śnić kolorowe sny.

„Ale wiesz,” dodał dziadek, ściszając głos, „Ciemność jest naprawdę duuuża. I trochę niezdarna, zwłaszcza kiedy jest zmęczona po całym dniu… no cóż, bycia Ciemnością gdzieś indziej na świecie.”

Dziadek nachylił się bliżej, a jego oczy błysnęły wesoło.

Więc kiedy tak otula twój dom, czasem niechcący coś potrąci swoimi wielkimi, miękkimi łapami. Albo zahaczy pazurkiem o dachówkę. Stąd te trzaski w ścianach albo na dachu. To Ciemność mówi 'ups, przepraszam! Wybaczcie, mam takie wielkie łapki!’

Tymek zachichotał, wyobrażając sobie tę ogromną, puchatą istotę, która próbuje być delikatna, ale jej rozmiar jej na to nie pozwala.

„A skrzypienie podłogi?” dopytywał się Tymek.

To Ciemność próbuje chodzić na paluszkach, żeby nikogo nie obudzić! Wyobraź sobie takiego wielkiego, kosmicznego kota, który stąpa ostrożnie jak baletnica. Ale ma takie wielkie stopy, jak poduszki, że nawet jak się bardzo stara, to deski i tak czasem zaskrzypią pod jej ciężarem.

„Naprawdę?” Tymek był pod wrażeniem.

„Naprawdę. A ten pomruk, co słyszałeś…” Dziadek zrobił tajemniczą minę i rozejrzał się, jakby sprawdzał, czy nikt nie podsłuchuje. „To Ciemność mruczy.”

„Mruczy? Jak kot?” Tymek aż wytrzeszczył oczy.

Dokładnie! Kiedy już się wygodnie ułoży, otuli cały dom jak ciepłym kocem i widzi przez okna, że wszyscy bezpiecznie śpią w swoich łóżeczkach, czuje się bardzo zadowolona. Jest szczęśliwa, że może pilnować snów. I wtedy zaczyna cichutko mruczeć z zadowolenia. Mmmmmrrrrr…

Dziadek zamruczał tak śmiesznie, głęboko i wibrująco, że Tymek znów parsknął śmiechem, a na stole zadrżała szklanka z herbatą.

„Czasem to mruczenie brzmi jak szum lodówki w kuchni,” tłumaczył dziadek, „czasem jak cichy wiatr za oknem, który kołysze gałęziami drzew. A czasem jak… no, jak mruczenie wielkiego, zadowolonego, kosmicznego kota, który właśnie znalazł idealne miejsce na drzemkę.”

Tymek zamyślił się głęboko, mieszając łyżeczką herbatę, której już prawie nie było.

Wielka, miękka, trochę niezdarna Ciemność, która otula dom i mruczy z zadowolenia… To wcale nie brzmiało strasznie.

Wręcz przeciwnie, brzmiało całkiem przytulnie. Jakby miał dodatkowego, wielkiego, puchatego opiekuna na noc.

„A czy Ciemność lubi dzieci?” zapytał jeszcze, podnosząc wzrok na dziadka.

„Oczywiście, że lubi!” zapewnił dziadek z przekonaniem. „Nawet bardzo! Pilnuje ich snów, odgania złe myśli jak natrętne muchy. Czasem nawet, jak się wiercisz i odkryjesz, Ciemność delikatnie nasuwa na ciebie kołderkę swoją aksamitną łapką. Robi to tak cichutko i delikatnie, że nawet tego nie czujesz.

„Wow…” szepnął Tymek.

„I dlatego nie trzeba się jej bać,” podsumował dziadek, kończąc swojego naleśnika. „Kiedy słyszysz w nocy te wszystkie dziwne dźwięki, to po prostu pomyśl, że to Ciemność kręci się, szukając wygodnej pozycji do spania, albo mruczy, bo cieszy się, że możesz spokojnie śnić o smokach i rakietach.

Tego wieczoru Tymek znów leżał w swoim łóżku, otulony kołderką.

Księżyc zaglądał przez okno, rzucając na podłogę srebrzyste plamy.

Znów usłyszał cichy trzask w ścianie.

„Ups, przepraszam, Ciemności! Nic nie szkodzi!” szepnął z uśmiechem w stronę cienia w rogu pokoju.

Potem gdzieś na korytarzu podłoga cichutko zaskrzypiała.

„Chodzisz na paluszkach, co? Uważaj na wazonik mamy!” pomyślał Tymek, chichocząc pod kołdrą.

A kiedy do jego uszu dobiegł znajomy, niski, wibrujący pomruk… Mmmmmrrrrr…

Tymek zamknął oczy i sam zamruczał cichutko pod nosem, naśladując dziadka.

Już wiedział. To nie były żadne straszne hałasy ani potwory pod łóżkiem.

To tylko wielka, miękka, trochę niezdarna, ale bardzo życzliwa Ciemność układała się do snu tuż obok, otulając dom i mrucząc jak wielki, zadowolony, kosmiczny kotek.

I z tą myślą, czując się bezpiecznie i przytulnie jak nigdy dotąd, Tymek zasnął szybciej niż mały zajączek po dniu pełnym zabawy.

Śnił mu się wielki, puchaty, kosmiczny kot o oczach jak gwiazdy, który delikatnie głaskał go po głowie swoją aksamitną, ciemną łapką.

I chyba nawet słyszał przez sen ciche, kojące… Mmmmmrrrrr.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *