Gdzie Chowa Się Ziewnięcie Pana Guzika od Piżamy?

Gdzie Chowa Się Ziewnięcie Pana Guzika od Piżamy?

Księżyc świeci, a sny czekają... Babcia Zofia ma dla Ciebie kolejną opowieść! 🌙✨ Miłego czytania tej Bajka na dobranoc.

Mały Krzyś bardzo kochał swoją piżamkę w niebieskie paski.

Ale najbardziej na świecie kochał guziki tej piżamki.

Nie były to zwykłe guziki. O, nie! Każdy z nich miał swoją małą osobowość.

Był Pan Guzik Najwyższy, który mieszkał tuż pod szyją Krzysia i wszystko widział.

Był Guzik Śmieszek, który zawsze wydawał się lekko przekrzywiony, jakby chichotał.

I był też Pan Guzik Śpiący, ten na samym środku brzuszka Krzysia.

Pan Guzik Śpiący był zazwyczaj bardzo spokojny i, jak sama nazwa wskazuje, uwielbiał spać.

Dzisiejszego wieczoru, kiedy mama Krzysia otuliła go kołderką i zgasiła światło, zostawiając tylko małą lampkę nocną, Pan Guzik Śpiący poczuł znajome mrowienie.

To było to uczucie, które zawsze przychodziło tuż przed snem.

Uczucie, które mówiło: „Czas na wielkie, rozkoszne ziewnięcie!”.

Pan Guzik Śpiący przygotował się. Rozluźnił swoje nici, którymi był przyszyty do miękkiej bawełny.

Nabierał już powietrza… ale nic się nie stało.

Spróbował jeszcze raz. Uchylił lekko swoją perłową powierzchnię… i znowu nic.

Żadnego ziewnięcia. Ani śladu.

„Ojejku”, pomyślał Pan Guzik, czując lekki niepokój. „Gdzie się podziało moje ziewnięcie? Zawsze tu było, gotowe, żeby pomóc mi zasnąć”.

Rozejrzał się dookoła, na ile pozwalały mu jego nici.

Świat z perspektywy guzika na piżamie był fascynujący, ale też ograniczony.

Widział fałdy kołdry, które wyglądały jak wielkie, śnieżne góry.

Widział cień rzucany przez lampkę, który tańczył na ścianie jak dziwaczny stwór.

Ale swojego ziewnięcia nie widział.

„Muszę je znaleźć”, postanowił. „Bez ziewnięcia nie zasnę, a bez snu nie będę miał siły trzymać piżamki Krzysia zapiętej jutro rano!”

Najpierw postanowił zapytać najbliższą sąsiadkę – Panią Poduszkę.

Była duża, miękka i zawsze wydawała się wiedzieć wszystko, co działo się w łóżku.

„Pani Poduszko”, szepnął cichutko, żeby nie obudzić Krzysia. „Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy nie widziała pani może mojego ziewnięcia? Takiego dużego, rozciągającego, bardzo sennnego?”

Pani Poduszka zaszeleściła delikatnie swoim poszyciem.

„Hmm, ziewnięcie, powiadasz, mój mały Guziczku?” mruknęła sennie. „Ziewnięcia są bardzo płochliwe. Lubią się chować. Czasami przelatują jak małe, niewidzialne motylki. Może twoje schowało się w zagięciu kołdry?”

Pan Guzik wytężył wzrok, próbując zajrzeć w głąb „śnieżnych gór” kołdry.

Było tam ciemno i przytulnie.

Nagle dostrzegł jakiś ruch w cieniu.

Coś małego, szarego i bardzo puszystego.

„Przepraszam najmocniej!” szepnął w tamtą stronę. „Czy jest tam moje ziewnięcie?”

Z cienia wychylił się nieśmiało mały Kurzajek.

Miał wielkie oczy i drżał lekko.

„Z-z-ziewnięcie?” zapiszczał cichutko. „O-one są takie… takie głośne! I takie wielkie! Ja się boję dużych rzeczy. Nie, nie widziałem żadnego ziewnięcia. Widziałem tylko… widziałem tylko smużkę światła, która tańczyła na ścianie”.

Pan Guzik spojrzał w kierunku ściany.

Rzeczywiście, delikatny promyk księżyca wpadał przez okno i tworzył na ścianie migotliwe wzory.

Wyglądało to trochę jak teatr cieni.

„Panie Promyczku Księżycowy!” zawołał szeptem Pan Guzik. „Może pan mi pomoże?”

Promyk zawirował i zdawał się pochylać w jego stronę.

Jego światło było łagodne i ciepłe.

„A cóż to za mały, zatroskany Guziczek nie śpi o tej porze?” zapytał głos, który brzmiał jak cichy dzwoneczek. „Czego szukasz, maleńki?”

„Mojego ziewnięcia!” wyjaśnił Pan Guzik. „Jestem okropnie śpiący, ale moje ziewnięcie gdzieś uciekło i bez niego nie mogę zasnąć. Pani Poduszka mówi, że są płochliwe, a Pan Kurzajek się ich boi. Może pan je widział?”

Promyk Księżycowy zaśmiał się cicho, a jego światło zatańczyło wesoło.

„Ach, ziewnięcia! To mali psotnicy nocy! Uwielbiają się bawić w chowanego. Czasami siadają na rzęsach śpiących dzieci i łaskoczą je delikatnie. Czasami chowają się w ciepłym powietrzu pod kołdrą albo wplątują się w sny. Ale twoje ziewnięcie… tak, widziałem je!”

Pan Guzik aż podskoczył lekko na swoich nitkach. „Naprawdę? Gdzie ono jest?”

„Było bardzo duże i bardzo senne”, opowiadał Promyk. „Przeleciało tuż obok mnie. Wyglądało, jakby szukało najprzytulniejszego miejsca na świecie. I wiesz co? Widziałem, jak pofrunęło prosto w stronę… Krzysia!”

Pan Guzik spojrzał w górę, na spokojną twarz śpiącego chłopca.

Krzyś oddychał miarowo, jego policzek był wtulony w Panią Poduszkę. Wyglądał tak spokojnie.

I wtedy to się stało.

Krzyś poruszył się lekko, zmarszczył nosek, a potem otworzył szeroko buzię i wydał z siebie najgłośniejsze, najbardziej rozkoszne, najbardziej zaraźliwe ziewnięcie na świecie.

„AAAAAAAAAAAACHHHHHHH!”

Ciepłe powietrze tego ziewnięcia owiało Pana Guzika.

Poczuł, jak ogarnia go fala błogiej senności.

Nagle zrozumiał.

„Och!” szepnął z ulgą. „To tam było moje ziewnięcie! Krzysio je pożyczył, żeby samemu zasnąć!”

Poczuł, jak jego własne, małe, guzikowe ziewnięcie w końcu się pojawia.

Było ciche i delikatne, prawie niesłyszalne.

„Aaaach.”

Pan Guzik wtulił się mocniej w miękką bawełnę piżamki.

Już się nie martwił.

Jego ziewnięcie było w dobrych rękach, a właściwie w dobrej buzi.

Pomogło Krzysiowi odpłynąć do krainy snów. A teraz on sam mógł w końcu spokojnie zasnąć.

Promyk Księżycowy uśmiechnął się delikatnie, widząc, jak mały guziczek zamyka swoje niewidzialne oczka.

Pani Poduszka westchnęła cicho, a Pan Kurzajek zasnął zwinięty w kłębek pod kołdrą.

W całym pokoju zapanowała cisza, przerywana tylko spokojnym oddechem Krzysia i cichutkim pochrapywaniem Pana Guzika od Piżamy, który w końcu odnalazł drogę do snu, tuż obok pożyczonego ziewnięcia.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *