Jak Szczoteczka do Zębów Umyła Zęby Śpiącemu Księżycowi

Jak Szczoteczka do Zębów Umyła Zęby Śpiącemu Księżycowi

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

W małej, kolorowej łazience, w kubeczku obok pasty do zębów o smaku truskawkowym, mieszkała sobie szczoteczka do zębów o imieniu Szczepan.

Szczepan nie był zwykłą szczoteczką. Owszem, miał lśniące, niebieskie włosie i wygodną rączkę, ale w jego plastikowym serduszku biła dusza odkrywcy.

Każdego wieczoru Szczepan sumiennie wykonywał swoje obowiązki. Szorował ząbki małego Antka – na górze, na dole, z przodu, z tyłu, okrężnymi ruchami, jak uczyła mama Antka.

Ale gdy tylko Antek wypłukał buzię i Szczepan wracał do swojego kubeczka, ogarniała go nuda.

„Znowu to samo,” wzdychał cichutko, żeby pasta go nie słyszała. „Te same zęby, te same zakamarki. A świat jest taki wielki!”

Patrzył tęsknie przez małe okienko w łazience. Na dworze zapadał zmrok, a na niebie zaczynały pojawiać się gwiazdy.

I wtedy właśnie, pewnej wyjątkowo pogodnej nocy, Szczepan zauważył coś dziwnego.

Pan Księżyc, który zazwyczaj uśmiechał się srebrzyście z wysoka, dziś wyglądał jakoś… matowo. Był blady, lekko żółtawy, a jego uśmiech nie lśnił tak jak zwykle.

„Ojej,” pomyślał Szczepan. „Pan Księżyc wygląda, jakby dawno nie mył zębów!”

Wiadomo, Pan Księżyc nie miał takich zębów jak Antek. Ale miał kratery! Duże, małe, okrągłe – wyglądały trochę jak ogromne, kosmiczne zęby trzonowe.

„Ktoś musi coś z tym zrobić!” zdecydował Szczepan. „A kto nadaje się do tego lepiej niż ja, doświadczona szczoteczka do zębów?”

Pomysł był szalony, ale Szczepan był szczoteczką czynu. Poczekał, aż w domu zapanowała cisza, a oddech Antka stał się równy i spokojny.

Wtedy, ostrożnie wychylił się z kubeczka.

Rozejrzał się. Na brzegu wanny drzemało Mydło Bąbelek, całe w pachnącej pianie. Obok leżała Gąbka Gienia, mądra, ale trochę powolna staruszka.

„Przyjaciele!” szepnął Szczepan. „Potrzebuję waszej pomocy! Wyruszam na misję umycia zębów Panu Księżycowi!”

Mydło Bąbelek aż podskoczyło z emocji, tworząc chmurę drobnych baniek. „Ojej! Ale kosmiczna przygoda! Jak chcesz się tam dostać?”

„Właśnie nad tym myślę,” przyznał Szczepan. „Jest strasznie wysoko.”

Gąbka Gienia przetarła zaspane oko (wyimaginowane, bo gąbki nie mają oczu, ale Gienia lubiła sobie wyobrażać, że ma). „Hmm,” zamruczała. „Wysoko… Może… może… winda z baniek?”

Szczepan i Mydło Bąbelek spojrzeli na siebie. „Genialne!” zawołało Mydło. „Zrobię ci największą, najmocniejszą bańkę mydlaną na świecie!”

Jak powiedziało, tak zrobiło. Mydło Bąbelek wzięło głęboki oddech (też wyimaginowany) i dmuchnęło! Powstała ogromna, tęczowa bańka, lśniąca w księżycowym świetle wpadającym przez okno.

Szczepan wskoczył do środka. Było trochę ślisko, ale przytulnie. „Dziękuję, przyjaciele! Trzymajcie kciuki!”

Bańka delikatnie uniosła się z brzegu wanny, przeleciała przez otwarte okno łazienki i zaczęła wznosić się ku nocnemu niebu.

Leciała wyżej i wyżej, mijając dachy domów, korony drzew i zdziwione sowy.

Szczepan patrzył z zachwytem na oddalającą się ziemię. „To o wiele lepsze niż szorowanie ósemki Antka!” pomyślał.

W końcu bańka doleciała do celu. Delikatnie osiadła na powierzchni Księżyca, tuż obok wielkiego, śpiącego krateru.

Pan Księżyc spał w najlepsze, chrapiąc cichutko (brzmiało to jak szum kosmicznego wiatru).

Szczepan ostrożnie wyszedł z bańki. Stanął na szarym, pylistym gruncie.

„Panie Księżycu?” szepnął nieśmiało. „Przepraszam, że przeszkadzam, ale… pańskie zęby… to znaczy kratery… potrzebują małego czyszczenia.”

Pan Księżyc zamrugał jednym wielkim, sennym okiem (oczywiście też wyimaginowanym). „Hę? Kto to? Szczoteczka?”

„Tak jest!” odparł dziarsko Szczepan. „Szczoteczka Szczepan, specjalista od higieny. Zauważyłem, że pański uśmiech trochę przygasł.”

Pan Księżyc westchnął. „Ach, tak… Ostatnio byłem trochę zajęty… świeceniem i w ogóle… Zapomniałem o kraterach.”

„Nic nie szkodzi! Już się tym zajmuję!” zawołał Szczepan. Miał ze sobą resztkę pasty Antka, która została na włosiu.

Zabrał się do pracy. Szorował brzegi kraterów, usuwał kosmiczny pył i meteorytowe okruszki. Pracował szybko i sprawnie, nucąc pod nosem piosenkę o myciu zębów.

Pan Księżyc mruczał z zadowolenia. „Oooch, jak przyjemnie… Tego mi było trzeba… Trochę w lewo… O tak…”

Szczepan wyszorował jeden krater, potem drugi, potem trzeci. Był zmęczony, ale szczęśliwy.

Gdy skończył, Pan Księżyc przejrzał się w gładkiej powierzchni pobliskiego kosmicznego kamienia.

Jego uśmiech znów lśnił jasno i srebrzyście! Był jaśniejszy niż kiedykolwiek!

„Dziękuję ci, mała, dzielna szczoteczko!” powiedział Pan Księżyc ciepłym głosem. „Jesteś prawdziwym bohaterem! Dzięki tobie znów mogę jasno świecić dla wszystkich dzieci na Ziemi.”

Szczepan poczuł się bardzo dumny. „Cała przyjemność po mojej stronie, Panie Księżycu!”

Nadszedł czas powrotu. Pan Księżyc delikatnie dmuchnął w resztki mydlanej bańki, która znów uniosła Szczepana i skierowała go w stronę Ziemi.

Lot w dół był szybki. Szczepan wylądował miękko na parapecie w łazience, tuż przed wschodem słońca. Zmęczony, ale usatysfakcjonowany, wskoczył z powrotem do swojego kubeczka.

Gdy rano Antek przyszedł umyć zęby, zauważył dwie rzeczy.

Po pierwsze, Pan Księżyc za oknem, choć już blady o poranku, wydawał się lśnić jakoś wyjątkowo czysto.

Po drugie, jego niebieska szczoteczka wyglądała na lekko zużytą, jakby szorowała coś naprawdę dużego przez całą noc.

„Dziwne,” pomyślał Antek, nakładając pastę. Ale zaraz o tym zapomniał.

A Szczepan? Stał cicho w kubeczku, uśmiechając się w duchu. Może i codzienne mycie zębów było trochę nudne, ale teraz wiedział, że nawet mała szczoteczka może przeżyć wielką, kosmiczną przygodę.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *