Co Robi Smoczek, Kiedy Dziecko Śpi?

Co Robi Smoczek, Kiedy Dziecko Śpi?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Antoś mocno przytulał swojego pluszowego lwa i z zamkniętymi oczami słuchał kołysanki śpiewanej przez tatę.

Obok niego, na miękkiej poduszce, leżał Dudek.

Dudek był ulubionym smoczkiem Antosia. Miał wesoły, zielony kolor i poręczny uchwyt w kształcie uśmiechniętego księżyca.

Dudek bardzo poważnie traktował swoją pracę. Bycie w buzi Antosia i pomaganie mu w zasypianiu to było nie lada wyzwanie. Czuł się potrzebny i ważny.

Ale czasami, przyznajmy szczerze, kiedy Antoś już głęboko spał, a w pokoju panowała cisza przerywana tylko miarowym oddechem chłopca, Dudkowi robiło się troszeczkę… nudno.

Leżał nieruchomo i myślał. Ciekawe, o czym tak naprawdę myślą smoczki?

Może o tym, jak niezwykle puszysta jest wata cukrowa? Albo dlaczego kot sąsiadów zawsze chodzi tyłem po płocie?

Tego konkretnego wieczoru Antoś śnił o wielkiej przygodzie na statku pirackim. Przekręcił się gwałtownie na drugi bok, wymachując ręką, jakby łapał za ster.

I wtedy… BĘC!

Dudek, wytrącony z błogiego spokoju, wyleciał z buzi Antosia jak z katapulty. Odbił się sprężyście od drewnianej ramy łóżka i z cichym stukotem potoczył się w nieznane.

Sturlał się prosto pod łóżko.

„O rety!” pomyślał Dudek, lądując miękko na czymś, co przypominało chmurkę, tylko bardziej szarą i zdecydowanie bardziej zakurzoną.

Rozejrzał się zdezorientowany. Pod łóżkiem panował zupełnie inny klimat niż na górze. Było ciemniej, ciszej, a powietrze pachniało kurzem i tajemnicą.

W półmroku dostrzegł dziwne, puszyste kształty. Unosiły się lekko nad podłogą, jak małe, szare duchy zrobione z waty.

Jeden z tych kształtów podpłynął bliżej. Miał dwa maleńkie, błyszczące punkciki, które Dudek uznał za oczy.

„A kuku! Nowy lokator,” zaszurał kształt głosem przypominającym delikatny szelest papieru. „Rzadko kto spada z Niebiańskiej Krainy Poduszek.”

Dudek, jako smoczek z natury małomówny (bo przecież nie miał ust do mówienia), mógł tylko leżeć i intensywnie myśleć.

„Kim… lub czym… jesteście?” pomyślał najmocniej jak tylko potrafił, marszcząc swój księżycowy uchwyt.

„My?” odszemrał kłębek z dumą. „Jesteśmy Elitarną Eskadrą Kurzołapków. Pilnujemy porządku w Podłóżkowym Mrocznym Lesie. Zbieramy kurz, zagubione skarby i okruchy po nocnych podjadaniach.”

„Zagubione skarby?” pomyślał Dudek, czując dreszczyk emocji.

„Oczywiście,” potwierdził Kurzołapek Pierwszy, jakby czytał w jego silikonowych myślach. „Każdy zgubiony guzik tęskni za swoim swetrem. Każdy zapomniany klocek marzy o wielkiej budowli. A tam leży Legenda…”

Kurzołapek wskazał swoim puszystym… czymś… w kąt. Leżała tam samotna, pasiasta skarpetka.

„To Skarpeta Bez Pary,” szepnął Kurzołapek. „Oczekuje na powrót swojego brata bliźniaka z Krainy Pralki. Czasem opowiada historie o wirujących bębnach.”

Nagle tuż obok nich przejechało coś małego, żółtego i lekko poobijanego. Zatrzeszczało żałośnie.

„Z drogi, śledzie! Transport specjalny!” zawołał piskliwy głosik. Kierowcą okazał się być ludzik z klocków, który dziarsko prowadził małe, zabawkowe autko. Autko wyglądało na zmęczone życiem i brakowało mu jednego koła.

„To nasz niezawodny Taksówkarz Klocek w swoim Bolidzie Trójkołowcu,” wyjaśnił Kurzołapek. „Może nie jest szybki, ale zna wszystkie skróty między nogami od krzeseł.”

Dudek rozejrzał się uważniej. Rzeczywiście, pod łóżkiem krył się cały mikroświat. Stare kredki, kapsel od butelki, nawet błyszczący papierek po cukierku (Kurzołapek ostrzegł jednak, że to może być pułapka zastawiona przez Pająka Kątnika).

„Muszę wracać!” pomyślał Dudek z nagłym przypływem paniki. „Antoś! On nie może spać beze mnie! Może się obudzić i będzie płakał!”

Kurzołapek Pierwszy westchnął tak, że uniósł się lekki obłoczek kurzu. „Wspinaczka na Niebiańską Krainę Poduszek to nie przelewki. Ściana jest stroma i śliska.”

„Ale ja muszę! To moja praca! Mój obowiązek!” pomyślał Dudek z determinacją.

„Hmm,” zamyślił się Kurzołapek, gładząc swoją puszystą brodę (a przynajmniej coś, co wyglądało jak broda). „Jest pewna metoda. Czasami z góry zwisa taka długa, miękka lina… jak ogon śpiącego smoka…”

Dudek wytężył wzrok. Uniósł lekko swój księżycowy uchwyt. Tak! Z krawędzi łóżka zwisała nogawka od piżamy Antosia w rakiety!

„To twoja drabina do nieba,” szepnął Kurzołapek. „Ale najpierw musisz pokonać Pustynię Podłogową.”

Taksówkarz Klocek na swoim Bolidzie Trójkołowcu podjechał z piskiem. „Wskakuj, Zielony! Podrzucę cię pod samą Rakietową Lianę. Ale trzymaj się mocno, bo na zakrętach lubi zarzucać tyłem… którego nie ma.”

Dudek pomyślał głośne „Dziękuję!” i z pomocą Kurzołapka wdrapał się na dach chybotliwego pojazdu.

Jazda była… interesująca. Trzęsło niemiłosiernie, a Bolid co chwilę wpadał w poślizg na gładkich panelach. Mijali inne Kurzołapki, które machały im na powitanie, oraz Skarpetę Bez Pary, która akurat drzemała.

W końcu dotarli do podnóża „Rakietowej Liany” – czyli nogawki piżamy.

„Dalej musisz radzić sobie sam, kolego,” powiedział Taksówkarz Klocek. „Trzymam kciuki… których też nie mam. Powodzenia!”

Dudek spojrzał w górę. Nogawka piżamy wydawała się wysoka jak drapacz chmur. Materiał był gładki.

Ale myśl o Antosiu, który może właśnie teraz przewraca się z boku na bok i szuka swojego ulubionego smoczka, dodała mu nadludzkiej (a raczej nadsmoczkowej) siły. Złapał się mocno wystającej nitki swoim księżycowym uchwytem i zaczął się wspinać.

Było trudniej niż myślał. Wspinał się powoli, cal po calu, używając uchwytu jak czekana alpinisty.

Słyszał już coraz wyraźniej spokojny oddech Antosia. Czuł zapach jego włosów.

Jeszcze tylko kilka centymetrów… Ostatni wysiłek…

Udało się! Z cichym 'plop’ wylądował na miękkim materacu. Był z powrotem na Górze!

Ostrożnie, żeby nie obudzić chłopca, podtoczył się na poduszkę, tuż obok ciepłego policzka Antosia.

Był wykończony, ale szczęśliwy i dumny. Przygoda w Podłóżkowym Mrocznym Lesie była ekscytująca, ale jego miejsce było tutaj.

Antoś poruszył się lekko przez sen, mruknął coś o latającym dywanie i, jakby odruchowo, włożył Dudka z powrotem do buzi.

Dudek poczuł znajome, bezpieczne ciepło.

„To była naprawdę niezwykła noc,” pomyślał, zamykając oczy (gdyby je miał). „Ale teraz czas na zasłużony odpoczynek.”

Od tej pory Dudek wiedział, że świat nie kończy się na krawędzi łóżka. Pod spodem, w królestwie Kurzołapków, Taksówkarz Klocek wciąż rozwoził pasażerów swoim Bolidem Trójkołowcem, a Skarpeta Bez Pary czekała na szczęśliwe zakończenie.

I nawet jeśli Dudek znów kiedyś spadnie pod łóżko, nie będzie się już bał. Wiedział, że czeka tam na niego świat pełen kurzu, przygód i niespodziewanych przyjaźni.

Trzeba tylko pamiętać, żeby nie wierzyć we wszystko, co mówią stare papierki po cukierkach.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *